[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Zamiast tego rosła tam trawa, rozrzucone z rzadka drzewa przystrojone w złoto i purpurę oraz kilka kęp sosen, wyróżniających się ciemną zielenią.I… Sander zatrzymał się, wstrząśnięty…Roztaczający się przed nim widok był jakby skrzyżowaniem wioski Padford — z jej drewnianymi i kamiennymi ścianami — z krytymi plandeką wozami mieszkalnymi, używanymi przez Wspólnotę.Mówiąc krótko, był tam wykopany głęboki rów, do którego skierowano wodę z rzeki zasilającej jezioro.Za tym rowem wznosiły się wysoko ziemne wały, uwieńczone ścianą z ociosanych w szpic bali, stanowiących jakby obronną palisadę, tyle że pnie były większe i mocniej osadzone niż w jakimkolwiek widzianym przez niego tego typu murze.Wewnątrz, zbite w gromadki, stały wozy mieszkalne kryte plandekami, znacznie większe od tych, które ciągnęła przez równiny Wspólnota do budowania tymczasowych osad.Wozy okrążały plac, na którym królowała wzniesiona z kamienia, surowa wieża, górująca może dwukrotnie nad otaczającymi ją wozami.Z palenisk przed namiotami unosiły się strużki dymu.Wszędzie krzątali się ludzie, a stado zwierząt poganiane przez jednego jeźdźca wybiegało truchtem z zagrody przez most, który mógł być opuszczany lub podnoszony nad rowem.Psy gończe! A zatem musi to być warownia Handlarzy.Handlarze, w odróżnieniu od członków Wspólnot, hodowali różne zwierzęta.Hundy, jak je nazywano, były krewniakami Rhina, różniły się jednak tym, że ich uszy nie sterczały, lecz opadały po obu stronach łba.I zamiast jednolitego ubarwienia ich sierść była plamista, cętkowana, miały białe i czerwonobrązowe łatki lub łapy, tak że nie było dwóch identycznych.Handlarze rzadko jeździli wierzchem podczas swych wędrówek, lecz używali tych zwierząt do ciągnięcia taboru.Mimo to Sander nigdy nie widział ich w takiej ilości.W środku stada, otoczona kłusującymi bundami, kroczyła gromadka jeleniopodobnych stworzeń, większych od tych, na które zwykł polować Sander.Opuściwszy wioskę, hundy rozproszyły się, choć nadal pilnowały jeleni.Z nosami przy ziemi goniły w różnych kierunkach, podobnie jak czyni to wypuszczony na polowanie kojot.Pastuch jechał dalej, kłusując samotnie za jeleniami w kierunku przełęczy.Siedzące po obu stronach Fanyi wężacze zaczęły wydawać swoje syczące odgłosy bitewne.Ona jednak natychmiast położyła na nich dłonie.I to jej wola — a nie lekki dotyk — powstrzymała je.Rhin przyglądał się z zainteresowaniem, lecz nie warczał.Znał Handlarzy od dawna i był za pan brat z bundami dźwigającymi ich bagaże.Hund z jeźdźcem na grzbiecie zaczął nagle ujadać i ruszył galopem.A za Sanderem odezwał się ostry i wyraźny głos: — Stójcie! A może chcecie mieć rozszarpane gardła, głupcy? Pytanie zostało zadane takim tonem, iż Sander nie wątpił, że pytający gotów był spełnić pogróżkę.Opuścił bezradnie ręce.Broń tkwiła za pasem i przewieszona przez ramię.W duchu bardzo się wstydził, że dał się tak łatwo podejść ukrytemu strażnikowi.Jeździec przybył szybko, gdyż hund biegł z maksymalną prędkością.Na jego widok wężacze zaczęły warczeć z nieukrywaną wściekłością.Nadal jednak Fanyi miała je pod kontrolą.Rhin zaskowyczał, hund odpowiedział gardłowym ujadaniem.Sander bardzo chciał się odwrócić, żeby zobaczyć, kto pilnuje go od tyłu, lecz zdawał sobie sprawę, że wykonywanie jakichkolwiek ruchów byłoby w tej sytuacji głupotą, mogącą sprowokować natychmiastowe wrogie represje.Jeździec ściągnął cugle i zatrzymał się przed nimi.Miał na sobie skórzane bryczesy i futrzaną kapotę człowieka z nizin.Jego twarz była na wpół ukryta pod czarną, spiczasto przystrzyżoną brodą, a sięgające ucha włosy były w większości zakryte czapą z żółtawobiałego futra.W rękach trzymał gotowy do strzału miotacz z umieszczoną w nim strzałą, a w wyrazie jego twarzy nie było nic z uprzejmego powitania
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|