Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zachowanie Kane'a stało się mniej wyniosłe.- Ja tu tylko czekam na właściwy moment! Krwawnik w tej chwili ma maleńki ułamek swej potencjalnej siły.Moi niewolnicy pracują nad naprawą zniszczeń stuleci po to tylko, by przywrócić siłę do jej dawnego poziomu! Krelranie nigdy nie dokończyli Arellarti; zostali zniszczeni przez swych wrogów, nim mogli ukończyć miasto.Gdyby ich praca dosięgła szczytu doskonałości i gdyby starożytny Pan Krwawnika w jakiś sposób nie zdezaktywował kryształu, jak na to wskazują pewne aluzje w ukrytych myślach Krwawnika, Arellarti byłoby nie do zdobycia, nawet za pomocą przepotężnych broni starszej Ziemi!Zamierzam ukończyć to przedsięwzięcie, rozpoczęte w zapomnianych epokach.doprowadzić Krwawnik do szczytu jego potęgi! Dziś nie jestem jeszcze zabezpieczony przed ciosem, chętnie to przyznaję.Gdyby moje zamiary zostały odkryte, skoncentrowany atak mógłby przynieść mi porażkę.Ale tego rodzaju zjednoczony wysiłek nigdy nie nastąpi.Państwa u moich granic są w stanie wojny.Będą nadal marnować swe siły aż do chwili, gdy mój pierwszy wypad podbije je z łatwością, niczego nie podejrzewające i wyczerpane swymi nędznymi potyczkami! Zamierzam położyć fundament mego imperium tutaj, na Ziemiach Południowych, a wśród tych, co przeżyją, znajdę lojalnych poddanych.Wkrótce nie będzie człowieka, który ośmieli się nazwać mym wrogiem.Bo gdy tylko Arellarti zostanie ukończone według swego pierwotnego projektu, potęga kosmosu będzie potęgą Krwawnika! A wtedy nie będzie armii, miasta czy ludzkiej siły zdolnej mnie powstrzymać!- Inni już się tak przechwalali! - warknęła Teres.Jego oczy pełne były lodowatego płomienia.- Tak, a niektórzy z nich utworzyli imperia, istniejące do dziś!W nocy sen zatruwały jej dziwaczne i niezdrowe marzenia, a gdy Teres otrząsnęła się z przerywanej drzemki, zrozumiała, że nocne zmory nadal trzymają ją pod swym zaklęciem.Z ciemności łypały na nią widmowe kształty, powoli rozpływające się, gdy wpatrywała się w noc rozgorączkowanym wzrokiem, tłumiąc pięścią krzyk, wyrywający się z jej ust.Oblewał ją zimny pot, a czoło paliło przyłożone doń chłodne palce.Nawet futrzane okrycia nie wystarczyły, by ukoić jej zimne dreszcze.Aż do wschodu słońca to traciła, to odzyskiwała przytomność, zbyt słaba, by sięgnąć po wodę, której łaknęło jej spieczone gardło.Gdy Teres nie pojawiła się aż do późnego ranka, Kane zdecydował, że pójdzie ją obudzić.Kiedy jej ochrypły głos odpowiedział na jego ostrożne pukanie, wszedł do pokoju.Gdy ujrzał, że powaliła ją gorączka, na jego twarzy pojawił się ślad niepokoju.- Wracaj do swych ropuch i czarnoksięstwa, a mnie daj spokojnie umrzeć! - poskarżyła się jękliwie Teres.Wilgotnymi dłońmi odpychała go, lecz nie było siły w jej ramionach.- Głowę masz gorącą jak gotowane jajko - skomentował Kane, cofając dłoń z jej czoła.Wypytywał ją troskliwie, ale odpowiedzi otrzymywał niejasne.- Do diabła, Kane! Daj mi spokój! - warknęła, próbując go bezsilnie uderzyć, gdy ściągnął z niej futra i przyłożył ucho do jej nagich pleców.- A ty, do diabła, bądź cicho! - odpalił.- Próbuję zrozumieć, co się z tobą dzieje! - Zaczął starannie ostukiwać jej plecy palcami obu rąk.- Nie jesteś lekarzem.choć tylko Thoemowi Przeklętemu wiadomo, czym jeszcze możesz być!- Skąd wiesz, czym jestem i czym nie jestem? Mam więcej lat, niż sobie wyobrażasz, a człowiek uczy się z wiekiem, czego potrzebuje, jeśli chce stawić czoło zarówno śmierci, jak nudzie.Teres była zbyt przygnębiona, by dalej na niego krzyczeć.Dotykał jej łagodnie, troskliwie i choć podejrzewała, że gra komedię, by pozyskać jej zaufanie, jego opieka nie była jej niemiła.Zresztą w tej chwili wątpiła, czy cokolwiek może pogorszyć jej nastrój bardziej niż to gorączkowe odrętwienie.- Twoje płuca wyglądają całkiem dobrze - oświadczył Kane.- Nie sądzę, byś miała zapalenie płuc, przynajmniej jak dotychczas.Wygląda to raczej na gigantyczne przeziębienie, spowodowane przemoknięciem w stanie wyczerpania.Albo może nawdychałaś się jakichś -szkodliwych oparów bagiennych; sam oddech Kranor-Rill jest w wielu miejscach zatruty.Pomrukując do siebie zaczął przeszukiwać skromne wyposażenie pokoju.- Jak widzisz, przeniosłem do Arellarti tylko to, co absolutnie niezbędne - wyjaśnił.- Ale mam pod ręką pewne pożyteczne leki.- Odmierzył porcję szarawożółtego proszku i wymieszał ją w kubku wina.- Jeśli mogę wybierać, wolałabym miecz od trucizny.- Teraz rozumiem, dlaczego Malchion wygląda o dziesięć lat starzej, niż ma w rzeczywistości - warknął zniecierpliwiony Kane.- Twoje sądy są równie pośpieszne, jak logika kapryśna.Znam trucizny, które wysłałyby cię do piekła w szponach niewysłowionej ekstazy, a tylko zabity wie, jak bolesne jest ugryzienie białej broni.Od tego leku przejdzie ci gorączka.Jest to subtelna kompozycja kory, pleśni, korzeni i innych medykamentów, o których zapewne nie słyszeli wasi zacofani wollendańscy medycy.Uśmiechnij się i wypij to albo zwiędnij od gorączki.W tej chwili godziny, które mogę spędzać z dala od Selonari, są bardzo ograniczone, a nie podoba mi się myśl o pozostawieniu bredzącej w gorączce dziewczyny samotnej w Domu Ropuch.Napój był gorzki i zapewne zawierał środek uspokajający, bo wkrótce potem Teres zasnęła, zastanawiając się, skąd Kane ma taką wiedzę o tajemnych lekach.Zaglądał do niej wielokrotnie tegoż popołudnia, w nocy i następnego dnia.Lek był skuteczny, bo gorączka wkrótce ustąpiła, a także znikło pulsowanie w głowie.Sypiała po wiele godzin, nadal nawiedzana dziwacznymi snami, które mieszały się z jej myślami po obudzeniu.Bardzo mętnie przypominała sobie dotknięcia Kane'a na rozgorączkowanej skórze, jak gdyby stała obok siebie, przyglądając się powalonej gorączką dziewczynie, tulonej w wielkich ramionach, gdy Kane podnosił kubek do warg tej obcej kobiety.Przemawiał do niej, choć niewiele mu odpowiadała, słysząc tylko chaotyczny monolog, za którym nie mogła nadążyć myślami.Zapamiętała tylko ogólne wrażenie imion, ziem i miast na odległych kontynentach, w zapomnianych epokach.Ile z tych urywków, które później odtwarzała w pamięci, pochodziło z jego słów, a ile z jej wyobraźni, Teres nigdy nie zyskała pewności.Któregoś dnia gorączka ją opuściła; przynajmniej na pewien czas.Jej członkom wróciła siła, zastępując tępe zmęczenie, które trzymało-ją tak długo w swym wampirycznym uścisku.Depresja zniknęła wraz z gorączką, choć pozostało jeszcze trochę słabości [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript