[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Lilith skinęła jednak głową.Jej oczy były tak granatowe, że prawie czarne.Kiedy obie dziewczyny znalazły się już po drugiej stronie, Severin całym ciężarem ciała rzucił się na koło zamachowe zamykające śluzę.Rozległ się przejmujący zgrzyt, pisk pękających łańcuchów, a potem huk żelaza wbijającego się w kamień.Drzwi się zatrzasnęły.– Nieee! – wrzasnęła Margot.– Wypuść ją!Skoczyła w stronę Severina, ale Josip zdołał podstawić jej nogę.Upadła, a wtedy dostała potężne kopnięcie w żebra, które niemal wydusiło jej dech z płuc.Szlachcic pochylił się nad nią.– Ciesz się, że żyjesz – warknął.– A żyjesz tylko dlatego, żebyś mogła wskazać człowieka, który wrobił nas w to wszystko.Razem z Josipem związali jej ręce na plecach.– Utonę – jęknęła, chociaż, tak naprawdę, było jej wszystko jedno.Wiedziała, że nie przeżyje nawet tygodnia bez objęć i pocałunków Lilith.I było jej to zresztą najzupełniej obojętne.Wydarzenia rozegrały się tak, jak zaplanował je Severin.Woda wdarła się do odgrodzonego korytarza, a kiedy wypełniła go od podłogi po sufit, mogli spokojnie wypłynąć na powierzchnię.Cóż, może nie aż tak spokojnie, gdyż niemal na wpół utopioną Trishię wyciągnął Josip Nochal, a Severin ledwo dał sobie radę ze sztywną niczym kłoda i otępiałą na wszystko Margot.Dziewczynę uratował jedynie samozachowawczy instynkt, który kazał jej jednak wciągnąć głęboko powietrze w płuca i nie próbować zaczerpnąć oddechu, zanim nie wyłonili się na powierzchni.Podpłynęli we czwórkę do brzegu.Josip Nochal złożył wymiotującą i dławiącą się Trishię na ziemi, a Severin rozplątał więzy na przegubach Margot.Złodziejka poddała się temu z całkowitą obojętnością.Potem, kiedy kapłanka doszła już do siebie, przeszli mulistym wybrzeżem na skarpę, wznoszącą się kilka stóp nad ciemnogranatową, głęboką wodą.– Straciliśmy ich.– Josip Nochal ciężko klapnął na ziemię.– I nic w zamian.A miały być bogactwa, kosztowności, złoto – mówił monotonnym, ale pełnym rozpaczy głosem.– Ważne, że my żyjemy – rzekł twardo Severin.– I ważne, że pozbyliśmy się wiedźmy.– Nie na długo – odezwał się ktoś za jego plecami.Szlachcic odwrócił się jak oparzony.Lilith stała kilka kroków od niego.Margot podbiegła do wiedźmy z radosnym piskiem i natychmiast przytuliła się do niej całym ciałem.– Obmyśliłam dla ciebie nagrodę, Severinie – powiedziała Lilith z uśmiechem, na widok którego serce Margot ścisnęło się lękiem.Nie miała już na sobie płaszcza, który musiała zabrać jej woda.Jej pokryte kropelkami ciało błyszczało w różowym świetle zachodzącego słońca, a oczy pociemniały w granat wieczornego nieba.– W zamian za jakże szlachetne dochowanie obietnic.I w zamian za twą nieocenioną pomoc.Severin przypatrywał się wiedźmie bez słowa i z niemal znudzonym wyrazem twarzy.Ona tymczasem mówiła dalej:– Postanowiłam obdarować cię miłością.Pożądaniem.Tęsknotą.Będziesz kochał mnie rozpaczliwą miłością i przeżywał nieznośny ból, kiedy tylko będę dotykać innej osoby.– Położyła dłoń na piersi złodziejki.– Czyż to nie piękny, wzruszający dar? Godny upamiętnienia w pieśni?Uniosła drugą dłoń, jakby szykując się do rzucenia zaklęcia, ale Severin był szybszy.Zachował jeszcze ostatnie resztki wolnej woli, nie dał się całkowicie zawładnąć głosowi Lilith.Wyrwał zza pasa sztylet i wbił go sobie prosto w pierś.Po raz pierwszy, od kiedy Margot go znała, roześmiał się głośno.A potem postąpił krok w tył, obcasy jego butów ześlizgnęły się na błocie i spadł z wysokiego brzegu, rozbijając plecami taflę wody.Bystry nurt poniósł go ku zakrętowi rzeki.– Głupi – warknęła zawiedziona Lilith.– Jaki głupi!Wbiła paznokcie w pierś Margot, a złodziejka jęknęła boleśnie.Te paznokcie były ostre jak szpony drapieżnika, ale nawet ból, wywołany przez nie, niósł ze sobą jakąś niezwykłą rozkosz.Wiedźma zerknęła z rozdrażnieniem na dziewczynę, a potem dojrzała krew, spływającą z jej piersi, i rozcięty na pół sutek.Jej twarz złagodniała.Nachyliła się i polizała rany miękkim, różowym językiem.Dziewczyna wyprężyła się i jęknęła, ale tym razem już tylko z rozkoszy.Ślady po paznokciach oraz krew zniknęły.Na skórze Margot nie pozostały nawet blade kreseczki blizn.– Mmmm – mruknęła Lilith i zlizała z kącika ust ostatnie ślady krwi.– Wybacz mi, moja mała.Muszę na nowo uczyć się cierpliwości.Margot pocałowała wnętrze jej dłoni, a potem wtuliła się w nie policzkiem.Wiedziała, że już nigdy i do nikogo nie będzie płonąć podobnym uczuciem, jak do kobiety, która otworzyła przed nią bramy czerwonego sztormu.– Cztery króliczki przysięgły sobieMarchewkowego skarbca zdobyć podwoje.Chwilkę nad życiem swym podumałyI już zostało ich tylko troje – wyrecytował Josip Nochal z głupią miną.Margot była ciekawa, czy tak naprawdę zdaje sobie sprawę z tego, co się wokół niego dzieje.– Chodźmy – westchnęła Lilith.– Jestem jeszcze taka słaba.A wyłamanie żelaznych drzwi nie powinno być zadaniem dla kogoś, kto dopiero co obudził się z głębokiego i długiego snu.Potarła ramiona, a wtedy Nochal zerwał z ramion swój brudny, porwany płaszcz i podał jej.Przyjęła go z uśmiechem pełnym wdzięczności.Otuliła się szczelnie i podała Margot dłoń.Zaczęły schodzić z wysokiego brzegu nad samą rzekę.Woda sprawiała wrażenie nieprzyjaznej i głębokiej, ale złodziejka ufała, iż w towarzystwie Lilith nie może im się stać żadna krzywda.I nagle, kiedy zamoczyli już stopy w przybrzeżnej płyciźnie, z drugiego brzegu poderwały się zbrojne postaci, ukryte do tej pory w gęstych chaszczach.Żołnierze straży świątynnej.Dziewięciu mężczyzn, uzbrojonych w łuki oraz miecze.– Stać w imię Świątyni! – rzekł ich kapitan, siwobrody olbrzym z mieczem w dłoniach.Jako jedyny nie trzymał napiętego łuku.Josip Nochal wrzasnął.W tej samej chwili musiał przypomnieć sobie czasy, w których został złapany, a potem torturowany i do końca życia oszpecony.Ruszył biegiem przez płyciznę, rozchlapując wodę pod podeszwami butów.Trzej stojący w pierwszym rzędzie żołnierze wypuścili strzały.Pociski zaświergotały w powietrzu, a ich groty wbiły się prosto w cel
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|