Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Kapitan składał sobie po cichu gratulacje, że właśnie temu poważnemu żonkosiowi Aschowi kazał asystować żądnej przeżyć Lizie.Uwa­żał to za dobre, może nawet za genialne posunięcie.- Tak źle znowu nie jest - powiedział Soeft.- Trzeba przyznać, że Asch to mężczyzna stuprocentowy.Nie ma nic prze­ciw kobietom.Jest tylko zwolennikiem wolnego kłusownictwa i zasadniczo przeciwny jakiejkolwiek organizacji na tym polu.- Interesujące - rzucił Witterer.- Jeszcze we Francji - mówił dalej Soeft upajając się wspo­mnieniami - wyglądało to zupełnie inaczej.Tam bez trudu mo­głem robić, co mi się podobało.Również Wedelmann przymykał oboje oczu.Jeśli zaś chodzi o Ascha, to wprawdzie mego przy­bytku nie odwiedzał, ale go też nie sabotował.Nic więcej nie chciałem.- Jakże to było? - zapytał Witterer ze zdumieniem.- Ba­teria miała we Francji swój własny burdel?- Ma się rozumieć - odpowiedział Soeft z dumą.- Było to wyłącznie moją zasługą, choć nie chcę umniejszać również zasług szefa baterii.Jego zarządzenia administracyjne były bar­dzo pożyteczne.Nikt nie kwestionował ważności tego rodzaju przedsięwzięcia.- Z wyjątkiem Ascha! - wtrącił Krause.Soeft zrobił bagatelizujący ruch ręką.Ulubiony temat porwał go.- Widzi pan kapitan - ciągnął dalej - taki burdel to insty­tucja podtrzymująca siłę bojową armii.- Co przez to rozumiecie? - zapytał zaskoczony tą rozmową Witterer.- Przede wszystkim - kontynuował Soeft z wielkim zapa­łem - dziewczęta podnoszą w wojsku dobry nastrój.Kto kocha, ten ma dobry humor.Poza tym rozrywka.Niezależnie od okolicz­ności każdy mężczyzna, zwłaszcza żołnierz, odczuwa pewne po­trzeby fizyczne.Z potrzebami tymi, które w okresie wojny pozycyjnej automatycznie rosną lub też w miarą oddalania się od frontu zwiększają się, należy się liczyć.Czy mam rację?- Hm! - bąknął Witterer.- Dowódca z poczuciem odpowiedzialności - ciągnął Soeft takim tonem, jak gdyby dyktował jakiś przepis w tym wzglę­dzie - nie może uchylać się od tego rodzaju problemów.Ciało domaga się swoich praw.Natury prymitywne wykazują w takich okresach tendencje do popełniania gwałtów.Subtelniejsi, których spotyka się rzadziej, poszukują miłości.Obojętni rzucają się na pierwszą lepszą napotkaną kobietę.Tu, właśnie tu tkwi problem.Powstaje mianowicie niebezpieczeństwo chorób wenerycznych, które automatycznie czynią człowieka niezdolnym do walki.Cho­dzi więc o zapobieganie osłabieniu ducha bojowego.Aby tego umknąć, trzeba zakładać burdele.- To brzmi logicznie - powiedział Witterer nie bez pewnego wahania.- Zupełnie logicznie.- Jest też logiczne - stwierdził Soeft z głębokim przekona­niem.- A może pan kapitan przypuszcza, że tych kilka kociaków z zespołu rozrywkowego potrafi choćby w części zaspokoić zapotrzebowanie?- Wolnego, Soeft, wolnego - powiedział Witterer ostrzegaw­czo.- Dajcie spokój tym porównaniom.Są więcej niż śmiałe.Chodzi tu bądź co bądź o damy z towarzystwa.Soeft uśmiechnął się, wcale nie skonfundowany słowami Witterera.- Dlaczego pan kapitan mnie to mówi? Proszę po­wiedzieć to raczej ogniomistrzowi Aschowi.Jemu jest to po­trzebniejsze.Bo on ostatecznie siedzi u źródła.Przecież pan ka­pitan sam go posłał.Mógł pan równie dobrze przyjść do mnie - powiedziała Liza Ebner i rozejrzała się dokoła z niezadowoleniem.- Czyżby pan sądził, że może pan komenderować mną jak swoimi żołnie­rzami?- Nie komenderuję żadnymi żołnierzami - odpowiedział Asch bardzo nieuprzejmie.- Pozostawiam to innym.- Czy to było pod adresem kapitana Witterera?- Proszę go zapytać, czy się czuje dotknięty.Ale niech pani odłoży to na później.A przede wszystkim proszę usiąść.Liza Ebner patrzyła na Ascha jak na potwora, w dodatku trę­dowatego.Potem raz jeszcze rozejrzała się dokoła i zmarszczyła pogardliwie swój foremny nosek.Znajdowali się w głównej izbie świetlicy żołnierskiej nr l, w miasteczku przyfrontowym.Przypominała mocno zrujnowaną poczekalnię trzeciej klasy w jakiejś garnizonowej dziurze.Bra­kowało tylko rozkładów kolejowych.Za to na zniszczonych ścia­nach wisiały plakaty reklamowe mówiące o konieczności wy­trwania.Nie brakło również führera.Obecnych było tylko niewielu żołnierzy, gdyż prawdziwa go­dzina "opieki" jeszcze się nie zaczęła.Upragnioną ćwiartkę roz­cieńczonego wina dla podniesienia ducha bojowego wydawano zazwyczaj dopiero po zapadnięciu ciemności.Z popołudniowej herbaty albo zupy chlebowej wszyscy wtajemniczeni wspaniało­myślnie rezygnowali.Tak więc obecni na sali zabłąkali tu się raczej przypadkiem.W kącie skrzeczał bez przerwy głośnik.Nikt go nie słuchał.Ustawiczne ryki radia były w tej wojnie tym, czym powietrze dla płuc.Liza Ebner usiadła na ławce naprzeciwko Ascha [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript