[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Właśnie na wystającym kamieniu przy moście stał handlarz i krzyczał bardzo donośnie:- Za trzy wory mąki i za dziesięć miar oliwy sprzedam Miriah, która ma lat dwanaście, a jest tak piękna, że mi stado wielbłądów chciał za nią dać jeden książę, lecz umarł.Oho! Oho! Kto da trzy wory mąki i dziesięć miar oliwy, abym już odszedł do miasta, gdyż noc zapada? Wszystkie ma zęby ta dziewica, słyszy dobrze i widzi dobrze, zaś je tak mało, że ją rzemieniem zmuszać potrzeba, aby jadła.Z królewskiego jest rodu i umie gotować pilaw, i czyścić plamy na jedwabiu! Czy nie słyszycie mnie, dostojni ludzie, czy też Allach wam rozum odebrał, jeśli nikt nie chce kupić dziewicy za trzy wory mąki i dziesięć miar oliwy? Oby się z was żaden nie obudził jutro, psy parszywe!Przybliżył się kalif i słuchał; handlarz, ujrzawszy jego strój dostatni, głos podniósł jeszcze bardziej i wołał:- Kup ją, Persie dostojny, abyś miał radość i uciechę, i potomstwo do ciebie podobne! Sprzedam ci ją tanio: za sześć worów mąki i za dwadzieścia miar oliwy, chociaż sam więcej zapłaciłem za nią ojcu jej, który jest sułtanem w bardzo dalekiej ziemi…- Mniej za nią żądałeś pierwej - rzekł kalif.- Musiałem oszaleć albo język mi usechł, a jeśliby tak było, czybym śmiał cię obrazić i żądać tak mało? Kup ją, dostojny panie czy nie widzisz, że się uśmiecha na widok twojego oblicza, które jaśnieje, jakbyś był kalifem.- To rzekłszy, kopnął ją nieznacznie i szepnął:- Smiejże się albo skórę z ciebie zedrę!Ona zaś wybuchnęła nagłym płaczem, którego już utrzymać nie mogła w piersi.- Coś jej uczynił? - zawołał ar Raszyd.- Bacz, żebym ciebie nie kopnął w opasły twój brzuch, złodzieju! - krzyknął handlarz i plując sobie na brodę z wielkiego gniewu, powlókł dziewczynę przemocą, niosąc ją prawie, gdyż mu leciała przez ręce.Patrzył za nimi kalif, mało już widząc w zmroku, po czym spojrzał smutno na swój pierścień, w którym zamknięta była łza z ludzkiego oka, i wszedł na most.Albo dzień był jakiś straszny, albo Allach zamierzał pokazać słudze swemu, Raszydowi, wszystką nędzę ludzką, gdyż zaledwie ten kroków parę uczynił, wpadł na niego wielki krzyk i narzekania, jak kiedy ktoś szybko biegnący z nagła w pierś cię uderzy.Wielu ludzi, pochyliwszy się, patrzyło w mętną, mrokiem i zarazą nasiąkła wodę, nikt zaś twarzy nie miał przerażonej, wszystkie były tylko beznadziejnie smutne.Zbliżył się kalif i też spojrzał w wodę, która płynęła bez szelestu, czasem tylko głuchym zagadawszy bulgotem albo złym szmerem i gniewnym - kto bowiem jest potężny i mocny, ten gniewu swego nie objawia krzykiem, lecz zabija bez słowa - ujrzał na dole płynny mrok i leniwą, powoli wciąż naprzód pełzającą ciemność, jakby lepką i oślizgłą.- Nie widać nic! - wołał ktoś wypatrując oczy.- Widać - wołał inny.- Co widzisz?- Na wodzie pływa Koran…- Allach Bismillach! - jęknął tłum.- Święta księga utonąć nie może!- Allach Rossoulach!- Górze! górze!Jeden zaś, świadomy sprawy, tłumaczył innym, którzy później przyszli:Z mostu rzucił się w rzekę stary człowiek… Zwał się Jusuff i siedział przez dzień cały na moście… W miskę mu każdy rzucał, co mógł, a on za to czytał głośno Koran i każdą surę tłumaczył mądrze i roztropnie…- Prorok go nagrodzi! - Czemu się pozbawił życia?- Od wielu dni nikt mu nic nie dał, albowiem nędza jest wielka i wielka rozpacz… Co można dać z pustej sakwy, o Allach!? Sił mu zabrakło i głosu, a z głodu w oczach mu było ciemno… do wody jeszcze zdołał trafić…- Nieszczęście! - krzyknęli wszyscy.- Cicho! - zawołał jakiś głos - człowiek umarły jest w pobliżu, należy zachować milczenie.Wszyscy umilkli nagle, potem mówili tylko szeptem, słowa zaś ich były pobladłe i bardzo, bardzo smutne.- Człowiek to był święty (mówili) i wiele wiedział; za dwa daktyle opowiadał bajkę tak piękną, jakiej nikt inny nie wymyślił, kiedy zaś kto był smutny, a biedny, temu opowiadał za darmo…Nie słyszał już dalszych słów kalif Harun ar Raszyd, gdyż ręką twarz zakrywszy, uciekał z tego straszliwego miejsca, lecz smutek, ściglejszy niż czarny bachmat z sułtańskiej stajni, dopędził go szybko i opadł jak chmura na kalifowe serce, które drgnęło.*- O bracia moi! Dziesięć sztuk złota mi potrzeba, abym był szczęśliwy! Ani mniej, ani więcej, tylko dziesięć sztuk wedle uczciwej wagi, nie obrzezanych chytrze nożem.Na Proroka! Niech się tysiąc ludzi złoży i da mi je, a ja im dam szczęście, wobec którego niczym są skarby sułtana
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|