[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Pod gęstwiną drzew, która zasłoną z ciemnych koronek wznosi się nad białym, długimdomem, na głębokim ganku przez cztery grube słupy wspieranym stoi stół z brudnym ka-łamarzem, z trochą szarych papierów, z piórem w atramencie powalanym i ze starymdzwonkiem, którego rączka naśladuje figlarnie wykrzywioną małpkę.Przy stole trzy niezajęte w tej chwili krzesła: z obu stron ganku po sześć okien, niewiele nad ziemią wznie-sionych - wszystkie pozamykane szczelnie, a wewnątrz nagie.Nad gontowym dachem oszerokim u dołu okapie i spiczastym szczycie, na drzewie najwyższym, sterczy przez wiatrzapewne wykrzywione gniazdo bocianie.Drzwi domu staroświeckie, okryte rzezbą naśladującą gęste nabicie gwozdzmi, roztwie-rają się szeroko i kilku ludzi z wielkim stukiem grubego obuwia wynosi z nich sprzęt długii ciężki.Jakby na dane hasło, część tłumu hałasującego dokoła koni, bydła i wozów z po-śpiechem rzuca się ku gankowi.Zapewne panowie urzędnicy skończyli już jeść śniadanie iwnet zaczną prowadzić dalej przerwaną na pół godziny licytację.Konie, bydło, narzędziagospodarskie, graty zawalające oficyny i spichrze już są sprzedane i nabyte; teraz kolej nasprzęty domowe.Ho, ho, ciekawa to rzecz sprzęty takiego starego domu; bardzo starego,bo Joachim ogrodnik, który już ze siedemdziesiąt lat ma, najpewniej opowiada, że zbudo-wano go za młodości jego dziadka.Nazbierać się też tam musiało rzeczy różnych przezczas tak długi i przez życie tylu pokoleń.Toteż młody Franuś Kulik, w najbliższe zapustyożenić się mający, gwałtownie ludzi rozpycha i z rękami zuchwale na kłębach opartymistaje najbliżej ganku.Ale młynarz Zawruk i handlarz Mendel nikomu na licytacjach ustę-pować nie przywykli; więc pierśmi jak taranami o stalowe łokcie buńczucznego zagro-dowca tłuką, a oczami pożerają ustawioną na brzegu ganku kanapę długą, głęboką, całą zmahoniu, z ogromnymi poręczami i obiciem, na którym śród tła ciemnego blednieją dwaspłowiałe, na kanwie wyszyte pejzaże.Dawno już te pejzaże wyszytymi zostały, bardzodawno, bo stary Joachim był chłopcem kredensowym i może jeszcze dziesięciu lat niemiał, kiedy starsza pani wyszywała je w krosnach takimi pięknymi włóczkami, że pocią-gały one wzrok i ręce malca, ilekroć froterując posadzkę na krosna okiem rzucił.Wtedy teżstarsza pani była jeszcze młodą i do pięknej roboty nie zbliżała się inaczej jak z wesołym177nuceniem.Czasem gdy pana nie było w domu, a dzieci bawiły się w ogrodzie, sama jednasiadywała nad krosnami, przy otwartym oknie, przez które wlatywały szelesty liści, zapa-chy kwiatów, śmiechy dzieci.Szyła i nuciła.Ile razy nawlokła igłę, tyle razy zanuciła, aczasem i zaśpiewała tak głośno, że po całym domu się rozległo.Jak raz w wigilię imieninpana rymarz Jerzy obił tę kanapę ciemną materią z tymi wprawionymi przez nią pejzażami.Pan był bardzo kontent, goście, których na imieniny pełno się nazjeżdżało, robocie nadzi-wić się nie mogli.Joachim doskonale dzień ten pamięta, bo jadł w kredensie wiele smacz-nych rzeczy i paru rówieśnikom przez gości przywiezionym pokazywał w rosnących zaogrodem olchach gniazda szpaków i dudków.Kiedy zaś jak koty włazili na te drzewa, oddomu bił gwar muzyki, rozmów, brzęczenia stołowych naczyń.Zwiat stał w zieleni, domw wesołości.Nie dziw więc, że to wszystko wybornie pamiętając, starowina w długiej dokostek siermiędze wspina się na palce, suchymi rękoma zawiesza się na poręczy ganku,kościstą szyję wypręża i tak usilnie, uparcie wpatruje się w spłowiałe pejzaże kanapy, że ażżółte powieki pod siwymi brwiami poczynają mu prędko, coraz prędzej mrugać.Ale w tej-że chwili pomiędzy grubym i zabłoconym jego obuwiem a poręczą ganku cichuteńko prze-suwa się stworzenie, które także coś pamięta, i ostrożnie tłum ludzki wymijając zbliża siędo kanapy.Jest to pies nieduży, bardzo chudy, z żółtą, zjeżoną od zaniedbania sierścią, zkiciastym spuszczonym ogonem i niezmiernie smutnymi oczyma w białych obwódkach.Przybiegł, a raczej przypełzł do kanapy, obwąchał ją i pysk do niej przyłożywszy zaczął pocichu skomleć
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|