Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W pierwszym momencie nie mógł sięzorientować, gdzie jest, ale po chwili przypomniał sobie wszystko, całąSbeznadziejną i rozpaczliwą prawdę.Znajdował się przed dolną Bramą orkowejfortecy; spiżowe drzwi były zamknięte.Musiał zemdleć, gdy próbował je otworzyćnaporem własnego ciała, ale nie wiedział, jak długo leżał nieprzytomny.Przedtem byłrozgorączkowany, zdesperowany i wściekły, teraz dygotał z zimna.Przyczołgał się poddrzwi i przytknął do nich ucho.Z daleka dochodziła wrzawa i zmieszane głosy orków, lecz coraz niklejsze,oddalające się, aż wreszcie ucichły zupełnie.Głowa bolała Sama, przed oczymamigotały w ciemności skry, starał się jednak pozbierać myśli.Jedno zdawało się bądz cobądz jasne: że przez te drzwi nie dostanie się do fortecy orków.Musiałby czekać na ichotwarcie kto wie ile dni, a na to nie mógł sobie pozwolić, każda chwila była rozpaczliwiecenna.Nie miał już wątpliwości, co jest jego pierwszym obowiązkiem; wiedział, że musiocalić Froda, choćby mu przyszło tę próbę przypłacić własnym życiem. Najbardziej prawdopodobne, że zginę, to zresztą najłatwiejsze  powiedział sobiemarkotnie, chowając %7łądło do pochwy i odwracając się od spiżowych drzwi.Z wolnawlókł się w górę ciemnym tunelem nie odważając się użyć światła elfów.Idąc usiłował wgłowie uporządkować wszystkie zdarzenia od początku wędrówki z Rozstaja Dróg.Niemógł się zorientować w porze dnia; przypuszczał, że jest noc, ale nawet rachunek dnimylił mu się teraz.W tym kraju ciemności gubiło się dni, tak jak gubił się każdy, ktotutaj zabłądził. Ciekawe, czy też przyjaciele w ogóle o nas pamiętają  myślał  i co się z nimi dziejetam, w ich świecie? Niezdecydowanym gestem wskazał przed siebie, nie wiedząc, żekierując się znów do tunelu Szeloby jest zwrócony twarzą ku południowi, nie kuzachodowi, jak sądził.Na jasnym świecie słońce stało blisko zenitu i był dzieńczternastego marca według Kalendarza Shire u; Aragorn właśnie płynął na czele czarnejfloty z Pelargiru, Merry z Rohirrimami cwałował przez Dolinę Kamiennych Wozów, a wMinas Tirith szerzyły się pożary i Pippin z przerażeniem śledził coraz wyrazniejszyobłęd w oczach Denethora.Ale wśród wszystkich trosk i niebezpieczeństw myśliprzyjaciół wciąż zwracały się do Froda i Sama.Nie byli zapomniani, ale znalezli się pozazasięgiem bratniej pomocy, a najżyczliwsza myśl nie mogła poratować w tym momencieSama, syna Hamfasta.Był zdany wyłącznie na siebie.Dotarł wreszcie do kamiennych drzwi zagradzających wejście orkowegokorytarza, a nie mogąc wykryć zamka ani skobla, przelazł tak jak poprzednio górą izgrabnie zsunął się znów na ziemię.Ostrożnie przekradł się obok wylotu tunelu Szeloby,gdzie w zimnym przeciągu powiewały szczątki podartej ogromnej sieci pajęczej.Pocuchnącym cieple w głębszym korytarzu, tutaj owiał Sama przejmujący chłód, lecz toorzezwiło go nieco.Chyłkiem wypełznął na otwartą ścieżkę.Panowała tu złowroga cisza.Nie było jaśniej, niż zazwyczaj bywa o zmierzchuchmurnego dnia.Ogromne kłęby pary wzbijające się znad Mordoru płynęły nisko nadjego głową w stronę zachodu, tworząc pułap z dymu i chmur oświetlony od spoduposępnym krwawym blaskiem.Sam podniósł wzrok na Wieżę orków i nagle z jej wąskich okien błysnęły światłajak małe czerwone oczy.Mógł to być jakiś sygnał.Strach przed orkami, na czas pewienprzytłumiony gniewem i rozpaczą, znowu ogarnął hobbita.Nie widział innej rady,musiał szukać głównego wejścia do strasznej Wieży, lecz kolana uginały się pod nim idygotał z przerażenia.Odwracając oczy w dół od Wieży i sterczących nad wąwozemurwisk, zmusił oporne nogi do posłuszeństwa i nasłuchując pilnie, wpatrzony w gęsty mrok skupiony pod skalnymi ścianami po obu stronach drogi, z wolna zawrócił, minąłmiejsce, gdzie przedtem leżał Frodo i gdzie jeszcze przetrwał wstrętny smród Szeloby,poszedł dalej, pod górę, aż dotarł znów do tej samej wnęki, w której ukrył się przedorkami kładąc na palec Pierścień i skąd obserwował przemarsz oddziału Szagrata.Przystanął, usiadł; na razie nie mógł zdobyć się na dalszą wędrówkę.Rozumiał, że jeśliprzejdzie szczyt przełęczy, następny krok zaprowadzi go już naprawdę do Mordoru i żebędzie to krok nieodwołalny.Nie mógłby marzyć o odwrocie.Bez wyraznego celuwsunął znowu Pierścień na palec.Natychmiast poczuł ogromny ciężar tego brzemienia ijeszcze silniej, jeszcze bardziej paląco niż przedtem złośliwość Oka Mordoru; szukałoskarbu, usiłowało przeniknąć ciemności, które Nieprzyjaciel dla własnej osłony zesłał,lecz które mu teraz przeszkadzały, potęgując jego niepokój i wątpliwości.I znowu Sam stwierdził, że nagle słuch mu się wyostrzył, lecz wszystkieprzedmioty świata przedstawiają się jego oczom blado i niewyraznie.Widział ścianyskalne jak przez mgłę, za to z wielkiej odległości słyszał bełkot nieszczęsnej Szeloby, ajak gdyby tuż obok ostre, wyrazne krzyki i szczęk metalu.Zerwał się i przylgnął płaskodo skały przy ścieżce.Na szczęście miał Pierścień na palcu, bo nadciągała nowa bandaorków.Tak mu się przynajmniej w pierwszej chwili zdawało.Potem jednak zrozumiałomyłkę; wyczulony słuch wprowadził go w błąd.Wrzaski orków pochodziły z wnętrzaWieży, której najwyższy róg sterczał wprost nad nim, po lewej stronie skalnej wnęki.Drżał, walczył z sobą, żeby zmusić się do działania.Z pewnością w Wieżyrozgrywały się jakieś okropne rzeczy.Może wbrew rozkazom orkowie ulegliwrodzonemu okrucieństwu i torturują Froda, może rozszarpują go na sztuki.Samwytężył słuch; odzyskał odrobinę nadziei.Niewątpliwie w Wieży toczyła się walka,orkowie bili się z sobą, doszło do bójki między Szagratem i Gorbagiem.Nadzieja, jakąten domysł natchnął hobbita, była bardzo znikoma, a jednak wystarczyła, żeby gozagrzać do czynu.W niezgodzie orków upatrywał pewną szansę.Nad wszystkimimyślami zatryumfowała miłość do Froda i zapominając o niebezpieczeństwach Samkrzyknął w głos:  Idę, panie Frodo! Pędem wbiegł na przełęcz i przekroczył ją.Drogaskręcała w lewo i opadała stromo w dół.Sam był w Mordorze.Zdjął Pierścień; zrobił to za podszeptem jakiegoś bardzo głęboko ukrytegoprzeczucia grozby, ale zdawało mu się, że po prostu chce widzieć jaśniej. Lepiej nawetnajgorszej prawdzie patrzeć w oczy  mruknął do siebie. Nic nie warte takie błądzeniewe mgle.Surowy, okrutny i przykry widok ukazał się oczom hobbita [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript