Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Hauk.- Już się do niej biorę - zapewnił Greifer i ponownie po­klepał się z zadowoleniem po kieszeni płaszcza.Stanął przed Brahmem i brutalnie, szybko, gwałtownie zaczął go zarzucać py­taniami:- Wszystkie skrzynie zabrane? Których nie zabrano? Które zostały rozbite? Gdzie się znajdują? Czy dobrze zabezpieczone?Brahm dawał odpowiedzi w tym samym rytmie.Wyrzucał je z siebie jak dobrze funkcjonujący automat.Patrzył przy tym jak pokorny, przestraszony królik na pułkownika Hauka, szuka­jąc u niego ratunku, ale Hauk stał pośrodku pokoju, obserwował obojętnie straszliwy nieporządek na stole i udawał, że nic nie słyszy.- Chcielibyśmy to zobaczyć - powiedział po chwili wład­czym tonem.- I to ze wszystkimi szczegółami! - wrzasnął Greifer.- A więc jazda, stary specjalisto od zabawy w chowanego, zróbmy raz remanent.Brahm skinął kilkakrotnie głową, wyglądał, jak by mu odebrało mowę.Ruszył naprzód, Greifer, następował mu na pięty, pochód zamykał pułkownik, jak zawsze z lekko znudzoną miną.Poszli na strych, do garażu, do piwnicy, do domku w ogrodzie.Brahm świecił usłużnie latarką, Greifer kontrolował dokładnie skrzynie i worki według swojego wykazu.Szukał napisów i zna­ków, sprawdzał wagę, całość opakowania, stan sznurów.Po upływie jakiejś godziny powiedział: - Na ogół, panie puł­kowniku, wszystko jest z grubsza w porządku.- Cieszy mnie to - rzekł Hauk.Usiedli w dużym pokoju dookoła stołu, który Greifer opróżnił jednym ruchem łokcia Greifer obciął jedno ze swoich cygar, Hauk przyglądał się z uwagą swoim paznokciom.Brahm ocierał olbrzymią chustką do nosa pot z czoła.W ciągu tej krótkiej godziny stał się biedakiem, pocieszał się jedynie my­ślą, że pułkownik zgodzi się na to, żeby zatrzymał choć cząstkę zapasów.Jeszcze raz się udało! Jedno tylko pytanie drążyło mu mózg.Wypowiedział je: - Jak to możliwe, że mnie pan pułkow­nik tak szybko odszukał?- Dziwi to pana, co? - rzekł Greifer delektując się swoim przypuszczalnym triumfem.- Nie było tu żadnych czarów ani cudów.To rezultat uprzejmości pańskiej siostry.Dała nam z miej­sca adres.No i jesteśmy.- Tak - rzekł Brahm skonsternowany i pomyślał sobie z gnie­wem: "Ta cholerna plotkara.No, i są! Tylko dlatego, że & baba nie umiała trzymać pyska".- Panie płatniku - zapytał Hauk uśmiechając się lodowato - czy chce pan.żeby pańscy ludzie umarli z pragnienia?- Jeżeli pan pułkownik sobie życzy.- powiedział Brahm uniżenie i natychmiast się podniósł, by spełnić sugestię pułkow­nika, która była dla niego rozkazem.Wymknął się złożywszy coś w rodzaju ukłonu.- To był błąd - powiedział Hauk do Greifera po odejściu Brahma.I spojrzał przelotnie na swego współpracownika.We wzroku tym tkwiły dezaprobata, niewątpliwy wyrzut i ostra nagana.- Nie rozumiem powiedział porucznik, wyraźnie zbity z tropu.- Potwierdził pan przed Brahmem, żeśmy byli u pani Willrich.Greifer otworzył lekko usta i zmarszczył czoło.Zaciąganie się cygarem przestało mu sprawiać zadowolenie.Po chwili powie­dział powoli: - Rozumiem.Zrozumiał naprawdę.Pomyślał: "Brahm wie teraz, że byliśmy u tej Willrich.Jeżeli ona wykitowała, co nie jest zupełnie wyklu­czone, Brahm wywącha z miejsca, kto to zrobił".- Przeklęte świństwo - powiedział Greifer skruszony, jak posłuszny i ambitny uczniak, który nie umie pogodzić się z tym, że zawiódł przy zupełnie prostym zadaniu.- Niech pan to jakoś uporządkuje - polecił łagodnie puł­kownik Hauk.Greifer skinął głową i zaczai zastanawiać się intensywnie, jak tu wyjść z tej kabały.Wybór możliwości wchodzących teraz w rachubę nie był zbyt wielki.Jak prawie zawsze, chyba najbar­dziej skuteczne będzie to, co jest najprostsze.Trzeba tu zasto­sować kurację radykalną.- Zmusimy go do milczenia - za­pewnił.- Niech pan to zrobi - rzekł Hauk przyglądając się swoim rękom.Greifer zerwał się energicznym ruchem, podszedł do drzwi prowadzących do sąsiedniego pokoju, w którym znajdowali się żołnierze.Otworzył je i chcąc, żeby Hauk był świadkiem jego twórczych pomysłów, zostawił je otwarte.Stał rozkraczywszy nogi, z jednym ramieniem nieco pochylonym.- Słuchajcie no, ludzie - powiedział do gapiących się na niego żołnierzy - wojna się jeszcze nie skończyła i będziemy mieli jeszcze dużo do roboty.Nie ma na to żadnej rady.Warn, ofermy, trochę ruchu nie zaszkodzi.Żołnierze nie ruszali się.Spoglądali na Brahma, jak by prosili go o pomoc, ale ten trzymał się wyczekująco z tyłu.Potem zno­wu skierowali wzrok na "kosę", Greifera, który rozpostarł teraz mapę.- Przewietrzcie łaskawie swoje tyłki - rozkazał "kosa" bru­talnie i niedwuznacznie.- Podejdźcie tu bliżej.Czy mam was do tego zmusić?Żołnierze, którzy chyba tylko śmierci bali się więcej niż Grei­fera, przybiegli i ugrupowali się posłusznie dookoła porucznika.Już przedtem, kiedy go ujrzeli, utracili wszelką nadzieję.Teraz instynktem, właściwym wszystkim długoletnim wojakom, zwę­szyli, że istnieje możliwość zniknięcia z jego pola widzenia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript