Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Doszła pani, czemu się na to zdecydowała?- Twierdzi, że się nudziła.- A pani jej wierzy?Harriet najeżyła się.Co on może o tym wiedzieć?- A czemu nie? Jest inteligentna, a szkoła prawdopodobnie niedostarcza jej odpowiednich bodzców.Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale najwyrazniej w ostatniejchwili zmienił zdanie.Upił łyk wina i odezwał się:- Moja matka powiedziała mi kiedyś, że rodzicielstwo daje okazję dopopełnienia większej ilości błędów niż cokolwiek innego.- Chce pan powiedzieć, że popełniłam błąd w stosunku do Carrie?- Nic podobnego.Sugeruję raczej, jak już wspominałem, że niepowinna pani wymagać od siebie zbyt wiele.Prawdę mówiąc, Harriet nie bardzo miała ochotę przywoływaćwydarzeń tamtego dnia.Teraz rzeczywiście przypisywanie sobie winy zazachowanie Carrie wydawało jej się lekką przesadą, skoro jednakporuszył tę kwestię, odparła:- Był pan bardzo dobry dla Carrie.i dla mnie, dlatego właśnie tujestem.Chciałabym zapewnić, że wszyscy jesteśmy panu bardzowdzięczni.Obawiam się, że ostatnio, kiedy się widzieliśmy, nie byłam wstanie tego z siebie wykrztusić.Machnął ręką.- Była pani zdenerwowana, to zrozumiałe.Zresztą, otrzymałem jużpodziękowania od pani ojca. - Naprawdę? Nic mi nie mówił.Kiedy pan z nim rozmawiał?- Gawędzimy dość często, kiedy wychodzi na spacer z Tobym, a jauwijam się po ogrodzie z nożycami.To dla Harriet było coś nowego.Jej ojciec ani razu nie wspomniał, żezawarł znajomość z Willem.- No cóż - westchnęła - oto kolejny dowód, że nikt mi o niczym niemówi.Nie zmienia to faktu, że chcę pana przeprosić, to, copowiedziałam, było niedopuszczalne.Uniósł brwi.- Proszę mi przypomnieć, co pani powiedziała?Można by pomyśleć, że kpi z niej sobie, ale chyba jednak nie?- Oskarżyłam pana, że nie wie pan, o czym mówi, bo pańskie dziecinie mieszkają razem z panem.- Całkiem sensowne oskarżenie, a moja była żona na pewno by się zpanią od razu zgodziła.- Tego nie wiem, ale nie miałam prawa niczego takiego sugerować.Przepraszam.No, z głowy.Zrobiła to.Misja spełniona, przeprosiny wygłoszone.Teraz może się rozluznić, dopić wino i wracać do domu.Siadła głębiej wfotelu, założyła nogę na nogę i zaczęła nerwowo kiwać stopą.- Nie lubi pani przepraszać, prawda? - powiedział po chwili milczenia.Lekko spłoszona jego spostrzegawczością, spytała:- A czy ktokolwiek lubi?- Ja uwielbiam.Przeprosiny to moja specjalność.Zawsze popełniamjakieś gafy i wciąż muszę kajać się z powodu kolejnych faux pas.Lepiejniech mi pani opowie o swojej nowej pracy.Najpierw jednak chciałbymwiedzieć, jak w ogóle może pani się czymś takim zajmować.Co taka miładziewczyna może mieć wspólnego ze światem komputerów, który mnieosobiście kojarzy się głównie z ziewaniem?Westchnęła ciężko.- Gdybym dostała funta za każdym razem, kiedy ktoś mnie o to pyta,byłabym bogatsza niż Bill Gates. - Przepraszam za ten banał.- Nic takiego, jestem przyzwyczajona.Otóż po pierwsze, aby byćnaprawdę dobrym analitykiem, trzeba dysponować specyficzną strukturąumysłu.Istnieje teoria, że tylko ograniczona liczba ludzi jest genetyczniepredysponowana do zawodu programisty.- A pani do nich należy?- Na to wygląda.Nie jest to kwestia inteligencji jako takiej, raczejsposobu myślenia.- Dla mnie to trochę naciągane.Uśmiechnęła się.- Niewykluczone.Istnieje też rozpowszechnione mniemanie, jakobyprzemysł komputerowy rozwijał się szybciej niż jakikolwiek inny.- A tak nie jest?- Nie.Właśnie z tego powodu, że brakuje ludzi obdarzonych od-powiednim potencjałem intelektualnym.Jasne, że pełno jest w tejdziedzinie młodych geniuszy, ale zazwyczaj okazują się oni bezuży-teczni, natomiast wysokiej klasy programiści to prawdziwa rzadkość, nawagę złota.- No dobrze, ale skąd ta fascynacja? Przecież to tylko maszyny.- Może dla pana.Natomiast dla kogoś takiego, jak ja, oznacza todoskonałą interakcję.Komputery nie dyskutują, przetwarzają tylko dane,które się do nich wprowadza.Mówi pan maszynie, co ma zrobić, a onawykonuje polecenie, bez zbędnych pytań.- Z mojego skromnego doświadczenia wynika, że wcale nie zawszetak jest.- To dlatego, że wprowadza pan niewłaściwe instrukcje.Tak więcwina leży po pańskiej stronie.Bo to jest tak - pochyliła się do przodu -trzeba pamiętać o tym, że dla komputera nie ma żadnych niuansów,maszyna nie posiada intuicji i nie wykazuje inicjatywy.Komputery nigdynie wątpią w siebie i nie kwestionują sensu swojej egzystencji.Obce imsą ukryte podteksty, toteż jako programista, człowiek nabiera nawykupostrzegania rzeczy i ludzi w sposób dość dosłowny.- Tak więc, gdyby pojawił się jakiś Szybki Bill i próbował na paniswoich subtelności, powiedzmy jakichś komplementów, nastą- piłoby przepalenie bezpiecznika i pojawiłby się komunikat: Przepraszam, dane nie kwalifikują się do przetworzenia!" Wiedząc, żesię z niej nabija, zauważyła:- Owszem, tylko bez  przepraszam".Uśmiechnął się.- Chyba że szczególnie dręczyłyby panią wyrzuty sumienia.- Czy próbuje pan wyciągnąć ze mnie kolejne przeprosiny?- Nie.Myślę, że na tym polu spisała się już pani znakomicie.Możewłączę jakąś muzykę?- Zależy, co pan zaproponuje.Przeglądając swoją kolekcję płyt, Willoznajmił:- Właściwie cokolwiek pani sobie zażyczy, oprócz papki dla uszuspod znaku pop.- Czy wyglądam na kogoś, kto by tego słuchał?- Nie, ale chciałem się upewnić.Co pani powie na REM?- Zwietnie.- Ejże, czyżby była już pani na tyle dorosła, aby docenić taką muzykę?- No, to już jest obelga.W dodatku traktuje mnie pan, jak jakąś gęś.- Nic podobnego, to komplement!Włożył Reveal do odtwarzacza i wrócił na sofę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript