[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Z rosnącą ciekawością wszedł do środka.Na jego widok paru oficerów podniosło się z miejsc, z niczyich ust jednak nie padła regulaminowa komenda: baczność!- Co tu się dzieje, panowie.i panie?- Nic specjalnego, panie generale - odparł jakiś kapitan z marynarki.-Zwykłe środki ostrożności.- Obok Clarka przeszło dwóch podoficerów z wielkimi kartonowymi pudłami.Ustawiali je w stertę pod ścianą.- Wczoraj wieczorem doszło w Pekinie do kilku zamachów, a w Charbinie zamieszki przybierają na sile.Nie sądzę jednak, aby było się czym martwić.Na końcu sali dwaj porucznicy marynarki wyciągali z kartonowych tub wielkie zwinięte arkusze map.- Czyżby PACOM zamierzał powołać sztab kryzysowy w związku z wydarzeniami w Chinach?- Jak powiedziałem, to tylko zwykła ostrożność, generale.- W dzisiejszych czasach wszyscy mają kłopoty z terrorystami.Wszędzie odbywają się zamachy, w Moskwie, Berlinie, Seulu czy Tokio.- To prawda, generale, ale w żadnym innym kraju nie ogłoszono pełnej gotowości bojowej sił zbrojnych.Oficjalne rozkazy dla wojska są transmitowane w radiu i telewizji co pół godziny.Okręty Ludowej Armii Wyzwoleńczej wpłynęły do Cieśniny Tajwańskiej.Nasza admiralicja już skierowała część floty na Morze Wschodniochińskie.Clark pokiwał głową i zawrócił.Chiny? - pomyślał, oparłszy się ramieniem o ścianę przy drzwiach.W sali odpraw wrzało jak w ulu, podoficerowie ze służb technicznych niemal się przekrzykiwali.To naprawdę nie moje przedstawienie, powtórzył w myślach.- Kto to był, do cholery? - doleciało zza drzwi pytanie któregoś z oficerów.- Clark.Podobno ma objąć Koreę.Nate uśmiechnął się.Korea byłaby ukoronowaniem jego kariery, nagrodą za tyle lat ciężkiej pracy.Niewiele zagranicznych kontyngentów budziło takie zainteresowanie i było utrzymywanych w ciągłej gotowości, jak amerykańskie siły w Korei.- Kawał chłopa z tego sukinsyna.Ciekawe, jak się z nim służy.- To piechociarz - wtrącił trzeci głos.- Zdołał wrócić z Europy, bo nie mieścił się do czołgu.- Clark uniósł brwi i uśmiechnął się jeszcze szerzej.Prawie już zapomniał, jak plotkarskie jest środowisko młodszych oficerów sztabowych.- Z drugiej strony, to śmierdzący przypadek.Jego żona jest Chinką.- Uśmiech błyskawicznie zniknął z twarzy generała.- Jakimś naukowcem albo czymś w tym rodzaju.- Naprawdę? Autentyczną Chinką, z Azji?- Nie, z tutejszych emigrantów.Tak czy inaczej, trzeba na niego uważać, bo to piechociarz.Ma opinię pluszowego misia, podobno nigdy nie podnosi głosu na podwładnych.Ale za zamkniętymi drzwiami byłby ci gotów wygryźć drugą dziurę w dupie, gdyby zauważył, że niedostatecznie troszczysz się o swój oddział.“Dlaczego wczoraj żołnierze nie stali w równych trzech kolumnach?” - dodał głośniej, basem, naśladując dowódcę.- "Po co trzymałeś ich na słońcu? Nie widziałeś, że sto metrów dalej jest cień?".- Dość! Uwaga wszyscy! - Clark rozpoznał głos kapitana, z którym przed chwilą rozmawiał.- Mamy godzinę na to, żeby zakończyć przygotowania do odprawy.Zróbcie coś wreszcie z tymi mapami!- Jakim kolorem zaznaczyć jednostki chińskiej armii? Czerwonym?- Tak, może być - odparł któryś z oficerów.- A rosyjskie na niebiesko?- Na zielono - wtrącił drugi.- Niebieski zostawiajcie zawsze dla tych, którzy walczą po słusznej stronie.Clark znów się rozchmurzył.Niebieski dla tych, co walczą po słusznej stronie, powtórzył w myślach.Zatem dzisiaj niebieskie kredki mogły odpocząć, nie było większych szans, by na mapach operacyjnych pojawiły się znaczki jakichkolwiek formacji amerykańskich.- Dobra, zaczynamy! - rozkazał w sali odpraw kapitan.- Pierwsza jednostka: CHICOM, czterysta jedenasta dywizja piechoty, osiemdziesiąt pięć procent stanu, Dziamusi.Nate ruszył w głąb korytarza, coraz głębiej utwierdzając się w przekonaniu: “To nie moje przedstawienie, nie mam z tym nic wspólnego”.Ledwo wszedł do obszernego gabinetu, wyczuł, że coś jest nie tak.Spodziewał się szerokich uśmiechów, serdecznych uścisków dłoni, klepania po plecach.Zamiast tego w milczeniu wskazano mu miejsce w półkolu krzeseł stojących naprzeciwko biurka generała Dekkera, szefa sztabu generalnego armii amerykańskiej.- Siadaj, Nate - rzucił dowódca.Dwu- i trzygwiazdkowi generałowie nawet nie wstali na powitanie starszego stopniem kolegi.Perspektywa awansu w jednej chwili rozpłynęła się we mgle.A więc stan spoczynku.Dlaczego?- Nate - zaczął Dekker - wiem, że rozeszły się już plotki o twoim awansie na stanowisko naczelnego dowódcy sił w Korei.Jeśli mam być szczery, w pełni zasłużyłeś na ten awans.Clark zagryzł wargi.Gorączkowo usiłował sobie przypomnieć, czy nie popełnił ostatnio jakiegoś kardynalnego błędu.- Przejdę od razu do rzeczy, Nate.Zapadła ostateczna decyzja, by powierzyć ci naczelne dowództwo amerykańskich sił na Pacyfiku.Dekker zamilkł, oczekując jego reakcji.Clark odczekał chwilę, żeby się opanować, po czym powiedział:- Cała ta formacja ma wkrótce zostać zlikwidowana.- Robimy wszystko, aby ją utrzymać, Nate.- To i tak stanowisko dwugwiazdkowe.- Było dotychczas.Kongres zakończył weryfikację naszej struktury organizacyjnej i nie tylko utrzymał siły pacyficzne, ale jeszcze podniósł rangę ich dowództwa.Będziesz miał pod sobą cały dziewiąty korpus.- Przecież dziewiąty składa się tylko z jednej dywizji - odparł szybko Clark, zachodząc w głowę, dlaczego reaguje w ten sposób.Powinien albo regulaminowo przyjąć rozkaz, albo krótko i uprzejmie zrezygnować z zaszczytu.- A kto obejmie dowództwo w Korei?- Tim Stanton - wtrącił siedzący obok niego po lewej szef pionu personalnego.Tim pochodził z tego samego rocznika Akademii West Point, co on.Przynajmniej nie wsadzą tam jakiegoś gówniarza, przemknęło mu przez myśl.- To odpowiedni człowiek - powiedział.- Nie gorszy od ciebie, Nate - odparł Dekker.- Niektórzy z nas tu obecnych są zdania, że w ogóle nie ma lepszych od ciebie.Właśnie dlatego przekazujemy ci dowództwo USARPAC.- Wymówił nowy akronim jednym tchem, jak powszechnie znane słowo.Clark westchnął ciężko.Nosił na piersi całą masę baretek, miał nienaganny przebieg służby od dowódcy plutonu do dowódcy korpusu.W sztabie Dekkera najprawdopodobniej zdołałby za kilka lat z honorem odejść w stan spoczynku.Prawie przez cały ubiegły rok od powrotu z Europy kręcił się po Waszyngtonie, smarując wazeliną serca wpływowych polityków.A teraz miał objąć dowództwo całkiem podrzędnej formacji.- Proszę mi wybaczyć, generale - rzekł - z całym szacunkiem muszę zauważyć, że to jakiś stek bzdur.Dekker skrzywił się z niesmakiem i przesunął stosik papierów na biurku.W świetle lamp zabłysnął niebieski kamyk w jego znaczku Akademii West Point.Był o cztery lata starszy i gdy Clark wstąpił do szkoły, znalazł się w dowodzonej przez niego kompanii.Dekker zawsze był o jeden stopień starszy od niego rangą.- Mam nadzieję, Nate, że jednak odlecisz do Fort Shafer, aby objąć to stanowisko
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|