[ Pobierz całość w formacie PDF ] .I myśl, że tak łatwo mogłem się znalezćmiędzy nimi.W pijackiej radości pubu na chwilęzapomniałem, jak łatwo może się zdarzyć, że przerzucą mniena tamtą stronę muru.Nie wolno mi o tym zapominać.Kiedy doszliśmy do pokoju Fleeta, rzuciłem się na łóżko izakryłem głowę ramionami. Jak tam sprawy, panie Fleet? zapytał wesoło Hand.Głos Fleeta dobiegł z drugiej strony pokoju: Co chłopcu dolega? Picie? Nie.Po prostu słyszał wieczorny chór. Rozumiem.Usłyszałem brzęk monet i lekkie kroki Gilberta Handawychodzącego z pokoju.Podniosłem wzrok; byłemoszołomiony, wstrząśniety.Fleet nalewał kordiału dopięknego kryształowego kieliszka.Podszedł do mojego łóżka,wcisnął mi kieliszek w dłoń, nic nie mówiąc.Patrzył bacznie,jak piję. Dziękuję powiedziałem, kiedy skończyłem.Potarłempowoli czoło, ręce nadal mi się trzęsły. Po tym robi się lżej? To zależy od pana, panie Hawkins. Nalał drugikieliszek, wlał go sobie w gardło jednym haustem, jaklekarstwo. Serce panu tutaj pęknie albo zamieni się wkamień.Pański wybór. A co się stało z pańskim? Och& Postukał się palcami w pierś. Nie mam serca.Nie mówili panu w pubie?Potem obaj umilkliśmy.Nadal słyszałem krzyki ze stronydla pospólstwa najpierw niósł je wiatr, potem były tylko wmojej głowie, krążyły w niej bez końca. To mógł być mójgłos, pomyślałem.Kilka szylingów mniej i mogli mniezamknąć z nimi.Nie zasypiałem, póki mogłem; bałem sięspać tak blisko Fleeta.Bałem się spać w łóżku po zmarłym.Akiedy w końcu zasnąłem, moje sny były okrutne i pełneprzerażenia.Ciemna uliczka.Mężczyzna w czerniwychodzący z mroku.Ostrze błyszczące niebiesko w świetleksiężyca.Obudził mnie ostry zapach dobrego tytoniu.W pokojubyło ciemno, panowała cisza, która zdarza się tylko w samymśrodku nocy.Fleet kucał jak chochlik na krześle pod oknem,przyciskał swój dziennik do piersi i wpatrywał sięintensywnie w dziedziniec.Cicho przesunąłem się podprześcieradłem, serce waliło mi w piersi.Spojrzał na mnie,twarz rozjaśniała mu świeca płonąca obok niego.Wyjął fajkęz ust. Niech pan śpi dalej, panie Hawkins.Jest pan zupełniebezpieczny powiedział, a dym otoczył mu wieńcem twarz.Tej nocy.===a1JjVGVQMgQ2BWcGN1NgUzEAMgY+X2YDNAI7DzDzień drugiPITEKRozdział 7Następny ranek zawitał jasny i chłodny; takchłodny, że oddech parował mi w powietrzu.Leżałem natwardym, cienkim materacu, ledwie mogłem się poruszyć.Jakby w nocy stratował mnie tuzin koni: bicie z St Gilesdawało o sobie znać. Wstać.Muszę wstać.Nie mogłem sobie pozwolić, żebytutaj leżeć.Nie chcę trafić na stronę dla plebsu; nie chcędołączyć do tych głosów krzyczących w ciemności.Zciągnąłem koc, powoli usiadłem i przejechałem dłonią potwarzy.Zwiatło słońca malowało jasne linie na łóżku. Zbudz się, o śpiący, i powstań z martwych& Fleet już wstał; zajął pozycję przy oknie, otulony wszlafrok.Przy otwartym oknie.To dlatego w pokoju było takzimno.Zadrżałem i jęknąłem, kiedy zaprotestowały mojeposiniaczone żebra. Zamknij to przeklęte okno i rozpal na kominku, na litośćboską.Fleet cicho zachichotał. Nie pamiętam tego fragmentu z listu do Efezjan, ale toty jesteś studentem teologii, panie Hawkins.Lepiej, żebybyło zimno.Trzeba się ruszać.Trzeba myśleć.Zachowaćczujność. Klasnął w dłonie i zatarł je. Dziś mamy wiele dozrobienia. My?Rozległo się lekkie pukanie do drzwi. Wejdz, Kitty, wejdz! Otwarte! zawołał Fleet i zanimzdołałem się przyzwoicie ubrać, weszła z wiadrem i szczotkąw rękach i paroma książkami pod pachą.Cicho krzyknęła namój widok półnagi i na wpół obudzony i zakryła twarzsłownikiem złodziejskiego żargonu.Zakląłem i schowałem nogi pod koc.Fleet roześmiał się sam do siebie, kiedy wciągałem portkipod prześcieradłem
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|