Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaczelago drapac, walczyla z nim, starala sie wyrwac.- Nie strzelac! - krzyknela.- Co to za kobieta? - Straznicy mierzyli w Crisa, lecz obawiali sie, ze trafia w Anite.Kogo ontrzyma?Jeden z nich dostrzegl pasek na jej rekawie.Czerwono-czarny.Ranga dyrektora.Najwyzsza.- Ona ma pierwsza range.- Zaskoczeni straznicy odstapili.- Prosze pani, niech pani sie odsunie!Anita odzyskala glos.- Nie strzelac.On jest.pod moja opieka.Rozumiecie? Ja go wyprowadzam.Sciana strazników nerwowo sie cofnela.- Nikomu nie wolno wychodzic.Dyrektor Wisdom wydal rozkaz.- Nie podlegam wladzy dyrektora Wisdoma.- Anicie udalo sie nadac swojemu glosowi ostry ton.- Z drogi.Zabieram go do Agencji Semantyki.Przez chwile zaden straznik sie nie poruszyl.W ogóle nie zareagowali.Lecz pózniej powoli,niepewnie jeden straznik odsunal sie w bok.Cris odskoczyl od Anity, wyminal oszolomionych strazników i przez utworzone w kordonieprzejscie blyskawicznie wybiegl na ulice.Posypaly sie za nim wsciekle wybuchy energii.Tloczac sie i pokrzykujac straznicy rzucili sie w poscig.Zapomniana Anita zostala sama.Wmroku wczesnego poranka na ulice wylewal sie tlum uzbrojonych ludzi, a wsród nich robot-miotacz.Zawyly syreny.Ryknely silniki ruszajacych wozów patrolowych.Oszolamiana Anita oparla sie o sciane, z trudem chwytajac powietrze.Uciekl.Zostawil mnie.Mój Boze, co ja zrobilam? - myslala.Nieprzytomnie krecila glowa,ukrywajac twarz w dloniach.Zahipnotyzowal ja.Odebral jej wole, zdrowy rozsadek.Rozum!Zwierze, oszukalo ja wielkie zlote zwierze.Wykorzystalo ja, a teraz go nie ma.Ucieklo w mroknocy.Lzy zalu i bólu tryskaly jej spomiedzy zacisnietych palców.Na prózno je ocierala; plynelynieprzerwanym strumieniem.- Uciekl - powiedzial Baines.- Teraz to juz go nigdy nie zlapiemy.Prawdopodobnie jest o milionkilometrów stad.Anita siedziala skulona w kacie z twarza odwrócona do sciany.Zalosna kupka nieszczescia.Wisdom nerwowo krazyl po pokoju.- Ale dokad on pójdzie? Gdzie sie schowa? Nikt nie bedzie chcial go ukryc! Przeciez wszyscyznaja ustawe o dewiantach!- On prawie cale zycie spedzil w lesie.Bedzie polowal.zawsze to robil.Oni sie zastanawiali, oco mu chodzilo, kiedy samotnie sie oddalal, a on chwytal zwierzeta i spal pod drzewami.- Baines zasmial sie chrapliwie.- I pierwsza kobieta, jaka spotka, z rozkosza go ukryje.jak ona.Wskazal na Anite kciukiem.- Wiec ten caly zloty kolor, ta grzywa, ta boska postawa, wszystko to mialo jakis cel.Nie bylo poprostu dla ozdoby.- Wisdom wykrzywil swoje grube wargi.- On dysponuje nie jednazdolnoscia.lecz dwiema.Jedna jest nowa, najnowsza cecha, która sluzy przetrwaniu, a ta drugajest stara jak swiat.- Zatrzymal sie rzucajac wsciekle spojrzenia na skulony ksztalt w kacie.-Upierzenie.Barwne pióra, grzebienie u kogutów, labedzi, ptaków; kolorowe luski u ryb.Blyszczace futra i grzywy u zwierzat.Zwierze niekoniecznie musi wygladac jak dzika bestia.Wezmy lwy.Albo tygrysy.Jakiegokolwiek przedstawiciela duzych kotów.Wszystko o nichmozna powiedziec, ale nie to, ze wygladaja jak dzikie bestie.- Nigdy nie bedzie musial sie martwic - rzekl Baines.- Poradzi sobie.dopóki istnieje choc jednakobieta, która sie nim zaopiekuje.A poniewaz widzi przyszlosc, to dobrze wie, ze zadna samicaczlowieka mu sie nie oprze.- Zlapiemy go - mruknal Wisdom.- Kazalem rzadowi oglosic stan wyjatkowy.Zandarmeria ipolicja beda go szukaly.Potezna armia ludzi.wszyscy specjalisci na Ziemi znajnowoczesniejsza aparatura i sprzetem.Wyploszymy go predzej czy pózniej.- Do tego czasu to juz bedzie bez róznicy - powiedzial Baines.Ruchem pelnym ironii poklepalAnite po ramieniu.- Bedziesz miala towarzystwo, kochanie.Nie bedziesz jedyna.Jestes pierwszaz dlugiej procesji.- Dziekuje - warknela Anita.- Najstarszy i najnowszy sposób na przetrwanie.Ich polaczenie daje idealnie przystosowanezwierze.Jak, u licha, uda nam sie go powstrzymac? Ciebie mozemy wysterylizowac, ale niepotrafimy znalezc tych wszystkich kobiet, które on spotka na swojej drodze.Wystarczy, zeprzeoczymy jedna i juz po nas.- Bedziemy musieli próbowac - rzekl Wisdom.- Postaramy sie zgonic ich jak najwiecej, zanimzdaza cos z nim splodzic.- Na jego zmeczonej, zapadnietej twarzy pojawil sie cien nadziei.- Bycmoze jego cechy sa recesywne i nasze je wypra.- Nie dalbym za to zlamanego grosza - powiedzial Baines.- Chyba juz wiem, czyje cechy okazasie dominujace.- Usmiechnal sie krzywo.- Przypuszczam, ze nie nasze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript