[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Przelatywali nad magazynami i opustoszalymi ulicami.Swiatel bylo malo.Na skrzyzowaniuEllen skinela potakujaco glowa; wyladowal pojazdem na dachu.Pod nimi znajdowal sie sklep z drewniana rama popstrzona przez muchy.W oknie stal podpartynapis, z którego luszczyla sie farba: WARSZTAT SLUSARSKI BRACI FULTON.Obok szyldulezaly klamki, zamki, klucze, pily i nakrecane budziki.Gdzies w glebi sklepu migotalo zólteswiatlo zostawiane na noc.- Tedy - powiedziala Ellen.Wysiadla z pojazdu i zeszla powoli na dól po chwiejacych sie,drewnianych schodach.Beam polozyl telewizorek na podlodze pojazdu, zamknal drzwiczki naklucz i podazyl za kobieta.Trzymajac sie poreczy, zszedl na ganek za domem; staly tam pustepuszki obok stosu przesiaknietych wilgocia gazet przewiazanych sznurkiem.Ellen otwieraladrzwi kluczem; troche na wyczucie, dotykajac scian, weszla do srodka.Znalazl sie najpierw w zagraconym, przesiaknietym stechlizna skladziku.Otaczaly go stosyrzuconych bezladnie rur, zwojów drutu, arkuszy metalu; wygladalo to na sklad zelastwa.Dalejbyl waski korytarz, na którego koncu znajdowalo sie wejscie do warsztatu.Ellen siegnela rekaponad glowa starajac sie namacac sznurek przymocowany do wylacznika swiatla.Trzasnalwylacznik i zapalilo sie swiatlo.Po prawej stronie stal dlugi, zagracony stól warsztatowy zreczna szlifierka, imadlem i pila otwornica; przy stole staly dwa drewniane stolki, a na podlodzektos pozostawil na wpól zlozony mechanizm nie troszczac sie o porzadek lezacych czesci.Warsztat byl jak stara, zakurzona graciarnia.Na scianie wisial poprzecierany, niebieski plaszcz;ubranie robocze tego, kto pracowal przy warsztacie.- Jestesmy na miejscu - powiedziala Ellen z gorycza.- Paul kazal to przywiezc wlasnie tutaj.Cala ta rudera nalezy do organizacji Tirola.Beam podszedl do stolu.- Zeby dokonac zmiany - powiedzial - Tirol musial miec plytke z wzorem ukladu nerwowegoHeimiego.- Zanurzyl reke w stosie szklanych sloików: na stól posypaly sie srubki i podkladki.- Wzór byl w zamku drzwi Heimiego - wyjasnila Ellen.- Dal zamek do analizy, po której wzórzostal skopiowany z ulozenia wychylów zamka.- I ktos otworzyl M?- Jest taki stary mechanik - powiedziala Ellen.- Maly, zasuszony starowina; prowadzi tenwarsztat.Nazywa sie Patrick Fulton.To on zainstalowal odchylenie na Heimiego w systemie M.- Odchylenie - powiedzial Beam, potakujac glowa.- Odchylenie przeciwko zabijaniu ludzi.Heimie byl wyjatkiem, w odniesieniu do innych ludzi Mprzybieralo swoja obronna forme.Gdzies tam w gluszy wygladaja inaczej, nie jak telewizorki.Rozesmiala sie niespodziewanie, niemal histerycznym smiechem.Rzeczywiscie, telewizorekprzyczajony gdzies w lesie musialby wygladac dziwacznie.Pewnie tam maja forme kamienia lubkija.- Kamienia - powiedzial Beam.Mógl sobie to wyobrazic.M przyczajone, porosniete mchem,czekajace miesiacami, latami, wystawione na niszczace dzialanie warunków zewnetrznych,zmurszale.Nagle odbiera obecnosc istoty ludzkiej, przestaje byc kamieniem i w mgnieniu okazmienia sie w pudlo na stope szerokie i dwie stopy dlugie.Pudlo, które rusza naprzód.Czegos mu jeszcze brakowalo w tej lamiglówce.- Falszerstwo - powiedzial.- Podrzucenie kawaleczków farby, wlosów, tytoniu.Skad to siewzielo?Lamiacym sie glosem Ellen powiedziala: - Wlasciciel ziemski zamordowal klusownika, co bylosprzeczne z litera prawa; byl winien.Wtedy M podrzucilo poszlaki.Slady pazurów.Krewzwierzecia, jego siersc.- Boze - powiedzial z odraza.- Zabity przez zwierze.- Przez niedzwiedzia, dzikiego kota; wersja zmieniala sie zaleznie od okolicznosci.Naturalnasmierc spowodowana przez drapieznika grasujacego w danym rejonie.- Duzym palcem u nogidotknela tekturowego kartonu pod stolem warsztatowym.- To jest tutaj, przynajmniej bylo.Plytka z wzorem systemu nerwowego, nadajnik, czesci wyjete z M, schematy.Karton sluzyl do przewozu zestawów energetycznych.W srodku bylo szczelnie owinietepudelko, zabezpieczone przed wilgocia i insektami.Beam zdarl metalowa folie i przekonal sie,ze znalazl to, czego potrzebowal.Ostroznie wyjal zawartosc pudelka i rozlozyl na stole miedzywiertlami i lutownicami.- Tam jest wszystko - powiedziala Ellen bez sladu emocji.- Byc moze zupelnie pania z tego wylacze.Moge zabrac to, co tu jest, i telewizorek do Ackersa ispróbowac wytlumaczyc wszystko bez pani swiadectwa.- Moze pan - powiedziala apatycznie.- Co pani zamierza zrobic?- No cóz - odpowiedziala.- Nie moge wrócic do Paula, wiec niewiele pozostaje mi do zrobienia.- Ten pomysl z szantazem byl bledem - stwierdzil.- Niech panu bedzie - powiedziala z roziskrzonymi oczami.- Jezeli zwolni Lantano - powiedzial Beam - poprosze, zeby sie podal do dymisji.Wtedy,zapewne, da pani rozwód, poniewaz, tak czy inaczej, nie bedzie to juz mialo dla niego zadnegoznaczenia.- Ja - zaczela mówic i nagle urwala w pól slowa.Jej twarz zaczela sie kurczyc, jak gdyby kolor icialo zanikaly do wewnatrz.Podniosla reke, zrobila pólobrót, w otwartych ustach zamarlo niedokonczone zdanie.Beam siegnal reka nad glowe i szybkim uderzeniem w wylacznik zgasil swiatlo.Warsztatpograzyl sie w ciemnosci.On tez to uslyszal, uslyszal to w tej samej chwili co Ellen Ackers.Chwiejny ganek z tylu domu zaskrzypial, powolne, ciezkie kroki minely skladzik i kierowaly siew strone holu.Ciezki mezczyzna, pomyslal.Wolno poruszajacy sie mezczyzna, senny, stapajacy krok zakrokiem z przymknietymi oczami, pod garniturem wielkie obwisle cielsko.Pod bardzo drogim,tweedowym garniturem, pomyslal.W ciemnosci majaczyla sylwetka mezczyzny; Beam niewidzial jej, ale wyczuwal jej obecnosc, kiedy mezczyzna sie zatrzymal, wypelniajac soba calewejscie.Deski zaskrzypialy pod jego ciezarem.Zastanawial sie w oszolomieniu, czy Ackers juzwiedzial, czy odwolal juz swój rozkaz
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|