Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyjęli z koper­ty dwie zapisane kartki, które następnie skserowali.Godzinę później do bunkra Teddy’ego wszedł Deville z ka­rtonową teczką.Deville został mianowany szefem zespołu prowadzącego sprawę Lake’a albo, jak mówili o tym najbar­dziej wtajemniczeni, sprawę „tego pieprzonego burdelu”.Wrę­czył kopie listu Maynardowi i Yorkowi, po czym włączył rzutnik.Przez długą chwilę Teddy i York bez słowa gapili się w ekran.Litery były wyraźne, pismo drukowane i bardzo czytelne, jakby autor kaligrafował każdy wyraz.Drogi Al,Gdzie się podziewasz? Czy dostałeś mój ostatni list? Napisałem do Ciebie trzy tygodnie temu i do tej pory nie otrzymałem odpowiedzi.Pewnie jesteś zajęty, ale proszę, nie zapominaj o mnie.Jestem bardzo samotny, a Twoje listy podtrzymują mnie na duchu.Dodają mi siły i nadziei, po­nieważ wiem, że komuś na mnie zależy.Nie zostawiaj mnie.Lekarze mówią, że jeśli wszystko będzie dobrze, wyjdę stąd już za dwa miesiące.W Baltimore, niedaleko miejsca, gdzie się urodziłem i wychowałem, jest tak zwana przejściówka, specjalny dom dla tych, którzy zakończyli leczenie, i chcą mnie tam umieścić.Co prawda tylko na trzy miesiące, ale to wystarczy, żebym znalazł pracę, nowych przyjaciół i przywykł do życia w społeczeństwie.Na noc dom zamykają, ale za dnia będę wolny.Nie mam do kogo tęsknić.Ci, którzy mnie kiedyś kochali, już nie żyją, a mój wujek, który płaci za leczenie, jest bogaty, lecz okrutny.Rozpaczliwie potrzebuję przyjaciół, Al.Tak przy okazji, zrzuciłem prawie dwa i pół kilograma i mam teraz osiemdziesiąt centymetrów w pasie, tak że zdjęcie, które Ci wysłałem, jest już trochę przestarzałe.Zresztą nigdy mi się nie podobało - mam na nim nalaną twarz.Teraz jestem dużo szczuplejszy i bardziej opalony.Zależ­nie od pogody, pozwalają nam opalać się dwie godziny dziennie.To Floryda, ale czasami bywa tu dość chłodno.Przyślę Ci inne zdjęcie, takie z nagim torsem.Dźwigam ciężary jak oszalały.Myślę, że Ci się spodobam.A propos zdjęć, obiecałeś mi swoje.Wciąż czekam.Proszę, nie zapominaj o mnie.Tęsknię za Twoimi listami.Z uściskamiRickyPonieważ to York odpowiadał za szczegółową analizę wszyst­kich aspektów życia Aarona Lake’a, czuł się zmuszony zabrać głos jako pierwszy, ale nic nie przychodziło mu do głowy.W milczeniu przeczytali list po raz drugi.Potem po raz trzeci i czwarty.W końcu odezwał się Deville:- Oto koperta.Wyświetlił ją na ekranie.Adres: Al Konyers, Mailbox Ame­rica.Adres zwrotny: Ricky, Aladdin North.Skrytka pocztowa 44683, Neptune Beach, Floryda 32233.- To przykrywka - wyjaśnił.- Aladdin North nie istnieje.Telefony odbierają ci z serwisu usług pocztowych.Dzwoniliśmy do wszystkich klinik rehabilitacyjnych i lecznic w północnej Florydzie i nikt tam o Aladdin North nie słyszał.Teddy bez słowa patrzył na ekran.- Gdzie jest Neptune Beach? - wychrypiał York.- W Jacksonville.Kazali Deville’owi zaczekać za drzwiami.Teddy sięgnął po notatnik.- Kilka listów i co najmniej jedno zdjęcie - zreasumował, jakby mieli do czynienia ze zwykłą, rutynową sprawą; pani­ka była dla Maynarda pojęciem nieznanym.- Musimy je znaleźć.- Dom przeszukaliśmy dwa razy - odparł York.- Przeszukajcie jeszcze raz.Wątpię, czy trzyma to w biurze.- Kiedy.?- Teraz.Lake jest w Kalifornii.Może mieć kilka innych skrytek i znać kilku innych facetów przechwalających się swoimi szczupłymi, opalonymi torsami.Czas ucieka.- Powiesz mu?- Nie.Jeszcze nie.Ponieważ nie mieli próbki pisma Ala Konyersa, Deville zaproponował coś, co Maynard w końcu kupił: napiszą list na komputerze, na laptopie z wbudowaną drukarką.Pierwszą wersję ułożyli Deville i York, a już godzinę później była gotowa wersja numer cztery.Drogi Ricky,Dzięki za list z dwudziestego drugiego.Przepraszam, że tak długo nie odpisywałem.Ostatnio dużo podróżuję i z ni­czym nie mogę nadążyć.Piszę do Ciebie z wysokości jede­nastu kilometrów, w drodze do Tampy.Mam nowy laptop, tak maty, że jeszcze trochę i zmieściłby się w kieszeni - zadziwiająca technologia.Drukarka pozostawia trochę do życzenia, lecz mam nadzieję, że to odczytasz.To cudownie, że Cię zwalniają i zamieszkasz w Baltimore.Prowadzę tam interesy i na pewno pomogę znaleźć Ci pracę.Trzymaj się, to już tylko dwa miesiące.Jesteś teraz dużo silniejszy i wkrótce będziesz mógł korzystać ze wszystkich uroków życia.Odwagi.Pomogę Ci, jak tylko będę mógł.Kiedy przyjedziesz do Baltimore, z wielką chęcią się z Tobą spotkam i pokażę Ci miasto.Obiecuję pisać częściej i bez zwłoki.Czekam na list.Z uściskamiAlUstalili, że w pośpiechu Al zapomniał się podpisać.List poprawiono, zredagowano, przeredagowano, wystylizowano i wypielęgnowano staranniej niż niejeden międzynarodowy traktat.Ostateczną wersję wydrukowano na papeterii z hotelu Royal Sonesta w Nowym Orleanie.Kartkę włożono do zwykłej brązowej koperty ze światłowodem ukrytym pod zakładką.W jej prawym dolnym rogu, w miejscu, które robiło wrażenie lekko uszkodzonego podczas transportu, zainstalowano mik­roskopijny nadajnik.Uruchomiony, przez trzy dni mógł nada­wać sygnał o zasięgu stu metrów.Ponieważ Al leciał do Tampy, na znaczku pocztowym wid­niał stempel tamtejszego urzędu pocztowego z aktualną datą.W niecałe pół godziny załatwił to zespół bardzo dziwnych ludzi pracujących w dziale dokumentów na pierwszym piętrze.O czwartej po południu przed domem Aarona Lake’a przy wysadzanej cienistymi drzewami Trzydziestej Czwartej w uro­czej dzielnicy Georgetown zaparkowała zdezelowana furgonet­ka miejskiego przedsiębiorstwa kanalizacyjnego.Czterech hyd­raulików zaczęło wyładowywać z niej narzędzia i sprzęt.Zauważyła ich tylko jedna sąsiadka, która już po kilku minutach znudziła się wyglądaniem przez okno i wróciła przed telewizor.Agenci Secret Service towarzyszyli Lake’owi w Kalifornii, a jego dom nie podlegał jeszcze dwudziesto­czterogodzinnej ochronie.Niemniej należało się spodziewać, że wkrótce będzie.Przykrywką dla akcji była zatkana rura w małym trawniku od ulicy, którą hydraulicy mogli przetkać bez konieczności wchodzenia do domu.Robota na podwórzu, zwykła fucha -gdyby ochroniarze mimo wszystko się pojawili, nie podej­rzewaliby niczego złego.Jednakże dwóch hydraulików weszło do domu, otwierając drzwi podrobionym kluczem.Tymczasem nadjechała druga furgonetka; szef chciał sprawdzić przebieg prac i podrzucić chłopakom jakieś narzędzia.Wysiadło z niej dwóch kolejnych hydraulików, którzy dołączyli do tych na trawniku, tak że w sumie było ich tam całkiem sporo.Tymczasem do dwóch agentów pracujących w domu doszło dwóch następnych.Rozpoczęło się żmudne poszukiwanie lis­tów i zdjęć.Chodzili od pokoju do pokoju, zaglądając w miej­sca oczywiste, wypatrując miejsc ukrytych.Druga furgonetka wkrótce odjechała, a z przeciwnej strony nadjechała trzecia.Kiedy zaparkowała bocznymi kołami na chodniku - wzorem wszystkich samochodów służb miejskich - wysiadło z niej jeszcze czterech hydraulików.Dołączyli do kolegów, lecz już po chwili dwóch z nich nagle zniknęło.Gdy zapadł zmrok, nad otwartą studzienką ustawiono reflektor skierowany w okna domu, dzięki czemu nikt z zewnątrz nie mógł widzieć świateł błyskających w jego wnętrzu.Robotnicy, którzy zostali na trawniku, opowiadali sobie kawały i popijali gorącą kawę, żeby nie zmarznąć.Chodnikiem spiesznie prze­chodzili sąsiedzi.Sześć godzin później rura została przetkana, a dom dokład­nie przeczesany.Nie znaleziono absolutnie niczego podejrza­nego, a już na pewno ani listów, ani zdjęć od Ricky’ego z kliniki rehabilitacyjnej.Hydraulicy zgasili reflektor, spako­wali narzędzia i odjechali [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript