[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Każdy z nich zagłębił się w jegopodświadomości, wyszukując ukryte lęki i koszmary, aby je uwolnić i wyciągnąć napowierzchnię.Bane krzyknął i upadł na kolana.Kiedy wstał z trudem, niebo było ciemne od rojulatających zjaw.Skrzydła miały wystrzępione, a z nagich kości zwisały pasy skóry.Ich ciałabyły małe i zdeformowane, a koślawe nogi zakończone długimi, ostrymi szponami.Skóra tychpotworów miała niezdrowy żółty odcień taki sam, jak twarze górników, którzy zginęliuwięzieni w wypełnionej gazem komorze na Apatrosie.Ich rysy nie były ludzkie, ale płonące oczy wyglądały znajomo każda ze zjaw patrzyła naniego nienawistnym wzrokiem jego okrutnego ojca.Nagle wszystkie naraz spadły na niego, a zich ust wydobył się skrzeczący dzwięk, który brzmiał jak imię jego ojca: hurst, hurst, hurst!Wymachując wściekle mieczem świetlnym, żeby odtrącić stado demonów, Bane skulił sięnisko nad ziemią.Wolną ręką próbował zasłaniać twarz i odpychać szpony wydrapujące muoczy.Przez otaczający go rój przelotnie ujrzał Zannah, stojącą kilka metrów od niego z twarzązastygłą w wyrazie intensywnego skupienia.Bane wiedział, że to sztuczka; bestie nie były prawdziwe.Były wytworem jego wyobrazni,zrodzonym z tłumionych wspomnień dzieciństwa, jego największymi lękami ucieleśnionymi wfizycznej postaci.Ale on pokonał te lęki dawno temu.Zamienił strach przed brutalnym ojcemw gniew i nienawiść narzędzia, które pozwoliły mu przetrwać i ostatecznie uciec od życia naApatrosie.Wiedział, jak pokonać te demony, więc przeszedł do ataku.Z dzikim rykiem przekuł swójstrach w czystą wściekłość i uwolnił potęgę Ciemnej Strony, która rozerwała rój demonów faląpalącego fioletowego światła, całkowicie je unicestwiając.Zannah patrzyła, jak Bane kuli się na ziemi, wymachując szaleńczo mieczem świetlnym naniewidzialne duchy, ale nie pozwoliła sobie na utratę koncentracji.Bane miał silny umysł;gdyby osłabła choćby na moment, mógłby się uwolnić od czaru.Kiedy Bane wydał z siebie wrzask, pomyślała, że wygrała, ale wybuch energii, który zachwilę nastąpił, odrzucił ją do tyłu.Gdy odzyskała równowagę, zobaczyła, że Bane znów stoi prosto.Już wiedziała, żeprzezwyciężył czar.Miała jednak dla swojego Mistrza jeszcze jedną niespodziankę.Znów otworzyła się na Ciemną Stronę, tym razem jednak nie zaatakowała Bane abezpośrednio.Pozwoliła, żeby przepłynęła przez nią energia Ciemnej Strony, którą czerpała zjądra samej Ambrii.Przywołała zakopaną od stuleci w ziemi potęgę, która wydostała się napowierzchnię w postaci wiotkich wici czarnego dymu, unoszących się z piasku.Cienkie pasma pełzały po ziemi i łączyły się ze sobą, splatając w wijące się macki, długiena kilkanaście metrów.W odpowiedzi na niewypowiedziany rozkaz macki uniosły się nagle i opadły na jej wroga.Bane zobaczył dziwną czarną mgłę pełznącą po piasku i wiedział, że to nie jest złudzenie.W jakiś sposób Zannah nadała materialną formę Ciemnej Stronie, przekształcając ją w półtuzina ciemnych wężowatych macek wyrastających z ziemi.Wici spadły na niego nagle.Zwisnął mieczem świetlnym, żeby rozciąć najbliższą z nich napół, jednak klinga przeszła po prostu przez czarną mgłę bez żadnego efektu.Bane rzucił się wbok, ale czubek macki wciąż ocierał się o jego lewe ramię.Fragment ubrania rozpłynął się, jakby zżarty przez kwas.Kawałek ciała pod nim po prostusię rozpuścił, a Bane zawył z bólu.Kiedyś to orbaliski wrastały w jego ciało, wypełniając je palącym związkiem chemicznymo takiej sile, że doprowadzał go niemal do obłędu.Dziesięć lat temu zostały usunięte, a ciałoBane a zostało przy okazji dosłownie ugotowane w wyniku porażenia jego własną fioletowąbłyskawicą.Podczas przesłuchania Serra wpompowała w niego truciznę, która zdawała sięzżerać go żywcem od środka.Ale straszliwy ból wywołany samym dotykiem mackinapełnionej energią Ciemnej Strony nie dał się porównać z niczym, czego Bane wcześniejdoświadczył.Obrażenie nie było grozne dla życia, ale wprawiło Bane a w stan szoku.Upadł na ziemię zopadającą szczęką i wywróconymi w górę oczami.Od tego krótkiego kontaktu zakręciło mu sięw głowie.Ból promieniował na każdy nerw jego ciała, a w dodatku to, co czuł, wykraczałodaleko poza czysto fizyczne doznania.Nie był to surowy żar Ciemnej Strony, raczej chłódpróżni rozlewający się po jego ciele
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|