[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Pendergast poczuł, że coś nieodparcie przyciąga jegospojrzenie do osobliwości w centrum tego niesamowitegowzoru.Spojrzał tam i już nie mógł oderwać oczu.Uczyniłdrobny wysiłek, potem większy, zdumiewając się potęgąobrazu, który zniewolił jednocześnie jego umysł i wzrok.Tostało się tak nagle, tak podstępnie, że nie zdążył sięprzygotować.Czarna dziura w centrum mandali wydawała siężywa, pulsowała, pęczniała odrażająco, rozwierała się niczymjakiś plugawy anatomiczny otwór.Miał wrażenie, że pośrodkujego czoła otwarła się podobna dziura, że niezliczone milionywspomnień, doświadczeń, opinii i przekonań, tworzących jegowyjątkową osobowość, zostały jakoś zmienione,przenicowane; że sama jego dusza została wyciągnięta z ciałai wessana przez mandalę, w której stał się mandalą, a mandalastała się nim.Jakby przeszedł transfigurację w metafizyczneciało oświeconego Buddy.tylko że to nie był Budda.To była czysta, nieodparta, nieubłagana zgroza.To była jakaś inna uniwersalna istota, anty-Budda,fizyczna manifestacja czystego zła.I była tutaj, z nim, w tymobrazie.W tym pokoju.I w jego głowie.47.Dzwięk głosu LeSeura zamarł na mostku, zagłuszonyprzez wycie wiatru i bębnienie deszczu o szyby, elektronicznećwierkanie ECDIS i popiskiwanie radaru, powtarzającegoswój cykl.Nikt się nie odzywał.LeSeur poczuł nagły przypływpaniki.Wyrwał się z bezpiecznej anonimowości, stanął naubitej ziemi obok Mason.Właśnie popełnił gwarantowanezawodowe samobójstwo.W końcu oficer wachtowy wystąpił do przodu - szorstkimarynarz w dawnym stylu.Oczy miał spuszczone, dłoniezacisnął na mundurze, jakby z trudem zdobył się na odwagę.Odchrząknął i zaczął mówić:- Dowódca przede wszystkim odpowiada za życie ludzi nastatku.załogi i pasażerów.Cutter patrzył na niego, pierś mu się wznosiła i opadała.- Jestem z panią, kapitanie Mason.Musimy doprowadzićten statek do portu.W końcu podniósł oczy na Cuttera.Kapitan odwzajemniłmu się spojrzeniem wyrażającym taką wściekłość, jakby zadałmu fizyczny cios.Oficer wachtowy ponownie spuścił oczy -ale się nie cofnął.Teraz wystąpił drugi oficer, a za nim dwaj młodsioficerowie.Halsey, szef mechaników, dołączył do nich bezsłowa.Stali zbitą grupką pośrodku mostku, niepewni,zdenerwowani, unikając morderczego spojrzenia komodora.Kemper, szef ochrony, nie ruszył się z miejsca; na jegomięsistej twarzy malowało się napięcie.Kapitan Mason odwróciła się do niego i przemówiłazimnym, rzeczowym tonem:- To jest legalne działanie na mocy artykułu piątego.Potrzebujemy pańskiej zgody, panie Kemper.Musi pan podjąćdecyzję.teraz.Jeśli nie opowie się pan za nami, to znaczy, żebierze pan stronę komodora.W takim wypadku popłyniemydalej do Nowego Jorku.a na pana spadnie odpowiedzialnośćza skutki.- Ja.- zaskrzeczał Kemper.- To jest bunt - oświadczył Cutter chropawym głosem, wktórym zabrzmiała grozba.- Zwyczajny bunt.Jeśli się do tegoprzyłączysz, Kemper, zostaniesz oskarżony o bunt na pełnymmorzu, czyli przestępstwo kryminalne.Dopilnuję, żebyś dostałnajwyższy wymiar kary.Nigdy więcej nie postawisz stopy napokładzie statku, póki żyjesz.To dotyczy równieżpozostałych.Mason zrobiła krok w stronę Kempera i jej głos niecozłagodniał.- Nie z własnej winy znalazł się pan między młotem akowadłem.Z jednej strony, możliwe oskarżenie o bunt.Zdrugiej, możliwe oskarżenie o zbrodnicze zaniedbanie.%7łyciejest ciężkie, panie Kemper.Niech pan wybiera.Szef ochrony dyszał tak ciężko, że prawiehiperwentylował.Przenosił wzrok z Cuttera na Mason i zpowrotem, jakby szukał wyjścia.Nie znalazł.Wyrzucił zsiebie pospiesznie:- Musimy jak najszybciej zawinąć do portu.- To jest opinia, nie deklaracja - chłodno wytknęła muMason.- Ja.jestem z panią.Mason spojrzała bystro na komodora.- Pani przynosi hańbę temu mundurowi i tysiącletniejmarynarskiej tradycji! - ryknął Cutter.- To się nie uda!- Komodorze Cutter - oznajmiła Mason - niniejszym jestpan zwolniony z dowództwa na mocy artykułu piątegoKodeksu Morskiego.Dam panu jedną szansę, żeby zszedł panz mostku z godnością.Potem każę pana usunąć.- Ty.ty jędzo! Jesteś żywym dowodem, że dla kobiet niema miejsca na mostku!Cutter natarł na nią z nieartykułowanym rykiem i złapał jąza klapy munduru, zanim dwaj ochroniarze go odciągnęli.Przeklinał, szarpał się i ryczał jak niedzwiedz, kiedy obalili gona ziemię, przytrzymali i skuli kajdankami.- Bura suka! %7łeby cię diabli wzięli!Wezwano więcej ochroniarzy z najbliższego pododdziału,którzy z trudem obezwładnili komodora.Potem wywlekli godo zejściówki, podczas gdy on grzmiącym głosem ciskałprzekleństwa i pogróżki.W końcu zapadła cisza.LeSeur spojrzał na Mason i ze zdumieniem dostrzegł najej zarumienionej twarzy wyraz zle maskowanego triumfu.Zerknęła na zegarek.- Zapiszę w dzienniku pokładowym, że dowództwoBritannii zostało przeniesione z komodora Cuttera na zastępcękapitana Mason o dziesiątej pięćdziesiąt czasu Greenwich.-Odwróciła się do Kempera.- Panie Kemper, potrzebne mi sąwszystkie klucze, hasła i kody autoryzacji do systemówelektronicznych i zabezpieczających statku.- Tak jest, sir.Odwróciła się do nawigatora.- A teraz, za pozwoleniem, proszę zredukować prędkośćdo dwudziestu czterech węzłów i wyznaczyć kurs na St.John s na Nowej Fundlandii.48.Drzwi otworzyły się cicho.Constance podniosła się z sofyi gwałtownie zaczerpnęła powietrza.Pendergast wśliznął siędo pokoju, pomaszerował do barku, wyjął butelkę i obejrzałetykietkę.Wyciągnął korek z cichym pyknięciem, wziąłkieliszek i niedbale nalał sobie sherry.Zabrał kieliszek ibutelkę, usiadł na sofie, postawił butelkę na bocznym stoliku irozparł się wygodnie, badając pod światło kolor wina.- Znalazłeś? - zapytała Constance.Kiwnął głową, wciąż oglądając kolor sherry, po czymodstawił kieliszek.- Sztorm się wzmaga - oznajmił.Constance spojrzała w stronę oszklonych drzwibalkonowych, zbryzganych strzępkami piany.Padało takulewnie, że nie widziała morza, tylko płachtę szarościprzechodzącą w czerń.- No więc? - Próbowała ukryć podniecenie w głosie.- Coto było?- Stara mandala.- Nalał sherry do drugiego kieliszka iwyciągnął go do Constance.- Przyłączysz się?- Nie, dziękuję.Jakiego rodzaju mandala? Gdzie byłaukryta? - Jego opanowanie mogło doprowadzić do szału.Pendergast pociągnął długi, niespieszny łyk i odetchnąłgłęboko.- Nasz człowiek schował ją za obrazem Braque a.Przyciąłobraz i na nowo rozpiął na ramie, żeby schować pod nimAgozyena.Przepiękny Braque z wczesnego kubistycznegookresu.całkowicie zniszczony.Wstyd i hańba.Poza tymukrył go niedawno.Widocznie dowiedział się o pokojówce,która oszalała po sprzątaniu jego apartamentu.i możewiedział nawet o moim zainteresowaniu
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|