[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Z początku był pełen entuzjazmu, ale teraz uświadamiał sobie, że to wszystko pozory.Gdyby jednak zawiesił zajęcia, straciłby cel w życiu.Dawno, dawno temu w obozie powstał uniwersytet - Uniwersytet Changijski.Zorganizowano zajęcia.Tak rozkazała “góra”.To dobrze zrobi żołnierzom, stwierdzili.Trzeba dać im coś do roboty.Uszlachetnić.Zmusić do zajęcia się czymkolwiek, a wtedy będzie spokój.Prowadzono kursy językowe, plastyczne i inżynieryjne, gdyż wśród stu tysięcy ludzi, bo tyle liczyła pokonana armia, było przynajmniej po jednym specjaliście w każdej z tych dziedzin.Wiedza o świecie.Wielka szansa.Poszerzenie horyzontów.Zdobycie zawodu.Przygotowanie do Utopii, która nastanie, kiedy tylko skończy się ta przeklęta wojna i życie potoczy się zwykłym trybem.Uniwersytet był iście ateński.Nie miał sal wykładowych, a tylko nauczyciela, który wynajdywał jakieś ocienione miejsce i zbierał wokół siebie swoich uczniów.Jednakże uwięzieni w Changi jeńcy byli zwykłymi ludźmi.Wciąż sobie powtarzali: “Od jutra zacznę chodzić na wykłady”.Niektórzy chodzili na nie, ale kiedy stwierdzili, że nauka nie przychodzi łatwo, opuszczali najpierw jedne, drugie zajęcia, a potem mówili: “Od jutra znów zacznę chodzić.Będę od jutra chodzić, żeby stać się takim, jakim chcę być potem.To grzech tracić czas.Od jutra naprawdę wezmę się za naukę”.Ale w Changi, tak jak wszędzie, żyło się tylko dniem dzisiejszym.- Naprawdę chcą panowie chodzić na wykłady? - powtórzył z niedowierzaniem Vexley.- Czy na pewno nie sprawimy panu kłopotu, panie majorze? - spytał serdecznym tonem Król.Vexley wstał podekscytowany i zrobił dla nich miejsce w cieniu.Nowy narybek niezmiernie go uradował.I to kto! Sam Król! To dopiero sukces! - pomyślał.Król na moich wykładach! Może będzie miał papierosy.- Witam cię, chłopcze, witam - rzekł i serdecznie uścisnął wyciągniętą dłoń Króla.- Major lotnictwa Vexley.- Miło mi pana poznać, panie majorze.- Kapitan lotnictwa Marlowe - przedstawił się Peter Marlowe, ściskając dłoń majora, i usiadł w cieniu.Vexley czekał podniecony, aż nowi słuchacze usadowią się.W roztargnieniu nacisnął kciukiem wierzch dłoni i liczył sekundy, w ciągu których wgłębienie w skórze powoli się wyrównało.Pelagra ma swoje dobre strony, pomyślał.Myśl o skórze i kościach skojarzyła mu się z wielorybami i jego wyłupiaste oko zabłysło.- Dziś chciałem wam opowiedzieć o wielorybach.Czy wiecie coś na ich temat?.Ooo - rzekł zachwycony, kiedy Król wyciągnął paczkę kooa i poczęstował go, a potem także resztę klasy.Wszyscy czterej uczniowie wzięli po papierosie i przesunęli się, robiąc Królowi i Marlowe’owi więcej miejsca.Dziwili się w duchu, czego, u licha, Król tu szuka, ale tak naprawdę niewiele ich to obchodziło, dostali przecież od niego prawdziwe, fabryczne papierosy.Vexley podjął wykład o wielorybach.Uwielbiał te zwierzęta.Uwielbiał je nieprzytomnie.- Wieloryby są bez wątpienia najwyższą formą istnienia, jaką zdołała osiągnąć natura - rzekł, z wielką przyjemnością wsłuchując się w głęboki ton swego głosu.Zauważył, że Król skrzywił się.- Czy są jakieś pytania? - spytał skwapliwie.- Owszem - powiedział Król.- Wieloryby są ciekawe, a szczury?- Nie bardzo rozumiem - odparł grzecznie Vexley.- To bardzo ciekawe, co pan mówi o wielorybach.Ale właśnie myślałem o szczurach.- Jak to o szczurach?- Zastanawiałem się, czy pan coś o nich wie - wypalił Król.Miał sporo roboty i nie chciał tracić czasu na jakieś dyrdymały.- Koledze chodzi o to - wtrącił szybko Marlowe - że jeśli wieloryby zachowują się bardzo podobnie do człowieka, to czy dotyczy to również szczurów?Vexley potrząsnął głową i powiedział z niesmakiem:- Gryzonie są zupełnie inne.Wracając do wielorybów.- A czym się różnią? - spytał Król.- Gryzoniami zajmę się w semestrze wiosennym -odparł z rozdrażnieniem Vexley.- To obrzydliwe zwierzęta.Nie ma w nich nic, zupełnie nic, co mogłoby się podobać.A teraz weźmy dla przykładu takiego płetwala błękitnego - wrócił pośpiesznie do tematu.- O, to jest dopiero prawdziwy olbrzym wśród wielorybów.Ma ponad trzydzieści metrów długości, a jego waga dochodzi czasem do stu pięćdziesięciu ton.Jest to największe stworzenie, które żyje - i kiedykolwiek żyło - na ziemi.Jest najpotężniejsze ze spotykanych obecnie zwierząt.No, a jego zwyczaje godowe.- powiedział prędko, wiedząc, że opowieści o życiu seksualnym zwierząt niezawodnie przyciągają uwagę uczniów.- Gody płetwala błękitnego to coś zaiste wspaniałego.Samiec rozpoczyna zaloty wydmuchując przepiękne obłoki pyłu wodnego.Młóci wodę ogonem tuż przy samicy, czekającej cierpliwie i z pożądaniem na powierzchni oceanu.A potem daje głębokiego nura, żeby wystrzelić w powietrze wielki, olbrzymi, ogromny, i spaść z łoskotem grzmocąc ogonem w powierzchnię wody, która kipi spieniona.- Vexley ściszył głos do namiętnego szeptu.- Wreszcie podpływa do wybranki i zaczyna łaskotać ją płetwami.Nawet Król, mimo że myśli zajęte miał szczurami, uważnie nadstawił uszu.- A wtedy porzuca umizgi i znów daje nura, zostawiając ją dyszącą na powierzchni.Czyżby opuszczał ją na dobre? - Vexley zrobił dramatyczną pauzę.- Otóż nie.Nie opuszcza jej.Znika mniej więcej na godzinę w głębinach oceanu, gdzie nabiera sił.A potem znów wystrzela w górę, rozsadzając powierzchnię wody, i spada z hukiem gromu w niebotycznej fontannie wodnego pyłu.Okręca się raz i drugi, ściskając mocno samicę płetwami, i syci się nią aż do wyczerpania.Vexley również był wyczerpany, mając przed oczami wspaniały widok spółkujących olbrzymów.Ach, niepozorna ludzka istoto, żebyś mogła ujrzeć to kiedyś na własne oczy, być tam.- Gody odbywają się koło lipca w ciepłych wodach - ciągnął pośpiesznie.- Po urodzeniu wielorybiątko waży pięć ton i ma około dziewięciu metrów długości.- Roześmiał się wypróbowanym śmiechem.- Pomyślcie tylko.Słuchacze skwitowali to uprzejmymi uśmiechami, a Vexley wystąpił z “gwoździem” swojego wykładu, niezawodnie wzbudzającym rubaszny śmiech.- A jak wyobrazicie sobie rozmiary młodego wieloryba, pomyślcie tylko, jakiego małego ma ten duży, co?I znów grzeczne uśmiechy.Dawni uczniowie już nie raz słyszeli te opowieści
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|