[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Andrzej jeszcze parę razy spróbował wziąć udział w organizowanych pracach, ale wszyscy opędzali się od niego, wszyscy się dokądś strasznie spieszyli, nie było dosłownie ani jednego człowieka, który po prostu stałby w jednym miejscu i, na przykład, sporządzał listę ochotników.W końcu Andrzej zezłościł się i zaczaj otwierać każde drzwi po kolei, mając nadzieję, że uda mu się znaleźć jakąkolwiek ważną osobę, która nie biega, nie krzyczy i nie macha rękami - gdzieś przecież musiał być jakiś sztab, kierujący tym całym zamieszaniem.Pierwszy pokój był pusty, w drugim jeden człowiek w kalesonach głośno krzyczał do słuchawki, a drugi, klnąc, próbował dopiąć za wąski fartuch.Spod fartucha wystawały mu mundurowe spodnie i zniszczone policyjne buty bez sznurówek.Gdy zajrzał do trzeciego gabinetu, dostał po twarzy czymś różowym z guzikami i czym prędzej się wycofał.Zdążył tylko zauważyć bardzo dorodne i niewątpliwie damskie ciała.Natomiast w czwartym pokoju był Nauczyciel.Siedział na parapecie, obejmując kolana rękami, i patrzył w rozdzieraną światłami reflektorów ciemność za oknem.Gdy Andrzej wszedł, zwrócił ku niemu swoją dobrotliwą, rumianą twarz, jak zwykle lekko uniósł brwi i uśmiechnął się.Widząc ten uśmiech, Andrzej od razu się uspokoił.Złość minęła; zrozumiał, że prędzej czy później wszystko się ułoży, wróci na swoje miejsce i w ogóle dobrze się skończy.- No widzi pan - powiedział, rozkładając ręce i uśmiechając się.-Okazało się, że nie jestem nikomu potrzebny.Nie umiem prowadzić samochodu, nie wiem, gdzie jest gimnazjum.Zamieszanie takie, nic nie można zrozumieć.- Tak.- Nauczyciel pokiwał współczująco głową.- Straszny bałagan.- Spuścił nogi z parapetu, wsunął ręce pod uda i pomajtał nogami jak dziecko.- Aż przykro.A nawet wstyd.Poważni, dorośli ludzie, przeważnie doświadczeni.To znaczy, że brak organizacji! Mam rację, Andrzeju? To znaczy, że jakieś ważne sprawy puszczono na żywioł.Nieprzygotowanie.Braki w dyscyplinie.No i oczywiście biurokraci.- Tak! - zawołał Andrzej.- To jasne! Wie pan, co zdecydowałem? Nie będę już więcej nikogo szukać i nic wyjaśniać.Wezmę jakąś pałkę i pójdę.Dołączę do pierwszego lepszego oddziału.A jak mnie nie przyjmą, to będę działał sam.Tam przecież zostały kobiety.i dzieci.Nauczyciel słuchał uważnie, kiwając głową.Już się nie uśmiechał, jego twarz była poważna i współczująca.- Jeszcze tylko jedno.-Andrzej zmarszczył brwi.-Co z Donaldem?- Z Donaldem? - zdziwił się Nauczyciel.- Ach, z Donaldem Cooperem? - zaśmiał się.- Pewnie pan myśli, że Donald został aresztowany i teraz do wszystkiego się przyznaje.Nic podobnego.Donald Cooper właśnie w tej chwili organizuje oddział ochotników do odparcia tego bezwstydnego ataku.Nie jest gangsterem i nie ma na sumieniu żadnych przestępstw.Pistolet wymienił na czarnym rynku za zabytkowy zegarek z repetierem.Nic na to nie poradzimy - całe życie chodził z bronią w kieszeni.Przyzwyczajenie!- No jasne! -Andrzej poczuł ogromną ulgę.-No jasne! Ja przecież też nie wierzyłem, myślałem tylko, że.Nieważne! - Odwrócił się, żeby wyjść, ale jeszcze się na chwilę zatrzymał.- Proszę mi powiedzieć, po co to wszystko? Te małpy! Skąd one się wzięły? Co mają udowodnić?Nauczyciel westchnął i zszedł z parapetu.- Znowu mi pan zadaje pytania, na które.- Nie! Ja wszystko rozumiem - powiedział przejęty Andrzej.-Ja tylko.- Niech pan poczeka.Znowu mi pan zadaje pytania, na które po prostu nie umiem odpowiedzieć.Niech pan to wreszcie zrozumie: nie umiem.Erozja budynków, pamięta pan? Woda, która zmieniała się w żółć.Zresztą to było jeszcze przed panem.A teraz pawiany.Ciągle się pan dopytywał, jak to możliwe: ludzie różnych narodowości, a wszyscy mówią w tym samym języku, nawet tego nie podejrzewając.Pamięta pan, jak pana to szokowało, jak nie mógł pan zrozumieć i nawet się pan bał? Jak udowadniał pan Kensi, że on mówi po rosyjsku, a Kensi dowodził, że to pan mówi po japońsku? A teraz się pan przyzwyczaił i w ogóle pan o tym nie myśli
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|