[ Pobierz całość w formacie PDF ] .- Nie miał wyboru - powiedział Stilgar.- Właśnie, Stil.Ja też nie mam wyboru.Powinienem być Imperatorem z powoduurodzenia, z powodu intelektu, z powodu wszystkiego, co się we mnie znalazło.Wiem nawet,czego wymaga Imperium: dobrych rządów.- Naibowie mają takie stare określenie - rzekł Stilgar - "Sługa Siczy".- Pamiętam twoje nauki, Stil - odparł Leto.- "Dla prawidłowego wyboru władcy plemięmusi wiedzieć, jak rozpoznawać ludzi swym życiem dających przykład, jak powinnizachowywać się rządzący".- Kiedy nadejdzie czas, złożysz Przysięgę Imperialną.Najpierw dowiedz, że potrafiszzachowywać się jak władca - powiedział Stilgar czerpiąc z fremeńskiego doświadczenia.Leto roześmiał się nieoczekiwanie.- Wątpisz w moją szczerość, Stil?- Oczywiście, że nie.- W moje prawo do tronu?- Jesteś, kim jesteś.- A jeżeli zrobię coś, czego się po mnie oczekuje, będzie to miarą mojej szczerości, tak?- Taka jest fremeńska praktyka.- Zatem nie mogę okazywać uczuć, które kierują moimi czynami?- Nie rozumiem, co.- Jeżeli zawsze będę zachowywać się właściwie, bez względu na to, ile kosztować mniebędzie stłumienie pragnień, to będzie stanowić miarę mojej wartości?- Taka jest podstawa samokontroli, młodzieńcze.- Młodzieńcze! - Leto potrząsnął głową.- Aaach, Stil, dajesz klucz do racjonalnej etykirządzenia.Muszę okazywać stałość, starać się, aby każda moja czynność była zakorzeniona wtradycji.- Zgadza się.- Ale moja przeszłość sięga głębiej niż wasza!- A jaka to różnica.- Ja nie mam pierwszej osoby liczby pojedynczej, Stil.Jestem wielością osób, mamwspomnienia starsze, niż potrafisz to sobie wyobrazić.Takie jest moje brzemię, Stil.Jestemzorientowany na przeszłość.Jestem obciążony wrodzoną wiedzą, która opiera się nowościom.Zmiany wprowadzone przez Muad'Diba są dla mnie nieważne.- Gestem pokazał pustynię.Jegoramię zatoczyło łuk, by objąć krajobraz za nimi.Stilgar odwrócił się i spojrzał na Mur Zaporowy.Od czasów Muad'Diba pod muremwybudowano osiedle dające schronienie ekipie planetologów pomagających rozwijać roślinneżycie na pustyni.Stilgar łatwo wypatrzył ślady, rezultat działalności człowieka.Zmiana? Tak.Cechą osady było to, iż domy stały w szeregach.Ta dokładność go przerażała.Stał w milczeniu,ignorując drapanie ziaren piasku pod filtrfrakiem.Osiedle stanowiło obrazę tego, czym była taplaneta.Nagle Stilgar zapragnął, by zawodzący, kołujący wiatr opadł na wydmy i zniszczył tomiejsce.Zadygotał na tę myśl.- Czy zauważyłeś, Stil - powiedział Leto - że te nowe filtrfraki to fuszerka? Zbyt dużotracą wody.Stilgar powstrzymał się od pytania: "A nie mówiłem?" W zamian powiedział:- Nasi ludzie coraz bardziej uzależniają się od pigułek.Leto pokiwał głową.Pigułki zmieniały temperaturę ciała, redukując straty wilgoci.Byłytańsze i łatwiejsze w użyciu niż filtrfraki, ale nakładały na użytkownika inne brzemiona, międzyinnymi powodowały zwolnienie reakcji i okresowe utraty ostrości widzenia.- Dlatego tu przyszliśmy? - zapytał Stilgar.- Rozmawiać o produkcji filtrfraków?- Czemu nie? - odpowiedział Leto pytaniem.- Skoro nie chcesz słuchać tego, o czymmuszę mówić!- Czemu nie? - odpowiedział Leto pytaniem.- Skoro nie chcesz słuchać tego, o czymmuszę mówić!- Dlaczego mam się strzec Alii? - Gniew zabarwił mu głos.- Dlatego, że kusi dawnych Fremenów, namawiając ich do oparcia się zmianom, a samaprzyniosłaby zmianę straszliwszą, niż możesz sobie wyobrazić.- Robisz z igły widły! Jest prawdziwą Fremenką.- Aach, zatem prawdziwi Fremeni trzymają się dawnych obyczajów? Ja też mampradawną przeszłość, Stil.Gdybym dał wolną rękę skłonnościom, narzuciłbym społeczeństwuzastój i całkowite uzależnienie od uświęconych obyczajów przeszłości.Kontrolowałbymmigrację, tłumacząc to tym, że sprzyja nowym ideom, a nowe idee są zagrożeniem dla samejistoty życia.Każde maleńkie planetarne polis rozwijałoby się po swojemu, stając się tym, czymbyć by chciało.W końcu Imperium rozpadłoby się, przytłoczone brzmieniem różnic.Stilgar poczuł suchość w gardle.Te słowa mogłyby wyjść z ust Muad'Diba.Byłyparadoksalne, przerażające.Ale jeżeli pozwoli się na jakąkolwiek zmianę.Potrząsnął głową.- Przeszłość może wskazać właściwy kierunek zachowania, jeżeli się nią żyje, Stil, aleokoliczności ulegają zmianom.Stilgar musiał się z tym zgodzić.Jak więc należało się zachowywać? Spojrzał ponadramieniem Leto na pustynię, nie dostrzegając jej.Tędy chadzał Muad'Dib.W miarę, jak słońcekontynuowało wspinaczkę, równina stawała się królestwem złotych cieni i purpurowych wirówkamiennego pyłu, zwieńczonych pióropuszami kurzu.Poznał teraz z daleka pyłową mgłę wiszącązazwyczaj nad Granią Habbanja.Pustynia ukazywała się jego oczom jako ciąg malejącychwydm, krzywizn przechodzących jedna w drugą.Przez przydymiony blask żaru widział roślinywypełzające na skraj pustyni.Muad'Dib sprawił, że w tym niegościnnym miejscu zakiełkowałożycie: miedziane, złote, czerwone kwiaty, kwiaty żółte, rdzawe i brunatne, szarozielone liście,kolce i krzaki dające skąpe, surowe cienie.Narastający żar dnia wprawiał je w falowaniewywołane wibracją powietrza.Po chwili Stilgar powiedział:- Jestem przywódcą Fremenów; ty jesteś synem księcia
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|