[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Ludzie ci mówią szczerze.Do odpowiedzialności nie są zdatni, gdyż nie są pewni siebie w rozróżnianiu dobra i zła.Pojęcia o tym zależą od cywilizacji, do jakiej się należy, oni zaś nie należą właściwie do żadnej, gdyż stanowią swą umysłowością przejaw i przynależność mieszanki cywilizacyjnej.W każdej cywilizacji sumienie może się odzywać inaczej; w mieszance tedy powstaje harmider etyk i w sumieniu taki chaos, taka rozbieżność, iż ci ludzie naprawdę nie wiedzą, co myśleć i jak postąpić.Niechże nas Bóg broni od sędziów cywilizacyjnie „pomieszanych”!.Sąd nie może być cywilizowanym na dwa sposoby; dlatego w państwie polskim obywatelskich sędziami mogą być tylko osoby z łona cywilizacji łacińskiej.Przestrzeganie tej zasady koniecznym jest w tym celu, ażeby sędziowie mogli śmiało wydawać wyroki według swego sumienia.Sumienie jest to autokrytyka etyczna; musi być oparte o jakąś etykę.Nam zaś chodzi o to, żeby sumienie naszych sędziów opierało się na etyce cywilizacji łacińskiej, która jest katolicka, mająca na czele katolicką interpretację dekalogu.Na takim tle będzie każdy sędzia odróżniać mala in se, a mala quia prohibita i uzna za przestępstwa bezwarunkowo to wszystko, co jest złym samo w sobie, choćby nawet było dozwolone przez ustawy; mniej zaś będzie się interesować przestępstwami przeciwko czasowym przepisom.To drugie pozostawmy tzw., sądownictwu administracyjnemu, które zresztą w państwie obywatelskim będzie miało niezmiernie mało do roboty, ponieważ ilość przepisów spadnie do minimum.Czy za przekroczenie przepisów administracyjnych ma skazywać władza administracyjna, czy sądowa? Jakiś poczciwiec wymedytował, że dla uniknięcia „samowoli administracyjnej” trzeba stawić przed sądy np., kupca, który zamknął sklep w 10 minut po siódemej.I oto jakimi wierutnymi głupstwami zasypywało się sądy, przeciążone już przedtem, przeciążyło się je do reszty, z czego musiał nastąpić upadek sądownictwa.Jesienią w r.1926 liczne sądy w Polsce miały już wyznaczone „sprawy” na cały rok 1927.Ale w państwie obywatelskim nie będzie takich przepisów.Sędziego trzeba zwolnić od ślepego posłuszeństwa kodeksom i wszelkim ustawom.Kodeks niechaj stanowi tylko księgę doradczą.Dajmy sędziom sądzić według sumienia, a zapanuje w sądach sprawiedliwość.Sędziowie polscy (a zwłaszcza małopolscy) okazywali dużo zrozumienia dla ideowej strony swego zawodu i byli dalekimi od tego, żeby się robić machinalnymi paragrafiarzami – dopóki ministerstwo sprawiedliwości nie podcięło im skrzydeł.Za czasów „galicyjskich” chociaż np., spółdzielnie Stefczyka musiały załatwiać w sądach dużo niepotrzebnej formalistyki, jednakże usuwał ją Wyższy Sąd krajowy we Lwowie i na ogół „stosunkowo najprędzej i najłatwiej ułożyły się stosunki spółek z władzami sądowymi” (podczas gdy ze starostwami trudności nie kończyły się).Kiedy potem przy zmianie waluty absurdem byłoby trzymanie się kwot wymienionych w dawnych umowach, sądy same z własnej inicjatywy wprowadzały w wyrokach słuszną ewaluację, dopóki rozporządzenie i przepis nie zmusiły do przeliczeń mieszczących w sobie jawną krzywdę.Póki zawieszenia niezawisłości sądów nie użył rząd do tego, by powyszukiwać lichoty i porobić z nich szefów, a najlepiej pousuwać, stan sędziowski stał w społeczeństwie na miejscu pierwszym tak co do powagi i charakterów, jako też co do wiedzy i oświaty.Było to czoło polskiego społeczeństwa.W państwie obywatelskim żaden zawód nie będzie wykolejany przez władzę centralną, każdy będzie posiadał niezawisłość moralną, zapewne więc nie będzie sposobności, żeby jeden z nich wysuwał się na czoło.Miejmyż otuchę, że w czasie bardzo krótkim wszystkie zawody wzniosą się na ten poziom moralnym i intelektualny, na jakim stało sądownictwo przed niedawnymi jeszcze laty.Żadnego zawodu nie trzeba krępować paragrafiarstwem z plemienia ustawodawczej elephantiasis; lecz sądownictwo wymaga najbardziej „wolności myślenia”.Zredukujmy więc jak najrychlej nasze kodeksy do roli pomocniczej i pozostawmy uznaniu sędziego, o ile pomoc tę przyjąć zechce.Zwłaszcza nasz kodeks prawa karnego zasługuje po większej części na to, by go się nie trzymać.Przytoczę na początek taki „mały” przykład: powstanie zapewne kiedyś historyk specjalista, który zajmie się wykrywaniem, czyje to wpływy zapewniły bezkarność paserom.Kary są tak śmiesznie drobne, iż żadnego jeszcze pasera nie skłoniły do porzucenia tego intratnego zawodu.Przesiedzi np., dwa lub trzy tygodnie, a tymczasem interes trwa bez przerwy, bo wyręczas „szefa” ktokolwiek z rodziny.Władze wiedzą doskonale o wszystkim.Doszło do tego, że gdy zawezwana policja po dokonanym rabunku, ta z najzimniejszą krwią podaje adresy paserów i doradza poszkodowanemu, żeby z nimi szedł w układy.Twierdzą, że wobec przepisów i paragrafów są bezsilni w walce z paserami.Jak ważnym jest ten „drobiazg”, świadczą sami złodzieje.Wszyscy zgodni są w tym, że złodziej nie pracuje dla siebie, lecz na pasera; muszą jednak tolerować ten „wyzysk pracy przez kapitał”, gdyż chodziło o ich egzystencję; gdyby bowiem nie było paserów, nie byłoby zawodowych chronicznych złodziei.Specjalną formą złodziejstw jest oszustwo.Prawodawstwa współczesnej Europy (w czym Polska wcale nie na samym końcu) odczuwają jakby szacunek dla tej przestępczości, nakładając kary tak nieznaczne, iż rzemiosło to opłaca się doskonale.Wyrafinowany oszust gorszy jest od rabusia, wart tęgiego zbója, a jakżeż prawem uprzywilejowany! Przydałby się jakiś Drakon, który by karę na oszusta powiększył kilkakrotnie, nie szczędząc ani szubienicy.Są przeciwnicy kary śmierci.Niektórzy w zapędzie gorliwości powołują się nawet na piąte przykazanie.Teologia dawno już załatwiła te skrupuły skrupulantów nieco podejrzanych (z reguły niekatolików); my zaś powtórzmy tu formułkę krótką a węzłowatą: zabić zbója jest zasługą.Humanitaryzm areligijny nabiera coraz bardziej cech przestarzałości, a teoria Lombrosa uznaną jest już powszechnie za przeżytek.Obowiązująca w naukach historyczno-socjologicznych metoda indukcyjna powoła się na doświadczenie Francji i innych krajów, gdzie po zniesieniu kary śmierci upadło ogromne bezpieczeństwo publiczne.Przywrócili ją Francuzi, a przecież o Francji można powiedzieć, że kto nie jest doktrynerem nie ma tam całkiem głosu w sprawach publicznych.Wbrew doktrynie musieli jednak jąć się obrony przed zbójami
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|