Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Identyfikację celów? - powtórzył zdumiony Solo.Zwolnił zatrzask hełmu jednegostra\nika i przekonał się, \e maskujący ooglith powoli spełza z twarzy właściciela.- A jamyślałem, \e po prostu nie chciałeś, byśmy cię tu zostawili.Urzędnicy, przedsiębiorcy, bankowcy.d\entelistoty przepychające się przez Bramęnumer 3700 lądowiska Wschodniego Portu nie zaliczały się do zwyczajnych uchodzców.Przybywały do hali odpraw w otoczeniu androidów, asystujących im inteligentnych istot irepulsorowych sań wypakowanych dziełami sztuki albo przenośnymi sejfami pełnymi kosztowności.Większość korzystała z usług pospiesznie uzbrojonych lokajów albopełniących obowiązki osobistych stra\ników, groznie wyglądających obcych istot, a nawetochroniarzy typu S-EP1 firmy Ulban Arms.Jednak tylko jedna rodzina przybyła wtowarzystwie dwojga baga\owych rasy Noghri, niosącego donicę z osmalonym ladalumemprotokolarnego androida i torującego drogę przez tłum uchodzców, w pełni sprawnego wo-jennego androida ZYV l.Jak zawsze, spośród wszystkich rzucających się w oczy najbardziejwyró\niała się rodzina Solo.Czując ból ka\dego poru skóry twarzy z powodu maskującego ooglitha, któregomusiała nosić od czasu nieudanej próby porwania Bena w ich apartamencie, Viqi Sheshodwróciła się do dziecka stojącego przy poręczy obserwacyjnego pokładu.Chłopiec miałdługie, zmierzwione jasne włosy i ogromne błękitne oczy wielkości medali za odwagę StarejRepubliki.Wyglądał zupełnie jak brat blizniak pokazywanego od czasu do czasu nahistorycznych holowideogramach dwunastoletniego Anakina Solo.Tak zresztą być powinno.Viqi wydała niewielką fortunę na plastchirurga i kurację w zbiorniku bacta, \eby uzyskać tenwygląd.- Widzisz ich, Dabie? - zapytała.- Tę grupę, której towarzyszy ogromny wojennyandroid?- Jak mógłbym ich nie zauwa\yć? - odparł chłopiec.- Chyba wszyscy w całejgalaktyce znają rodzinę Solo.Nie powiedziałaś mi, \e to o nich chodzi.- Nie powiedziałam ci wielu rzeczy - odparła oschle Kuatka.Miała w gardlepodobnego do pijawki yuuzhańskiego robaka wielkości kciuka i jej niegdyś jedwabisty głosbrzmiał obecnie piskliwie i dr\ąco.-I nadal nie zamierzam mówić wszystkiego, je\eli ty iczłonkowie twojej rodziny chcecie bezpiecznie odlecieć z Coruscant na pokładzie mojegojachtu.Chłopiec odwrócił głowę.- Rozumiem - mruknął.Jego matka i dwie siostry znajdowały się ju\ w kabinie luksusowego statku Viqi, któryspoczywał pod fałszywą nazwą po drugiej stronie  Sokoła , nieopodal publicznegogwiezdnego promu  Byrt.Kobieta przeniosła spojrzenie na dwunastolatka.Zaczęła sięzastanawiać, czy oceniła właściwie jego charakter, kiedy w mrocznych podziemiachCoruscant przeszukiwał kieszenie naszpikowanego solą Arcony.Gdyby się miało okazać, \edzieciak zachował jakieś resztki honoru albo zdradza cień wyrzutów sumienia, byłabyskazana na śmierć jak planeta Coruscant.Kiedy w HoloNecie ukazał się reporta\ na temat jejnieudanej próby porwania dziecka z apartamentu rodziny Solo, villip wojennego mistrza wywrócił się zaledwie na kilka sekund, aby jej to oznajmić.- Mam nadzieję, \e dobrze mnie rozumiesz, Dąbie - dodała.- Nie ucieszę się, je\elimnie zawiedziesz.Prawdę mówiąc, nigdy ci tego nie wybaczę.Czegoś takiego mógł dokonać tylko sławny szef lądowiska Wschodniego Portu, któryzapewne zdołałby wcisnąć ronto w norę rabaca.Zostawiając tęczówkowo zamykaną kopułęlądowiska uchyloną i pozwalając, \eby kapitan  Byrta wylądował w pozycji pionowej, ShevWatsn wcisnął dwustumetrowy gwiezdny prom na niewielkie lądowisko przeznaczone dlajachtów i lekkich transportowców.Kadłub promu utrzymywały w pozycji pionowej dwapotę\ne magnetochwytaki.Leia miała ochotę zdzielić go za to po twarzy klingą świetlnego miecza.W haliodpraw tłoczyło się dziesięć tysięcy przera\onych istot, czekających, aby przedostać się napokład promu, który mógł pomieścić najwy\ej pięć tysięcy osób.Większość cisnęła się przedbramą wejściową Lądowiska 3733, na którym spoczywał pod fałszywą nazwą  SokółMillenium.Leia chciałaby jak najszybciej przedostać się na pokład frachtowca i odlecieć zCoruscant, ale wiedziała, \e nie zdoła się przecisnąć przez tłum zrozpaczonych uchodzców.Tuląc do piersi Bena, mogła jedynie czekać na końcu i liczyć na to, \e kiedy członkowiezałogi  Byrta zaczną wpuszczać pasa\erów, tłum się przerzedzi na tyle, \e będzie mogłaskierować się do  Sokoła.Miała nadzieję, \e nie zabraknie jej czasu.Przez cienki półksię\yc wolnej przestrzenimiędzy dziobem  Byrta a kopułą widziała setki rządowych jachtów wznoszących się wniebo nad Imperialnym Miastem.Z pewnością na pokładach znajdowali się gorliwisenatorowie i lojalni funkcjonariusze władz Nowej Republiki, którzy porzucili pracę i swojestanowiska.Na razie Yuuzhan Vongowie byli wcią\ jeszcze zbyt zajęci toczeniem walki zsiłami zbrojnymi, aby niepokoić statki z cywilami, Leia wiedziała jednak, \e taki stan szybkoulegnie zmianie.Słyszała nawet, \e niektórzy senatorowie prosili admirałów ze swoichsektorów galaktyki, aby w drodze do domu zapewnili im eskortę.W wielu, zbyt wieluprzypadkach dowódcy zgadzali się spełnić ich \yczenie.Leia nie mogła uwierzyć, \e to tasama Nowa Republika, którą pomagała tworzyć i budować i za którą oddał \ycie jej Anakin.- Panie generale? - usłyszała w pewnej chwili czyjś piskliwy i dr\ący głos [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript