[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Uczyniwszy to, odesłał przybyszów radząc, żeby dobrze wypoczęli przed nadciągającą bitwą.Zatrzymał przy sobie tylko dowódcę, wysokiego, energicznego sierżanta o imieniu Torkis.— Chciałbym, żebyś obejrzał placówkę, którą jutro obejmiecie — powiedział do niego.Mężczyzna zasalutował.— Jak, sobie życzysz, kapitanie.Przeszli szybko przez obóz i stanęli w miejscu, gdzie wał łączył się z wielką skałą przegradzającą plażę.— Połowa z was ustawi się tutaj, a reszta na razie pozostanie z tyłu, chociaż nie włączę tych ludzi do odwodów.Może podczas bitwy zechcę wezwać ich tam, gdzie najeźdźcy będą uderzać szczególnie zaciekle.Podczas wczorajszej utarczki bardzo brakowało mi oddziału, który mógłbym błyskawicznie skierować w każde zagrożone miejsce.Torkis kiwnął głową, ale potem spojrzał badawczo na swego dowódcę.— Powinienem ci chyba powiedzieć, że niektórzy tutaj podają w wątpliwość naszą odwagę.Sokolnik rzucił mu szybkie spojrzenie, a w jego oczach sierżant dostrzegł dziwny błysk.— Czy przyszliście tutaj, żeby uciec podczas pierwszego starcia?— Nie, kapitanie.— A więc przestań gadać głupstwa.— Tarlach znów skupił całą uwagę na murze.— Na pewno nieraz odczujecie strach.Nikt z nas nie jest od niego wolny.Lęku nie trzeba się wstydzić, trzeba tylko próbować go opanować.Zaczęliście sokolnickie szkolenie bojowe mniej więcej w tym samym czasie co wojownicy z Morskiej Twierdzy.Tutejsi żołnierze dobrze dają sobie radę, gdy przychodzi im bić się z pojedynczym przeciwnikiem, toteż sądzę, że i wy nie okażecie się gorsi.Sultanici wchodzą na górę bardzo szybko i czasami będziecie musieli walczyć z dwoma lub trzema naraz, ale to również leży w granicach waszych możliwości.W tej bitwie żaden żołnierz, na którego napierają przeważające siły, nie jest osamotniony.Umyślnie obsadziłem mur bardzo gęsto, żeby ludzie mogli sobie nawzajem pomagać, nie opuszczając wyznaczonych stanowisk.Poradzimy sobie nawet wówczas, jeśli jeden lub wielu z was nie wytrzyma i wycofa się.Tak bywa wiele razy w ciągu dnia i w każdym takim przypadku żołnierze z oddziałów rezerwowych wypełniają powstałą lukę.Obrócił się gwałtownie i wbił wzrok w Torkisa.Sierżant drgnął; oczy kapitana miały tę właściwość, że potrafiły przenikać człowieka na wylot.— Żeby obwody mogły wkroczyć do akcji, potrzeba trochę czasu.Dlatego choćby nie wiem jak was przyciśnięto, musicie wytrzymać do nadejścia pomocy.Podoficer pochylił głowę, ale po chwili uniósł ją znowu.— Nie mogę ci wiele obiecać, bo nie znam dokładnie naszych możliwości, ale spróbujemy przynajmniej opóźnić trochę marsz Sultanitów i w ten sposób przysłużyć się pozostałym.— Wszyscy robimy dokładnie to samo, sierżancie.Powiedziawszy to westchnął i szybko odszedł, aby Torkis nie dostrzegł, jak bardzo jest przygnębiony.Jeden jeździec i jeden sokół wyruszyli w drugą, trudną podróż do Linny.W tej chwili nie wierzył, żeby posłańcy zdołali szybko przebyć taką drogę i wrócić z odsieczą, zanim oblężona twierdza padnie.Stwierdziwszy, że przybysze zostali już rozmieszczeni na kwaterach, Una natychmiast pośpieszyła do chaty Tarlacha.Skrzywiła się widząc go samego, ale czuła, że nie powinna mieć żalu do Brennana za te dodatkowe kilka minut odpoczynku.Bez słowa pochyliła się nad stosem raportów, których kapitan nie zdążył dotąd przejrzeć.Od samego początku oblężenia co noc pomagała Tarlachowi w pracy.Obydwoje byli zmęczeni i nie mieli ochoty na rozmowę, ale Sokolnikowi wydawało się, że uporczywe milczenie władczyni nie jest spowodowane wyłącznie znużeniem.Obserwował ją przez kilka minut, po czym wyciągnął rękę i musnął palcami grzbiet jej dłoni.— Masz prawo gniewać się na mnie — powiedział łagodnie — nie powinienem był tak się zachować.— Sądzisz, że jestem zła, bo mnie zbeształeś? Mylisz się.To nawet dobrze, że w końcu dałeś upust gwałtownym uczuciom.Odpowiedzialność za los całego kontynentu to zbyt wielki ciężar dla jednego człowieka, a ty w dodatku nie pozwalasz nam sobie pomóc… Mam nadzieję, że ten wybuch przyniósł ci ulgę.— Spuściła powieki i odwróciła się doń plecami.— Właściwie to ciągle jest mi wstyd…— Dlaczego? — zapytał ostro.Nigdy by nie przypuścił, że z jej ust może paść takie oświadczenie.— Zawiodłam cię wtedy w Lormcie.Wiedziałam, że masz kłopoty, ostrzegał mnie Syn Burzy i moje własne zmysły, a jednak czekałam… czekałam, póki nie znalazłeś się w straszliwym niebezpieczeństwie.Nie chciałam działać przedwcześnie, bojąc się, że będziesz miał do mnie żal.Nie mogła powstrzymać szlochu.Wiedziała, że to wina zmęczenia, że Tarlach również nie skrzyczałby jej, gdyby nie był tak straszliwie wyczerpany.— Drżę na samą myśl, że mogłabym cię znów zdradzić — wyznała łkając.— Nigdy mnie nie zdradziłaś ani nie sprawiłaś zawodu, i w przyszłości również tego nie uczynisz! To raczej ja wyrządziłem ci niedźwiedzią przysługę przygotowując wspaniały plan pozostania tutaj i czekania na pomoc, która być może nigdy nie nadejdzie.Uśmiechnął się widząc gniewne błyski w jej oczach.— Marszczysz brwi, złościsz się, że opowiadam takie rzeczy, a przecież przed chwilą mówiłaś jeszcze większe głupstwa.Przestańmy się obwiniać, bo to nie ma najmniejszego sensu.Lepiej będzie, jeśli skupimy całą uwagę na czekającym nas zadaniu.Podniósł jej dłoń do ust i pocałował… Uczyniwszy to, spojrzał Unie głęboko w oczy.— Wiedziałem, że będziesz mi potrzebna.Nie wytrzymałbym tu chyba, gdybym nie miał ciebie.— Wytrzymałbyś! — ściszyła głos.— Musiałbyś wytrzymać.Los nie pozostawiłby ci wyboru.Rozdział dziewiętnastyŚwit jeszcze na dobre nie rozjaśnił nieba, kiedy Sokolnik pełniący funkcję adiutanta obudził dowódcę załogi twierdzy.Poczucie obowiązku kazało Tarlachowi natychmiast wyskoczyć z łóżka, chociaż zarówno jego ciało, jak i umysł gwałtownie domagały się odpoczynku
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|