[ Pobierz całość w formacie PDF ] .W recepcji spojrzeli na mnie bardzo podejrzliwie. O pierwszej w nocy chce pani kogoś budzić? powiedziała dyżurująca paniz oburzeniem. Nic nie szkodzi, ten pan jest przyzwyczajony odparłam uprzejmie i wykręci-łam numer. To ty? Tu Joanna.Słuchaj, jestem w recepcji, błagam cię, zejdz na dół i przynieśmi 500 złotych. Na litość boską, dziewczyno, co ty masz za pomysły? Czy to musi być zaraz? Niemożna jutro? Wykluczone.Ja rozumiem, że śpisz, ale nie mam innego wyjścia.Nie ubieraj się,jak dla mnie możesz zejść w piżamie, w slipach, w czym chcesz.Tylko pożycz natych-miast 500 złotych! Dobrze, zaraz schodzę.Wiedziałam, że mogę na niego liczyć! Czekając, usiłowałam się uczesać, ale to mi nic45nie pomogło.Na dobitek uprzytomniłam sobie, że nie mam także pieniędzy dla portie-ra, który przez cały czas przyglądał mi się bardzo uważnie.Czekałam bardzo krótko.Pan z pokoju 336 zszedł przyodziany w koszulę, w spodnie,w buty i skarpetki.Spojrzałam na niego i spytałam: Nie masz przy sobie przypadkiem pięciu złotych? Co takiego? powiedział ze zdumieniem i nagle obydwoje wybuchnęliśmyśmiechem.Usiadł koło mnie i powiedział: Masz pięćset złotych i powiedz mi, coś ty nowego wymyśliła?Całe śledztwo nagle wywietrzało mi z głowy.Taksówka cykała licznikiem na placuWareckim, a ja patrzyłam na moje nieszczęście w białej koszuli i czułam, jak mniereszta świata przestaje obchodzić.I ja, skończona idiotka, chciałam na niego znalezćklina? Beznadziejne.Nie ma siły, niebieskie oczy są najpiękniejsze na świecie. Proszę cię, daj jeszcze jutro portierowi pięć złotych za moje kontakty z drzwiami powiedziałam, żegnając się. Dobrze, nie martw się, już ja to załatwię.Powodzenia.Do rozwikłanej tajemnicy wróciłam dopiero nazajutrz.Uzyskanie numeru samochodu było niegodnym wzmianki drobiazgiem.Gorzej wy-glądała sprawa z numerem telefonu.Na razie podpuściłam Wiesia. Wiesiu powiedziałam z niesmakiem on odłożył słuchawkę i co? Tak to zo-stawisz? A nie, skąd podchwycił Wiesio natychmiast. Mowy nie ma, trzeba zadzwo-nić.Zadzwoniliśmy około południa.Pani, która odebrała telefon, kazała chwilę zaczekaći zawróciła tego pana z portierni, bo właśnie wychodził. Proszę pana powiedział Wiesio z głębokim rozżaleniem w głosie pan miwtedy nie odpowiedział, kiedy się odbędzie ten odczyt o malarstwie impresjonistycz-nym.A mnie tak zależy na tym, żeby się dowiedzieć.Czy pan mnie jednak może o tympoinformować.Odpowiedz padła natychmiast. Pojutrze o siedemnastej dwadzieścia trzy. O siedemnastej dwadzieścia trzy powtórzył Wiesio, wyraznie uradowany. Bardzo panu dziękuję. Proszę.Nie ma za co. Dobry powiedział Wiesio z uznaniem, odkładając słuchawkę. Ma refleks. Pewnie, że ma.Pojutrze jest niedziela.W poniedziałek trzeba będzie zadzwonići zapytać, dlaczego się ten odczyt nie odbył.Ciekawe, co odpowie.Zabawa zapowiadała się pierwszej klasy.Wyglądało na to, że nie zawiodłam się na46jego poczuciu humoru.Teraz jeszcze tylko ten przeklęty prywatny telefon.Znów zaczęłam myśleć, a to jest czynność, która w zestawieniu z moją osobą daje jaknajgorsze wyniki.Wymyśliłam sposób znalezienia tego numeru, wprawdzie nie stupro-centowo pewny, ale za to bardzo pracochłonny.Czegoś podobnego chyba nikt inny niezdołałby wymyślić.Wszystkie numery nie zastrzeżone znajdują się w książce telefonicznej, która, naszczęście, została dopiero co wydana.Te numery, których tam brakuje, są zastrzeżone.Trzymając się tej jednej, staromiejskiej centrali, można drogą eliminacji dojść do olśnie-wających rezultatów.Zaczęłam więc dochodzić.Spędziłam na tym frapującym zajęciu dwa dni i dwienoce.Przybyła do mnie moja przyjaciółka, spojrzała na to, co leżało na tapczanie, i spy-tała z najwyższym zdumieniem: Co ty robisz? Zwariowałaś? Dodajesz książkę telefoniczną?Po wysłuchaniu wyjaśnienia, bez słowa narysowała palcem kółko na czole i mu-szę przyznać, że nie czułam się zdziwiona jej reakcją.Sama miałam wątpliwości, czy je-stem jeszcze przy zdrowych zmysłach.Ponuro i z dużą abominacją patrzyłam na istot-nie olśniewające rezultaty moich poczynań.Zostało mi przeszło 400 numerów.Ranyboskie, mam odbyć 400 kretyńskich rozmów telefonicznych?.Trudno, będę konsekwentna.Skąd zacząć? Zaraz, na tej ulicy znajdują się telefo-ny, które mają określone dwie dalsze cyfry.Nie jest wykluczone, że wszystkie pozostałemogą być zupełnie inne, ale jest duże prawdopodobieństwo, że będą takie same.No tozacznę od tego.Wykręciłam numer pierwszy z brzegu.Odezwał się jakiś pan. Przepraszam, czy to mieszkanie państwa Krupczatków? spytałam uprzejmie,bo mi było wszystko jedno, o co pytam i co mi odpowiedzą, bylebym usłyszała głos. Nie, proszę pani, pomyłka odpowiedział ten pan równie uprzejmie.Zupełnie inny głos.Wykreśliłam ten numer.Przy następnym do pana, który się ode-zwał, powiedziałam: Czy mogę mówić z Krystyną? Proszę bardzo padła odpowiedz.Przeraziłam się.Zwięci patroni, też trafiłam! Trzeba było pytać o Pelagię, co ja terazzrobię z tą Krystyną? Słucham powiedziała nie znana mi bliżej Krystyna. Słuchaj, Krystyna powiedziałam z rozpaczą nie będę mogła do ciebie jutroprzyjść, może się jakoś inaczej umówimy?W telefonie przez moment panowała konsternacja. Nie rozumiem.Kto mówi? Joanna. Ja nie znam żadnej Joanny.To chyba pomyłka?47 Jak to? Czy to numer
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|