Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I ten toniecodzienny widok zaskoczył i przeraził Francuzów, którym pózniej nikt nie dawał wiary.Natomiast wznanych nam recenzjach i artykułach na temat książki Chapelle a wątek autobiograficzny jest zupełnieprzemilczany, a fabułę interpretuje się jako  wytwór bardzo nowoczesnej wyobrazni autora.Tymczasem wiosce groziła szybko postępująca fizyczna zagłada.Głód doskwierał coraz bardziej.Niepozostawało nic innego, jak szukać pracy mogącej przynieść chociaż skromne dochody.Ponieważ namiejscu żadnej pracy nie było, wielu mieszkańców w jej poszukiwaniu musiało opuścić wioskę, trafiającdo okolicznych wiosek rybackich i do miasteczek.Niektórzy docierali aż do Gdańska.Większość z nichjuż do wioski nie wracała.Bo i prawdę mówiąc, nie było do czego.Okazało się bowiem, że silne więzy,jakie od wieków łączyły tych ludzi, nagle prysły i z roku na rok wieś pustoszała.Rozgoryczeni, nie52 mogąc zrozumieć przemian, jakie się na świecie dokonały i nagle wtargnęły w ich życie, coraz częściejsprzedawali.swój nędzny dobytek i emigrowali.Wielu popłynęło do Kanady, gdzie ich potomkowie dodziś mieszkają w niewielkim osiedlu nad brzegiem Atlantyku o nazwie New Roseve, co niektórzybłędnie wymawiają jako  rołziw.I tak to wioska przestała praktycznie istnieć.Szacuje się, że mniejwięcej połowa jej byłych mieszkańców osiedliła się w okolicy, gdzie ich potomkowie mieszkają do dziś.Wciąż czekają, oczywiście, na ponowne przyjście Madonny, która ma ich wyzwolić z niedoli albowskazać, gdzie mają Jej szukać, by ponownie mogli żyć godnie.Wielokrotnie myśleli, że to już, że znakina niebie i ziemi  których z utęsknieniem wypatrywali  mówią, że już przyszła, że jest z nimi ipozostanie na zawsze, ochraniając ich przed złem swym alabastrowym płaszczem.Za każdym razemczekał ich kolejny zawód.53 IVTrzeba podkreślić, że kaszubska Madonna intrygowała nie tylko artystów czy pisarzy, lecz również iprzedstawicieli nauki.Pierwszym uczonym, którego zainteresowała (pomijając markiza Orii, który  jaksię zdaje  pod koniec życia zaczął zbierać materiały na Jej temat) był slawista rosyjski, AleksanderHilferding, który  w towarzystwie Floriana Ceynowy  latem 1856 roku odbył podróż po Kaszubach wcelu zbierania materiałów do większej rozprawy naukowej.Dzieło to ukazało się sześć lat pózniej wPetersburgu pod nieco mylącym tytułem:  Pozostałości Słowian  na południowym brzegu Bałtyku.Jednak o Madonnie wspomina on w innej rozprawie, która była faktycznie drukowaną  z jakichśwzględów przez carską cenzurę okrojoną  wersją odczytu, jaki Hilferding wygłosił w CesarskiejAkademii Nauk w Petersburgu po powrocie z Kaszub, a którego tytuł brzmiał:  O mitach i legendachpółnocnych Kaszubów: wspomnienie z podróży naukowej.Znajdujemy tam kilka ustępówświadczących niezbicie, iż autor odwiedził naszą wioskę i rozmawiał z jej mieszkańcami.Przytoczmyzatem istotne dla naszych celów fragmenty: .Jadąc na zachód od Wielkiej Wsi, skręciliśmy nieco kupółnocy, gdzie  jak nas zapewniono  mieszkają jeszcze ostatni potomkowie dziwnego ludu, mówiącegojakimś osobliwym dialektem.Doktor Ceynowa też tam nigdy nie był i myślał, że narosła przez wiekilegenda o tej okolicy jest po prostu legendą, niczym więcej.Zajechaliśmy tam nie bez kłopotów, bo leśnadroga, nie uczęszczana widać, była ledwie przejezdna.Gdy w końcu dotarliśmy na miejsce, oczomnaszym ukazał się dość smutny, a nawet ponury widok: biedne, rozwalające się chaty, poletka leżąceugorem, zarośnięte chwastami ogródki przy domach.Po ruinie kościółka, o której nam wcześniejopowiadano; nawet śladu nie pozostało.Zawalił się on na skutek obsunięcia wysokiego klifu, przyktórym wioskę kiedyś założono.Proszę sobie wyobrazić, że nawet cmentarz osunął się wraz ze skarpą,co wywołuje apokaliptyczne wprost asocjacje.Jedynie stosunkowo niedawno wybudowana latarniamorska wyróżniała się solidną konstrukcją.Bieda z nędzą, jak w wielu naszych wioskach.DoktorCeynowa  gdyśmy z powozu wysiedli  próbował rozmawiać z mieszkańcami, lecz nie przejawialiwiększej po temu ochoty.Sporo czasu minęło, zanim przełamaliśmy ich nieufność.Przysłuchiwałem sięstojąc z boku i ze zdumieniem stwierdziłem, że w języku ich jest niebywała wprost ilość zapożyczeń i tonie tylko z niemieckiego czy polskiego  co byłoby zrozumiałe  ale również z wielu innych języków.Słuchałem, przyznać panom muszę, zafascynowany, gdyż wychwyciłem nawet pojedyncze słowanieindoeuropejskie.Czytałem, że tę właściwość napotkać można u niektórych ludów koczowniczychalbo wędrownych, jak Cyganie  którzy wędrując z kraju do kraju, podłapują i asymilują pewne cechyjęzykowe.To, natomiast, jest ludek osiadły i to od wieków, który nie tylko, że nigdy nie wędrował, ale jak sami mieszkańcy to nam mówili  nawet do najbliższych miasteczek nigdy albo prawie nigdy niejezdził.Przyczyną tego ostatniego była  i jest  głęboka uraza do życia miejskiego i wszystkiego, co zmiastem jest związane.Uważają oni bowiem, że całe zło tego świata właśnie w miastach ma swe zródło [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript