[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Z zaparkowanego samo-iwały go z wielkim zainteresowaniem inne oczy.Długak w dyskretnej odległości od głównego wejścia, na tyle da-" rejestracyjnej nie dało się odczytać., który patrzył przez lornetkę z okna samochodu, odłożył- Idzie w naszą stronę.inut później grubas przeszedł obok samochodu, obrzuca-Ąjrzeniem.Ale jego profesjonalizm nakazał mu wyostrzyćf {znalazł się sto metrów dalej, silnik zaczął cicho pracować(djechała do niego.Wysiadł z niej młody mężczyzna, krótko|1> sportowej sylwetce, wzbudzający zaufanie.moss?awca, sir.Chciałby z panem porozmawiać.iska pan nie poda.— zauważył gruby.się uśmiechnął.— Jeszcze nie, sir.Ale mamy dobrze51ogrzany wóz, prywatny samolot i szczere zamiary wobec pana.Niech ;pan to przekalkuluje, Moss, czy trafia się panu lepsze miejsce na teraz? lMoss zastanowił się.Samochód i mężczyzna nie śmierdzieli CIA gr.|FBI z jego zaprzysięgłymi starymi wrogami i faktycznie nie wiedzy |dokąd mógłby pójść.Wsiadł do tyłu.Młody mężczyzna znalazł się obolii samochód ruszył.Nie w kierunku Okłahoma City, ale na lotnisko WfleyiPost na północnym zachodzie.W roku 1966 dwudziestopięcioletni Irving Moss, młodszy oficer (Q§12) w CIA, znalazł się w Wietnamie i przydzielony został do prowadzo.nego tam programu Phoenix.Były to czasy, kiedy Siły Specjalne, ZielomBerety, swoje całkiem udane plany wychowawczo-oświeceniowe w dd.cię Mekongu przekazały armii południowowietnamskiej, ARVN, którazadanie „wybicia z głowy" ludności wietnamskiej wspierania Yietkonnwykonywała ze znacznie mniejszym sprytem i humanitaryzmem.Ludyiiz Phoenixa mieli współdziałać z południowowietnamską armią, podczgdy Zielone Berety skupiły się na misjach odkrywania i niszczenia gniawroga, wyłapywaniu jeńców z Yietkongu lub zwykłych podejrzanych, hrych brała na przesłuchanie ARVN pod nadzorem ludzi z Phoenixa.11Moss odkrył swoje utajnione zamiłowania i swój właściwy talent.Jako młodego człowieka brak seksualnych doznań doprowadzał (do szału i deprymował.Z goryczą myślał wciąż o kpinach, które znosmusiał jako nastolatek.Zgłupiał kompletnie, kiedy odkrył — a w latipięćdziesiątych kontakty między nastolatkami były stosunkowo niewii— że krzyk ludzki mógł go podniecić, i to w jednej chwili.Dla ko;takiego dżungla Wietnamu, nie stawiająca żadnych pytań, była rajeZe swoją małą wietnamską jednostką mógł sam mianować się gtówirśledczym do przesłuchań podejrzanych, z dwójką myślących podobi usłużnych mu południowowietnamskich kaprali.To były trzy piękne lata dla niego, które skończyły się gorzko penego dnia w roku 1969, gdy wysoki, mężny, młody sierżant ZielonyBeretów niespodziewanie wyłonił się z dżungli.Jego lewe ramię k"wiło, a przełożony odesłał go w celu opatrzenia rany.Młody żohiiitylko przez chwilę przyglądał się temu, co wyprawiał Moss, a pot*bez słowa odchylił się i wyprowadził potężny cios łamiąc mu kość lsową.Lekarze wojskowi w Da Nang robili, co mogli, ale kości przegrcnosowej były tak potrzaskane, że wylądował z tym w Japonii.^kunsztownej operacji jego nos był jeszcze szerszy, jeszcze bardziej iniż przedtem, a zatoki były tak uszkodzone, że przy oddychaniu g^i sapał, zwłaszcza gdy był podniecony.Nie spotkał już tego sierżanta, nie było oficjalnego raportu, a i ·___ co ___34się zatrzeć za sobą ślady i pozostać w CIA do 1983 roku.i po wielu awansach, uczestniczył w akcji wspierania przezs w Hondurasie.Podlegały mu obozy w dżungli na granicy, skąd kontras, z których wielu było wcześniej sługami obalo-ora Somozy, podejmowali sporadyczne napady na kraj, jakimdzili.Któregoś dnia jedna z tych grup wróciła z trzynastolet-ym — żadnym sandinistą, tylko zwyczajnym wyrostkiem.chanie odbyło się na polance w buszu dobre pół kilometra-kontras, ale w zastygłym tropikalnym powietrzu słychać byłoS|j|gzalałe krzyki.Nikt nie mógł spać.Nad ranem krzyki ustały.(Sił do obozu jak odurzony narkotykami.Rzucił się na poloweHadł w głęboki sen.Dwóch nikaraguańskich dowódców grupyrók-.z obozu, weszło w busz i wróciło po dwudziestu minutach,^B»owy z komendantem.Pułkownik Rivas przyjął ich w namio-|KSBy syczącej lampie naftowej pisał raporty.Dwaj partyzanciW tam przez kilka minut.nożemy z nim pracować — orzekł na koniec jeden.— Roz-fot^sż z innymi, są tego samego zdania, pułkowniku.(uwateno — dodał drugi.— To zwierzak.& Rivas westchnął.Wcześniej należał do somozowskich;"l|nuerd.Wyciągnął wtedy z łóżka paru związkowców czy, reżimu.Widział kilka egzekucji, brał w nich nawet czynnyd.Sięgnął po radio
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|