Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wbrew temu, co twierdził Kyle, znała ten statek lepiej niż którykolwiek z nich.Znała go tak, jak może go znać dziecko, które dorastało na jego pokładzie.Zna­ła miejsca w ładowniach, gdzie nie mógłby się wcisnąć żaden doro­sły człowiek.Wspinała się na maszty i huśtała na takielunku, tak jak inne dzieci wspinają się na drzewa.Nawet jeśli nie pełniła regu­larnych wacht, znała zadania każdego pokładowego marynarza i potrafiłaby je wykonać.Nie umiała splatać końców liny równie szybko jak najlepszy fachowiec na “Vivacii”, lecz potrafiła wyko­nać staranne, mocne sploty i jak nikt cięła oraz szyła płótno żaglo­we.Od początku zgadywała, że takie było zamierzenie jej ojca, gdy wprowadził ją na pokład - aby poznała żaglowiec i pracę wszyst­kich członków załogi.Niech sobie Kyle nią gardzi i traktuje jak zwy­kłą dziewczynę! Althea wiedziała, że ojciec ceni ją nie mniej niż swo­ich trzech synów, którzy zmarli podczas krwawej zarazy.Nie była namiastką syna; była następczynią Ephrona Vestrita.Mogła więc bez obawy przeciwstawić się poleceniu Kyle'a; rów­nocześnie wiedziała jednak, że jej szwagier za odmowę wykonania rozkazu ukarałby marynarzy, a do tego nie chciała dopuścić.To ona pokłóciła się z kapitanem; sama rozpoczęła ów spór.Postanowiła zatem cierpieć w milczeniu, zwłaszcza że wbrew opinii Kyle'a dba­ła także o innych, nie tylko o siebie.“Vivacia” zasługiwała na dobrą załogę, a - oprócz Havena - jej ojciec świetnie dobrał sobie ludzi.płacił im zresztą nieźle, więcej niż wynosiła aktualna stawka, pra­gnął bowiem zatrzymać przy sobie najzdolniejszych i najbardziej pracowitych.Althea nie chciała dać Kyle'owi pretekstu do zwolnie­nia któregoś z nich.Znowu poczuła wyrzuty sumienia, że nie wsta­wiła się za Brashenem.Próbowała o nim nie myśleć, lecz obraz młodzieńca ciągle się pojawiał - młody Treli stał ze skrzyżowanymi na piersiach ramiona­mi i jak zwykle patrzył na nią z góry.Zaciśnięte usta wyrażały dez­aprobatę, brązowe oczy zwęziły się w szparki, krótki zarost na bro­dzie zdradzał zmartwienia.Może Brashen był dobrym marynarzem pokładowym i obiecującym oficerem, jednakże wydawał się jej straszliwie napuszony.Porzucił wprawdzie rodowe nazwisko, lecz nie arystokratyczne maniery.Althea szanowała go za ambicję i cią­głe pragnienie doskonalenia się - doszedł przecież do pozycji ofice­ra - natomiast irytował ją sposób bycia Brashena.Zachowywał się on i odzywał w taki sposób, jak gdyby uważał, że został stworzony po to, by dowodzić.A przecież w obecnych okolicznościach powi­nien porzucić wielkopańskie przyzwyczajenia.Stoczyła się nagłe z koi i lekko wylądowała na podłodze.Pode­szła do swojego marynarskiego kufra i odrzuciła wieko.Tu znajdo­wały się rzeczy, które powinny jej pomóc zapomnieć o wszystkich nieprzyjemnych sprawach.Widok błyskotek, przeznaczonych dla Seldena i Malty, teraz trochę ją zdenerwował.Na te podarki dla sio­strzenicy i siostrzeńca wydała sporo pieniędzy.Zawsze lubiła ich oboje, ale teraz uświadomiła sobie, że są dziećmi Kyle'a i tym sa­mym stanowią dla niej zagrożenie.Wyjęła i odłożyła wyszukanie ubraną lalkę, którą kupiła dla Malty, obok położyła jaskrawo po­malowanego bąka dla Seldena.Pod spodem leżały sztuki jedwabiu z Kła.Srebrnoszarą przeznaczyła dla matki, fiołkoworóżową dla Keffrii, zieloną zaś wybrała dla siebie.Pogładziła materiał grzbietem dłoni.Śliczny, lejący się jedwab.Wyjęła z kufra koronkę w kolorze kremowym, którą wybrała na la­mówki do wymyślonego stroju.Zamierzała natychmiast po powro­cie do Miasta Wolnego Handlu udać się z na Ulicę Krawców i skło­nić Panią Violet, aby z tych materiałów uszyła jej suknię na Letni Bal.Usługi krawcowej były kosztowne, jednak tak delikatny jedwab wymagał zręcznej obróbki.Althea potrzebowała stroju, który podkreśliłby jej wąską talię i krągłe biodra; może w ten sposób przycią­gnie do siebie bardziej męskiego tancerza niż mały braciszek Brashe­na.Pomyślała, że suknia nie może być zbyt ciasna w talii, ponieważ na Letnim Balu grano raczej wesołe tańce i dobrze byłoby, gdyby Althea mogła swobodnie oddychać żwawo wywijając.Spódnica po­winna być obszerna, aby falowała podczas skomplikowanych figur tanecznych, jednak nie za szeroka, bo taka tylko by przeszkadzała.Kremowa koronka dobrze obramuje dekolt i może uwydatni choć trochę niewielki biust.Ostatnio Althea zaczesywała włosy do góry i na bal zamierzała podpiąć je srebrnymi spinkami.Jej włosy były równie proste jak ojca, lecz gęste i w pięknym ciemnym odcieniu.Może matka w końcu pozwoli jej założyć srebrne korale, które po­zostawiła Althei babka.Nominalnie należały do dziewczyny, ale Ro­nica jakoś nie potrafiła się z nimi rozstać; stale podkreślała, jak są rzadkie i cenne i jak łatwo przypadkowo je zniszczyć.Korale paso­wałyby do srebrnych kolczyków, które Althea kupiła sobie kiedyś w Mieście Wolnego Handlu.Wstała, rozwinęła jedwab i przyłożyła do ciała.Lustro w kaju­cie było małe i nie mogła w nim zobaczyć nic więcej poza opaloną twarzą i ramionami z udrapowanym zielonym materiałem.Wygła­dziła jedwab i w tej samej chwili uprzytomniła sobie, jak szorstkie są jej dłonie.Potrząsnęła głową [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript