[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Jesteś nic niewart, myślał.Jesteś bezwartościową jednostką.Jezu!pomyślał.To jest znacznie gorsze niż tamta ckliwa, mdła, smyczkowa łatwizna, to możezabić.Zatelefonował do domu.Po dłuższej chwili zgłosiła się Rybys. Myślałam, że jesteś w Kalifornii wymamrotała. Obudziłeś mnie.Czy wiesz,która jest godzina? Musiałem zawrócić powiedział. Jestem poszukiwany przez policję. Wracam do łóżka oświadczyła Rybys. Ekran pociemniał i zgasł, Herb Asherstwierdził, że ma przed sobą pustkę, stoi twarzą w twarz z nicością.Wszyscy śpią albo się nagrali, pomyślał.A kiedy kogoś zmusisz, żeby się odezwał, po-wie ci, że jesteś do niczego.To królestwo Beliala podsuwa myśl o marności wszystkiego.Wspaniale.Akurat to, czego nam było trzeba.Jedyny jasny punkt to ten policjant, któ-ry prosił, żeby się za niego pomodlić.Nawet Elias zachowuje się dziwacznie, wyskaku-jąc z propozycją kupienia stacji radiowej za trzydzieści milionów dolarów, żebyśmy mo-gli powiedzieć ludziom.to, co on tam ma ludziom do powiedzenia.Obok sprzedawa-nia im domowych zestawów stereo i premii w postaci darmowego chrztu.Tak jakby imrozdawał pluszowe zwierzątka.Zwierzę, pomyślał.Belial jest zwierzęciem.To, co przed chwilą słyszałem przez radio,to był głos zwierzęcia.Nie silniejszy od ludzkiego, ale niższy.Zwierzęcy w najgorszym176sensie: podludzki i nieokrzesany.Przebiegł go dreszcz.A Rybys sobie śpi, śniąc o swoichchorobach.Ta jej nieustanna aura choroby, we śnie i na jawie, zawsze wokół niej, staleobecna.Ona jest swoim własnym patogenem, sama się zaraża.Pogasił światła, wyszedł ze sklepu, zamknął frontowe drzwi i poszedł do zaparko-wanego samochodu, zastanawiając się, dokąd pojechać.Do chorej, wiecznie kwękającejżony, czy do Kalifornii, do mechanicznego obrzmiałego obrazu, który widział na ekra-nie telefonu?Na chodniku, koło jego samochodu, kręciło się coś małego.Coś, co z wahaniem cof-nęło się przed nim, jakby ze strachu.Zwierzę, większe od kota.Ale chyba nie pies.Herb Asher zatrzymał się, pochylił i wyciągnął rękę.Zwierzę niepewnie zbliżyło sięi nagle, w jednej chwili, usłyszał jego myśli w swoim umyśle.Stworzenie porozumiewa-ło się z nim telepatycznie.Pochodzę z planety w układzie CY30-CY30B, myślało zwie-rzę do niego.Jestem jedną z autochtonicznych kóz, które w dawnych czasach składanow ofierze Jahowi. Co ty tu robisz? spytał Herb Asher wstrząśnięty.Coś tu się nie zgadzało, to byłoniemożliwe.Ratuj mnie, pomyślało kozokształtne stworzenie.Przywędrowałem tu, na Ziemię,w ślad za tobą. Kłamiesz powiedział, ale otworzył samochód i wyjął latarkę.Schyliwszy się,skierował na zwierzę strumień żółtego światła.Rzeczywiście, miał przed sobą kozlę i to niezbyt duże, ale nie mogło to być zwykłeziemskie kozlę: łatwo było dostrzec różnicę.Proszę, wez mnie i zaopiekuj się mną, myślało do niego kozo-dobne stworzenie.Zgubiłem się.Oddaliłem się od mojej matki. Dobrze powiedział Herb Asher.Wyciągnął rękę i koziołek podszedł do nie-go lękliwie.Jaka dziwna zasuszona mordka i jakie ostre kopytka.To jeszcze maleństwo,myślał, całe drży.Pewnie jest zagłodzone.Tutaj je ktoś przejedzie.Dziękuję, pomyślał do niego koziołek. Zaopiekuje się tobą obiecał Herb Asher.Boję się Jaha, pomyślało stworzenie.Jah jest straszny w gniewie.Myśli o ogniu i o podrzynaniu gardła.Herb Asher zadrżał.Pierwotna ofiara z nie-winnego zwierzęcia.%7łeby przebłagać gniew boga. Ze mną jesteś bezpieczny powiedział i wziął koziołka na ręce.Jego spojrzeniena Jaha było szokujące.Widział teraz Jaha oczami tego stworzenia jako coś budzącegogrozę, potężne i gniewne bóstwo góry, które domagało się ofiary z małych istotek.Czy obronisz mnie przed Janem? Kozopodobne stworzenie zadrżało, a jego myśliprzepełniał strach.177 Jasne, że cię obronię powiedział Herb Asher i ostrożnie ułożył zwierzątko natylnym siedzeniu samochodu.I nie powiesz Jahowi, gdzie jestem, dobrze? błagało zwierzątko. Obiecuję powiedział Herb Asher.Dziękuję ci, powiedział koziołek i Herb odczuł jego radość.I, co dziwne, jego poczu-cie triumfu.Zastanawiał się nad tym, siadając za kierownicą i uruchamiając silnik.Czyto dla niego oznacza jakieś zwycięstwo? zadawał sobie pytanie.Po prostu cieszę się, że jestem bezpieczny, wyjaśnił koziołek.I że znalazłem opieku-na.Tutaj, na tej planecie, gdzie jest tyle śmierci.Zmierć, pomyślał Herb Asher.To boi się śmierci, tak samo jak ja.To, podobnie jak ja,żywy organizm.Chociaż pod wieloma względami jest bardzo odmienny.Byłem dręczony przez dzieci, myślało do niego kozopodobne stworzenie.Przez dwo-je dzieci, chłopca i dziewczynkę.W umyśle Herba Ashera pojawia się obraz: para okrutnych dzieci z dzikim wyrazemtwarzy i wrogimi, płonącymi oczami.Ten chłopiec i dziewczynka znęcali się nad ko-ziołkiem, który bał się, że znów wpadnie w ich ręce. To się już nigdy nie powtórzy obiecał Herb Asher. Możesz mi wierzyć.Dziecipotrafią być bardzo okrutne dla zwierząt.W jego umyśle stworzenie wybuchło śmiechem, Herb Asher odczuł jego radość.Zdziwiony odwrócił się, ale w ciemności za jego plecami koziołek był niewidoczny.Wyczuwał jego obecność tam, na tylnym siedzeniu, ale nie mógł go dojrzeć. Nie bardzo wiem, dokąd lecieć powiedział Herb Asher.Tam, dokąd początko-wo chciałeś, pomyślało stworzenie.Do Kalifornii, do Lindy. Dobrze powiedział Herb. Tylko że ja.Tym razem policja cię nie zatrzyma, pomyślał koziołek.Już ja się tym zajmę. Przecież jesteś małym zwierzątkiem powiedział Herb Asher.Koziołek się roześmiał.Możesz mnie dać Lindzie w prezencie, pomyślał.Nie do końca przekonany, Herb Asher skręcił na zachód i wzbił się w powietrze.Te dzieci są teraz w Waszyngtonie, pomyślał do niego koziołek.Były w Kanadzie,w Kolumbii Brytyjskiej, ale teraz są tutaj.Chcę być od nich jak najdalej. Nie dziwię się powiedział Herb Asher.W pewnej chwili poczuł w samochodzie zapach, niewątpliwą woń kozła
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|