[ Pobierz całość w formacie PDF ] .(odchodzi w głąb sceny)(wchodzą Irina i Tuzenbach w słomkowym kapeluszu; przez scenę sunie Kułygin, wołając: Maszo, hop-hop! Maszo! )TuzenbachTo chyba jedyny człowiek w mieście, który się cieszy z wymarszu wojska.IrinaTo zrozumiałe.(pauza) Teraz pusto się zrobi w mieście.TuzenbachKochana, ja zaraz wrócę.IrinaDokąd idziesz?TuzenbachMuszę skoczyć do miasta i.odprowadzić kolegów.IrinaTo nieprawda.Mikołaju, czemuś ty dziś taki roztargniony? (pauza) Co było wczoraj przedteatrem?Tuzenbach(gest zniecierpliwienia)Wrócę za godzinę i znów będę z tobą.(całuje jej ręce) Nienapatrzenie ty moje.(wpatruje sięw jej twarz) Kocham cię już od pięciu lat i wciąż nie mogę się do tego przyzwyczaić,wydajesz mi się coraz piękniejsza.Jakie śliczne, jakie cudowne włosy! Jakie oczy! Zabioręcię jutro, będziemy pracowali, będziemy bogaci, urzeczywistnią się moje marzenia.Będzieszszczęśliwa.Tylko to jedno: ty mnie nie kochasz!7Lermontow: %7łagiel , przekład T.Stępniewskiego.IrinaTo nie zależy ode mnie.Będę twoją żoną i posłuszną i wierną, ale miłości nie ma, trudno!(płacze) Ani raz w życiu nie byłam zakochana.A tak marzyłam o miłości, marzę już dawno,dniami i nocami, ale moja dusza jest jak drogocenny fortepian zamknęli go, a klucz zgubili.(pauza) Masz niepokój w oczach.TuzenbachNie spałem całą noc.W moim życiu nie było nic takiego, co by mnie mogło niepokoić, tylkoten zgubiony klucz dręczy mi duszę, nie daje spać.Powiedz coś do mnie.(pauza) Powiedzcoś do mnie.IrinaCo? Co mam powiedzieć? Co?TuzenbachCokolwiek.IrinaCicho! Cicho! (pauza)TuzenbachJakie głupstwa, jakie śmieszne drobiazgi nabierają czasami wagi w życiu, i to całkiemnieoczekiwanie, ni z tego, ni z owego.Człowiek kpi z nich, dalej uważa za głupstwa, a jednakidzie i nie może się zatrzymać.Ach, nie mówmy o tym! Jestem wesół.Jakbym po razpierwszy w życiu oglądał te świerki, klony, brzozy, a wszystko patrzy na mnie z ciekawościąi czeka.Jak piękne są drzewa i właściwie jak piękne powinno być życie wśród nich! (wołanie: Hej! Hop-hop! ) Muszę iść, czas na mnie.To drzewo już uschło, a mimo to razem z innymichwieje się na wietrze.I wydaje mi się, że ja też, nawet jeśli umrę, będę jednak dalej zżywymi tak czy inaczej.%7łegnaj, moja jedyna.(całuje ją po rękach) Twoje papiery, któremi dałaś, leżą u mnie na biurku pod kalendarzem.IrinaPójdę z tobą.Tuzenbach(z niepokojem) Nie, nie! (idzie szybkim krokiem, zatrzymuje się w alei) Irino!IrinaSłucham?Tuzenbach(nie wie, co powiedzieć)Nie piłem jeszcze kawy.Powiedz, żeby mi zrobili.(szybko wychodzi)(Irina stoi zamyślona, potem odchodzi w głąb sceny i siada na huśtawce; wchodzi Andrzej zwózkiem; ukazuje się Fierapont)FierapontProszę pana, to przecież nie moje papiery, tylko urzędowe.Ja ich nie wymyśliłem.AndrzejO, gdzie to wszystko, gdzie się podziały te lata, gdy byłem młody, wesoły, mądry, gdymarzyłem i myślałem tak subtelnie gdy terazniejszość i przyszłość moja opromienione byłynadzieją? Dlaczego my, ledwo zacząwszy żyć, od razu stajemy się nudni, bezbarwni,nieciekawi, opieszali, obojętni, bezużyteczni, nieszczęśliwi? Nasze miasto istnieje już oddwustu lat, mieszka w nim sto tysięcy ludzi i nie ma ani jednego człowieka, który byłbyniepodobny do innych, ani jednej ofiarnej duszy czy to w przeszłości, czy teraz aniuczonego, ani malarza, ani jakiejkolwiek wybitnej jednostki, która budziłaby zazdrość albonamiętne pragnienie naśladowania.Tutaj tylko jedzą, piją, śpią, potem umierają.rodzą sięinni i też jedzą, piją, śpią, i żeby z nudów nie zgłupieć do reszty, szukają rozrywek wnikczemnych plotkach, wódce, kartach, pieniactwie, i żony oszukują mężów, i mężowiekłamią, udają, że nic nie widzą, nic nie słyszą, i ohydny wpływ demoralizuje dzieci, i w nichteż gaśnie iskra boża, i stają się równie żałosnymi, podobnymi do siebie trupami, jak ichojcowie i matki.(do Fieraponta, ze złością) Czego chcesz?FierapontCzego? Papiery podpisać.AndrzejJak ty mnie nudzisz!Fierapont(podaje papiery) Teraz wozny z izby skarbowej prawił, że jakoby w Petersburgu w zimiebyło, powiada, dwieście stopni mrozu.AndrzejTerazniejszość jest wstrętna, ale kiedy myślę o przyszłości, jak mi dobrze.Wtedy na sercu taklekko, tak przestronnie.W dali świta, widzę siebie i swoje dzieci wyswobodzonych z ohydynieróbstwa, chlebowego kwasu, gęsi z kapustą, snu po obiedzie, nikczemnegopasożytnictwa.FierapontDwa tysiące ludzi wymarzło jakoby.Naród, powiadają, za głowy się brał.Ni to wPetersburgu, ni to w Moskwie zapomniałem.Andrzej(ogarnięty tkliwością)Kochane moje siostry, cudowne moje siostry! (przez łzy) Maszo, siostro moja.Natasza(w oknie)Kto tu tak głośno rozmawia? Ty, Andrzejku? Obudzisz Sofijkę.Il ne faut pas faire du bruit,la Sophie est dormee deja.Vous etes un ours8 (rozgniewana) Jeżeli chcesz rozmawiać, to, dajwózek z dzieckiem komuś innemu.Fieraponcie, zabierz panu wózek!FierapontWedle rozkazu.(bierze wózek)8Il ne faut pas.(w niepoprawnej francuszczyznie) Nie trzeba hałasować! Zofia już usnęła.Jesteś niedzwiedz.Andrzej(zawstydzony) Mówię przecież cicho.Natasza(zza okna, pieszcząc swojego synka) Bobuś! Bobuś urwis! Bobuś niegrzeczny!Andrzej(ogląda papiery)Dobrze, przejrzę to i podpiszę, co trzeba, a ty zaniesiesz z powrotem do zarządu.(wchodzido domu, czytając papiery; Fierapont idzie z wózkiem w głąb ogrodu)Natasza(zza okna)Bobusiu, jak twojej mamie na imię? Kochany, kochany! A to kto? To ciocia Ola, powiedzcioci: dzień dobry, Olu!(wędrowni muzykanci, mężczyzna i młoda dziewczyna, grają na skrzypcach i harfie; z domuwychodzą Wierszynin, Olga i Anfisa i przez chwilę słuchają w milczeniu; Irina podchodzi donich)OlgaNasz ogród jak przechodnie podwórko, i chodzą tu, i jeżdżą.Nianiu, daj coś tymmuzykantom.Anfisa(wsuwa muzykantom datek)Idzcie z Bogiem, kochani.(muzykanci kłaniają się i wychodzą) Biedne ludziska.Syty niebędzie grał.(do Iriny) Irinko, dzień dobry! (całuje ją).Ach, córuchno, teraz to mi dobrze.Ależ dobrze! Jestem razem z Oleńką, w mieszkaniu rządowym przy gimnazjum dał mi toBóg na stare lata.Nigdym jeszcze, grzeszna dusza, nie miała takiej wygody.Mieszkaniewielkie, rządowe, i dla mnie osobny pokoiczek i łóżeczko.Wszystko rządowe
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|