[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Tłumiąc odruch wstrętu, Ellie delikatnie strąciła ją na trawę.Tam, dokąd należała.ROZDZIAŁ 3Biały dźwiękMiłe są melodie, które słyszymy, lecz niesłyszalne milejsze.JOHN KEATS„Oda nad grecką urną” (820)Najokrutniejsze kłamstwa często mówimy w milczeniu.ROBERT LOUIS STEVENSONVirginibus Puerisque (1881)Wiele lat Impulsy wędrowały przez wielką, międzygwiezdną ciemność.Czasem przeleciały przez nieregularny obłok gazu lub pyłów, które część ich energii wchłaniały lub rozpraszały.Ale pozostałe pędziły dalej, nie zmieniając szlaku.Przed nimi z wolna narastała bladożółta poświata, niespiesznie ogromniejąca wśród innych, nieruchomych świateł.Chociaż dla ludzkich oczu wciąż byłaby zaledwie punkcikiem, powoli stawała się najjaśniejszym obiektem na niebie.Impulsy uderzyły w gromadę śnieżnych brył.Do budynku administracyjnego Obserwatorium Argus weszła smukła kobieta lat około czterdziestu.Jej oczy - duże i dość szeroko rozstawione w kościstej twarzy - nadawały jej łagodniejszy wyraz.Długie ciemne włosy były luźno związane na karku, pod baskijskim beretem.Swobodna, w trykotowej koszulce i z narzuconą niedbale kurtką z khaki, przeszła korytarzem pierwszego piętra i otworzyła drzwi z wizytówką: „E.Arroway, Dyrektor”.Gdy odejmowała kciuk od czytnika linii papilarnych, można było dojrzeć na jej prawej ręce pierścionek, z nieumiejętnie wprawionym, dziwnie mętnym, czerwonym kamieniem.Pstryknąwszy lampę biurową, zaczęła przerzucać zawartość szuflady, wyjmując z niej w końcu parę słuchawek.Przez chwilę światło obejmowało cytat z Przypowieści Franza Kafki, zawieszony obok biurka na ścianie:Coraz straszliwszą broń mają dziś Syreny,niźli swą pieśń - to ich milczenie.I jeśli uciec można było przedich śpiewem,to przed milczeniem, już z pewnością nie.Zgasiwszy automatyczne światło machnięciem dłoni, ruszyła ku drzwiom.W kabinie obserwacyjnej prędko upewniła się, czy wszystko jest w porządku.Przez szyby mogła widzieć kilka ze stu trzydziestu jeden radioteleskopów, które ciągnęły się dziesiątkami kilometrów przez kamieniste pustynie Nowego Meksyku, jak pojedyncze okazy dziwnych mechanicznych kwiatów, które otwierają swe kielichy ku niebu.Było wczesne popołudnie i ostatniej nocy do późna pracowała.Badania astronomiczne można też wykonywać w świetle dnia, choć samo powietrze atmosferyczne nie rozprasza fal radiowych wysyłanych przez Słońce tak, jak to czyni światło widzialne.Dla radioteleskopu wycelowanego gdziekolwiek, byle nie blisko Słońca, niebo jest ciemne jak smoła.Aktywne są tylko źródła radiowe.Gdzieś, ponad ziemską atmosferą, rozciąga się wszechświat - rojowisko fal radiowych.Badając każdą z nich, można dowiedzieć się o planetach, gwiazdach i galaktykach, o wielkich obłokach cząsteczek organicznych, które wędrują między gwiazdami, o powstaniu, rozwoju i przeznaczeniu wszechświata.Jednak wszystkie te fale mają swe naturalne pochodzenie: procesy fizyczne, spirale elektronów w magnetycznym polu galaktyk, zderzenia międzygwiezdnych cząstek i odległe echa Big Bang’u - który od promieniowania gamma u początku wszechświata przesunął się ku chłodnej monotonii fal, wypełniających teraz całą kosmiczną przestrzeń w naszej epoce.W ostatnich kilku dekadach, gdy ludzkość uczyniła krok naprzód w radioastronomii, nie nadszedł ani jeden rzeczywisty sygnał z głębi kosmosu, który miałby charakter sztuczny, celowy, wytworzony przez obcą myśl.Bywały fałszywe alarmy - na przykład, regularność radioemisji kwazarów, a w szczególności pulsarów, była z początku brana (wśród mnóstwa zastrzeżeń i obaw) za coś w rodzaju obwieszczenia o istnieniu czegoś więcej poza nami, a może za radiowe sygnały nawigacyjne jakichś egzotycznych, kosmicznych promów, które kursowały między gwiazdami.Ale wkrótce okazało się to być czymś zgoła innym, choć może równie egzotycznym, jak sygnały od istot żyjących hen, ponad niebem nocy: kwazary okazały się źródłami niesłychanej energii, związanymi prawdopodobnie z istnieniem czarnych dziur w centrach galaktyk, których pochodzenie wywieść można jeszcze z pierwszej połówki czasu dzielącego nas od narodzin wszechświata.Pulsary zaś to wirujące jądra atomów wielkości miasta.A przecież w końcu pojawiły się i te tajemnicze sygnały, bogate w wiadomości, które okazały się produktami inteligentnych istot, choć nie całkiem pozaziemskich.Niebo wprost zasypano radarowymi urządzeniami wojskowymi oraz satelitami radiokomunikacyjnymi, doprowadzającymi do łez tych kilku pozostałych w cywilu radioastronomów.Niekiedy naprawdę zachowywały się one jak rozbójnicy, ignorujący wszelkie międzynarodowe porozumienia.Nie było na nich sądu ni kary, zwłaszcza że pewne kraje bezczelnie wypierały się wszelkiej odpowiedzialności.Cóż, pominąwszy te przygody, nie odebrano nigdy dotąd wyraźnego, obcego sygnału.Mimo to początki życia wydawały się teraz takie proste - i tak wiele odkryto systemów planetarnych, tyle światów, i tyle bilionów lat trwać miała, jak się okazało, biologiczna ewolucja, że tym trudniej byłoby uwierzyć, iż Galaktyka nie roi się od istot żywych i obdarzonych inteligencją.Projekt Argus był największą na świecie inicjatywą, mającą na celu poszukiwanie pozaziemskich cywilizacji.Fale radiowe wysyłane z prędkością światła pędziły szybciej niż cokolwiek na świecie.Łatwo je było wytworzyć i łatwo wykryć.Nawet bardzo zacofane cywilizacje, jak ta na Ziemi, musiałyby w końcu trafić na wynalazek radia jeszcze na wczesnym etapie odkrywania praw przyrody.I jeśli nawet miałyby tylko takie proste urządzenia radiowe - jak te, którymi my dysponujemy zaledwie parędziesiąt lat po zbudowaniu pierwszego radioteleskopu - prawie zdawało się niemożliwe, aby jedna taka cywilizacja w samym środku Galaktyki w końcu nie natknęła się na drugą podobną
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|