Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na gęsi będzie jeszcze za skoro i to ja będę może krążył wokół słupa z zimna lub z niecierpliwości, że pekaes nie nadjeżdża.Albo będę stał, udając spokój.Michał Kątny będzie stał przy mnie.Będziemy palić papierosy, nic nie mówiąc albo niewiele, jakieś półsłowa, bo co można mówić? Nie wie, skąd jestem, ani ja wiem o nim, nie powiedzieliśmy sobie nic z tych rzeczy, żadnej wymiany ewentualnych w miarę stałych adresów, uznaliśmy, że tak ma być, kto wie, czy to dobrze, czy źle, i kiedy jutro rano ja wsiądę do pekaesu, a on zostanie na placyku, to: kiedy znowu się zobaczymy? Świat jest wielki, nasza kraina niemała i można długie lata po niej krążyć i nie spotkać tego czy tej, przy spotkaniu których serce pięknie by zabiło, a głos., przy zawołaniu „hej!” pięknie by się załamał.Stałem przy oknie, patrząc na białą kurzawę, co za szybą i w pewnej chwili poczułem, jak przestaję istnieć, jak niknę z obrazu świata, nie żebym wyskakiwał za jego kuliste, elipsoidalne ramy, ale niknę tu, w ramach tego świata, tak jakbym się coraz zmniejszał i zmniejszał, i robił się malutki, coraz malutki, przez chwilkę uchwyciłem to, że jestem wielkości jednego z płatków śniegu, co za oknem, i tak jakbym się nawet zobaczył tam w kurzawie, przeleciał taki jeden płatek przed szybą, to ja byłem, na pewno, a potem „puf!”, i już mnie nie było, nigdzie, ani tu, ani gdziekolwiek indziej.Nie byłem już ani rodzajem męskim, ani żeńskim, ani nijakim.Nie byłem.Nie.Krótko.Nic.Jak długo to trwało, nie wiem.Ni byłem, ni czułem przecież.Musiałem zacząć czuć, kiedy zacząłem być.Kiedy zacząłem się znowu stawać.Znowu uchwyciłem ten moment, kiedy jestem wielkości śniegowego płatka i znowu zobaczyłem się za szybą w zamieci, taki jeden płatek przeleciał przed szybą w odwrotnym niż przedtem kierunku, to byłem ja.I potem stawałem się coraz większy, rosłem, aż urosłem, aż wyrosłem przy oknie w kwaterze u Babci Oleńki, wieś Bobrowice, gromada Hopla, nadleśnictwo Sława.A kiedy już się stałem całkowicie taki, jaki jestem, wtedy stałem się natychmiast jedną wielką górą miłości do Gałązki Jabłoni, tym, czym jestem i będę, zawsze i teraz absolutnie służy tobie emanuel delawarski; jedną wielką górą tęsknoty do Gałązki Jabłoni, straszliwej tęsknoty, niewymownej, nie ma słów, brakuje słów, brakuje liter w alfabecie, wielka bieda, straszne ubóstwo, okrutna nędza z tymi słowami, nic nie można powiedzieć, co ja mogę powiedzieć słowami o mojej tęsknocie do ciebie, Gałązko Jabłoni, cyframi lepiej bym to wyraził może, tak, na pewno, cyfr jest nieskończoność, przypominam sobie, widzę w kinie pamięci to dziecko, które chciało doliczyć do końca, więc gdybym ja tak właśnie liczył do końca, którego nie ma, gdybym tak zaczął liczyć i liczył bez przerwy, dniami, nocami i przez sen, to to by była moja tęsknota do ciebie coraz rosnąca; ale dlaczego ja mam czekać do jutra rana? za co mam się tak karać? dzisiaj pojadę, gdzieś za trzy godziny jest autobus, ale taka zawieja, autobus może się spóźnić albo wcale nie przyjechać, i tak jeżdżą, jak chcą, a przy takiej pogodzie to będą nawet mieć usprawiedliwienie, lepiej teraz pójdę, tak, teraz, zaraz teraz, do Hopli, przez las, na skróty, w Hopli może złapię jakiś wóz przy gospodzie, jak nie, to do szosy pójdę, tam na pewno coś złapię, przelotowa szosa, duży ruch, na pewno coś złapię, tak, teraz, zaraz, komu w drogę — temu czas, w drogę do Gałązki Jabłoni dobry każdy czas, każda pogoda, dobra słoneczna, dobra deszczowa, dobra śnieżna śnieżysta, dobra zadymka, dobra zawieja, wszystko dobre, zacząłem się pakować, szybko, raz, raz, niedużo było pakowania, już byłem zapakowany, już byłem gotowy, gotowy na wszystko, gdzie jest Michał Kątny? nie mogę na niego czekać, bo już muszę iść, nie wiem, kiedy wróci, za ile, a ja nie mogę, nie wiem, ile czekać, w ogóle nie mogę czekać, muszę iść, zaraz muszę iść, wziąłem karteczkę i napisałem:Muszę iść, Michał.Nie wiem, kiedy wrócisz, a ja nie mogę czekać, naprawdę nie mogę czekać, muszę iść już zaraz.Bądź zdrów, Michał.Napiszę do ciebie.Janek Pradera.Położyłem karteczkę na stół, obrzuciłem kwaterę słynnym ostatnim spojrzeniem i wyszedłem; Babci Oleńki też u siebie nie było i też się z nią nie pożegnałem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript