[ Pobierz całość w formacie PDF ] .- Oczywiście.Z wielką przyjemnością.- Teraz już możecie oddać mi klejnoty - zwróciła się do nich Tracy.- Ten miły oficer dopilnuje, żeby nic mi się nie stało.- Nie, dlaczego? Będzie znacznie lepiej, jeśli my.- Och nie, nalegam na to - przekonywała ich Tracy.- Zdaję sobie sprawę, jakie do dla was ważne, żeby odlecieć tym samolotem.Obaj bezradnie spojrzeli na siebie, a potem na policjanta.Właściwie nic nie mogli poradzić.Tom Bowers niechętnie wyjął z kieszeni irchową torbę.- Właśnie o to mi chodzi! - zakrzyknęła wesoło Tracy.Wzięła torbę z jego rąk, otworzyła ją i zajrzała do środka.- Dzięki Bogu! Są wszystkie.- Przecież możemy zatrzymać je dla pani dotąd, aż.- Tom Bowers podjął jeszcze jedną desperacką próbę.- Dziękuję, ale to nie jest konieczne - zapewniła go radośnie Tracy.Otworzyła swoją torebkę, umieściła w niej klejnoty i wyjęła dwa pięciodolarowe banknoty.Wręczyła każdemu z nich po jednym.- Proszę, tu jest drobny dowód mego uznania za to, coście zrobili.Wszyscy pasażerowie byli już dawno na pokładzie samolotu.Urzędnik odprowadzający pasażerów ponaglił ich:- To był ostatni dzwonek.Proszę się pospieszyć.- Jeszcze raz dziękuję - Tracy promieniała radością, maszerując z policjantem u boku.- Tak trudno teraz spotkać naprawdę uczciwych ludzi.18Podczas gdy samolot kołował w kierunku pasa startowego, Thomas Bowers - alias Jeff Stevens - siedział przy oknie i wyglądał przez nie.Przyłożył chusteczkę do oczu, a jego tułów kołysał się w rytm poruszeń samolotu.Dennis Trevor, na co dzień zwany Brandonem Higginsem, zajmujący miejsce obok niego, przyglądał mu się ze zdziwieniem.- Hej! - powiedział - to tylko forsa, kolego.Nie ma co płakać.Jeff Stevens zwrócił ku niemu twarz, po której spływały łzy, i Higgins ku swojemu zdziwieniu ujrzał, że Jeff uległ paroksyzmowi śmiechu.- Co, do cholery, się z tobą dzieje? - zapytał Higgins.- Ta historia wcale nie jest śmieszna.Ale dla Jeffa była.Sposób, w jaki Tracy Whitney przechytrzyła ich na lotnisku, był niewątpliwie najgenialniejszym oszustwem, jakie kiedykolwiek widział, a widział już niejedno.Było to oszustwo do kwadratu.Conrad Morgan zapewniał ich, że ta kobieta jest amatorką.„Mój Boże - myślał Jeff Stevens - jakby to wyglądało, gdyby była zawodowcem?”Jeff Stevens nie spotkał jeszcze w swym życiu tak pięknej kobiety jak Tracy.Do tego ten spryt.Jeff uważał się za mistrza w sztuce oszukiwania ludzi, a ona go pokonała.„Wujaszek Willie mógłby się w niej zakochać” - pomyślał Jeff.To właśnie wujaszkowi Willie zawdzięczał Jeff swoją edukację.Matka Jeff a była prostoduszną, naiwną kobietą - dziedziczką fortuny, którą jej rodzina zbiła na narzędziach rolniczych, żoną rozrzutnego kombinatora, sypiącego jak z rękawa pomysłami mającymi na celu szybkie zdobycie majątku, z których zresztą żaden nie został urzeczywistniony.Ojciec Jeffa był pięknoduchem, niebezpiecznie uprzejmym, o urzekającej aparycji i nieodpartej sile przekonywania, która w połączeniu z jego pomysłami pozwoliła mu roztrwonić doszczętnie wiano żony w ciągu pięciu lat małżeństwa.Ilekroć Jeff wracał wspomnieniami do swego dzieciństwa, stawały mu przed oczami kłótnie i awantury rodziców o pieniądze albo pozamałżeńskie romanse ojca.Nie było to zgodne małżeństwo i dlatego Jeff już w dzieciństwie powziął mocne postanowienie: „Nigdy się nie ożenię.Nigdy nie popełnię tego głupstwa”.Brat jego ojca, wuj Willie, był właścicielem „Karnawału” - wędrownego cyrku dającego uliczne przedstawienia na użytek gapiów.Za każdym razem, gdy znajdował się w pobliżu Marion w stanie Ohio, gdzie mieszkała rodzina Stevensów, przychodził do nich w odwiedziny.Był to niewątpliwie najweselszy człowiek, jakiego Jeff spotkał, pełen nieodpartego optymizmu i olśniewających wizji przyszłości.Zawsze przynosił chłopcu prezenty, nauczył go też cudownych, magicznych sztuczek, których Jeff nigdy nie zapomniał.Wujaszek Willie rozpoczynał karierę w „Karnawale” jako magik i w dogodnej chwili, gdy przedsiębiorstwo doszczętnie wypłukało się z pieniędzy - przejął interes.Jeffa w wieku czternastu lat osierociła matka, która zginęła w wypadku samochodowym, a dwa miesiące później ojciec poślubił dziewiętnastoletnią kelnerkę z cocktail-baru.„Mężczyzna nie powinien żyć sam, to jest przeciw naturze” - tłumaczył synowi, ale nigdy nie zdołał przełamać jego głębokiej urazy.Ojciec Jeffa znalazł sobie pracę jako objazdowy sprzedawca i co tydzień spędzał trzy dni poza domem.Pewnej nocy, gdy w domu oprócz Jeffa znajdowała się tylko jego macocha, chłopca obudziło delikatne trzaśniecie drzwiami, a po chwili poczuł na sobie dotyk ciepłego, miękkiego ciała.Aż usiadł z przerażenia.- Obejmij mnie Jeffie - szepnęła macocha.- Boję się tych grzmotów.- Przecież wcale nie grzmi! - wyjąkał Jeff.- Ale może zagrzmieć.W gazetach pisali, że będzie deszcz.- Przylgnęła do niego całym ciałem.- Kochaj mnie, skarbie.Chłopca ogarnęła panika.- Dobra.Możemy to zrobić w łóżku taty?- Dobrze! - zachichotała.- Ależ ty jesteś zboczony!- Zaraz tam przyjdę! - obiecał Jeff.Wyśliznęła się z łóżka i przeszła do drugiej sypialni.Chyba nigdy w życiu Jeff nie ubierał się tak szybko.Wyskoczył oknem i podążył do Cimarron w Kansas, gdzie właśnie zatrzymał się cyrk wujaszka Willie.Nawet nie obejrzał się za siebie.Na pytanie wujka, dotyczące ucieczki z domu, odpowiedział krótko:- Nie mogłem się dogadać z macochą.Wujek Willie zadzwonił do ojca Jeffa i po dłuższej dyskusji postanowiono, że chłopiec pozostanie w „Karnawale”.- Żadna szkoła nie nauczy go tyle co „Karnawał” - zapewniał wujaszek.„Karnawał” był małym, zamkniętym światem.- To nie jest żadna szkółka niedzielna - wyjaśniał wuj Willie.- Jesteśmy mistrzami artystycznego robienia w jajo.Ale zapamiętaj sobie, synku, że nie wykiwasz człowieka, który sam nie chce być wykiwany.W.C.Fields powiedział kiedyś mądrze: „Nie można oszukać uczciwego człowieka”.Wszyscy artyści stali się wkrótce kumplami Jeffa.Dzielili się oni na „ludzi z frontu”, mających koncesje na wykonywanie sztuczek, i „ludzi z tyłów”, uczestniczących w przedstawieniach w rolach „Grubej Pani”, czy „Damy z tatuażem”.Osobną grupę stanowili operatorzy, którzy zza kulis decydowali o wynikach gier
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|