[ Pobierz całość w formacie PDF ] . I te oczy.Jak ten, jak mu było.Jak się nazywa ten nieszczęsny krasnolud, który prowadzi delikatesy przy Kablo-wej. Sierżancie!Colon zamarł.Potem spojrzał pod nogi.Jakaś twarz wpatrywała się w nie-go z poziomu ulicy.Kiedy już wziął się w garść, rozpoznał ostre rysy swojegostarego znajomego, Gardło sobie Podrzynam Dibblera, chodzącego argumentu narzecz teorii, że na Dysku ludzkość rozwinęła się z jakiegoś gatunku szczurów.GsP Dibbler lubił określać się mianem przedsiębiorczego handlowca; wszyscyinni nazywali go ulicznym handlarzem, którego plany zdobycia majątku zawszekończyły się niepowodzeniem.Przyczyną była zwykle niewielka, ale istotna ska-za, na przykład próby sprzedaży artykułów, które nie były jego własnością albonie działały, a czasami nawet nie istniały.Wiadomo, że magiczne złoto rozwiewasię o wschodzie słońca; to jednak blok zbrojonego betonu w porównaniu z niektó-rymi towarami oferowanymi przez Gardło.Dibbler stał teraz u stóp schodów prowadzących do jednej z niezliczonychpiwnic Ankh-Morpork. Witaj, Gardło.33 Mógłbyś zejść tu na moment, Fred? Przydałaby mi się porada prawna. Masz jakiś problem?Dibbler poskrobał się po nosie. Sam nie wiem, Fred.Czy to przestępstwo coś dostać? Znaczy wtedy, kiedysię o tym nie wie? Ktoś ci coś podarował, Gardło?Gardło przytaknął. Tylko że.Wiesz, że trzymam tutaj swój towar? Tak. I widzisz, zszedłem właśnie, żeby przeprowadzić mały remanent, i.Bezradnie machnął ręką. Najlepiej sam zobacz.Zrobił sierżantowi miejsce.W ciemności zabrzmiało ciche: plop!* * *Windle Poons wlókł się bez celu ciemną uliczką na Mrokach.Wyciągnął ręceprzed siebie, a dłonie zwisały mu bezwładnie u nadgarstków.Nie wiedział dla-czego.Po prostu wydawało mu się to właściwą pozycją.Może zeskoczyć z dachu? Nie, z tego też nic nie wyjdzie.Zresztą chodzeniejuż teraz było trudne, a dwie złamane nogi na pewno nie pomogą.Trucizna? Do-myślał się, że przypłaci to ciężkim bólem brzucha.Stryczek? Dyndanie na sznur-ku okaże się pewnie jeszcze nudniejsze niż siedzenie na dnie rzeki.Dotarł do ponurego placu, gdzie zbiegało się kilka uliczek.Szczury uciekałymu spod nóg.Kot wrzasnął i odbiegł po dachu.A kiedy Windle stał tam i zastanawiał się, gdzie jest, dlaczego tu jest i copowinien zrobić, poczuł nagle na plecach ostrze noża. No dobra, dziadku odezwał się jakiś głos z tyłu. Pieniądze albo życie.W ciemności wargi Poonsa rozciągnęły się w przerażającym uśmiechu. Nie żartuję, staruszku zapewnił głos. Jesteście z Gildii Złodziei? zapytał Windle, nie oglądając się. Nie.Jesteśmy.wolnymi strzelcami.No już, chcemy zobaczyć kolor two-ich pieniędzy. Nie mam pieniędzy odparł Windle.Odwrócił się.Za nim stało dwóch opryszków. O bogowie, spójrz na jego oczy szepnął jeden z nich.Windle uniósł ręce nad głową. Uuuuuu! zajęczał.34Napastnicy cofnęli się.Niestety, tuż za plecami mieli mur.Rozpłaszczyli sięna nim. UuuuUUUUuuuuuspadajciestąduuuUUUuuu! powiedział Windle, którynie zauważył, że jedyna droga ucieczki wiedzie przez niego.Obłąkani grozą niedoszli napastnicy zanurkowali mu pod ramionami.Ale je-den z nich zdążył wbić nóż aż po rękojeść w gołębią pierś byłego maga.Windle spojrzał na nóż. Zaraz! To była moja najlepsza szata! zawołał. Chciałem być w niejpochowany.Patrzcie tylko! Wiecie, jak trudno zacerować jedwab? No, wracaj-cie natychmiast! Na samym przodzie.Nasłuchiwał przez moment.Jedynym odgłosem był daleki i cichnący tupotnóg.Windle Poons wyjął z piersi nóż. Mogli mnie tym zabić mruknął.* * *W piwnicy sierżant Colon podniósł jeden z obiektów leżących w wielkichstosach na podłodze. Muszą ich być tysiące stwierdził z tyłu Gardło. I chciałbym wiedzieć,kto je tu wysypał5.Sierżant Colon obracał w rękach kulisty przedmiot. Nigdy jeszcze takiego nie widziałem stwierdził.Potrząsnął nim i roz-promienił się. Zliczne, prawda? Drzwi były zamknięte i w ogóle tłumaczył Gardło. I spłaciłem GildięZłodziei.Colon znowu potrząsnął przedmiotem. Aadne stwierdził. Fred?5Istnieją, choć na Dysku nie są zbyt popularne, takie zjawiska jak antyprzestępstwa, zgod-nie z fundamentalną zasadą, że wszystko w multiwersum ma swoje przeciwieństwo.Oczywiście,antyprzestępstwa są bardzo rzadkie
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|