Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak przynaj­mniej twierdził Darrend z Calimoru i cała reszta magów gene­rała Karannina.Jednakże wciąż się starzeję, można mnie zranić j i ślepnę.- Myślę, że ślepotę możemy wyleczyć - wtrącił Tagger.- Nie w tym problem.Wciąż będę się starzał, będę coraz starszy i starszy, słabszy i słabszy, i wciąż nie umrę.Nigdy.Nie mogę się z tym pogodzić.- Może pan sam siebie zabić tym mieczem, prawda?- Nie, jeśli będę zbyt słaby, by go unieść.Tagger zastanowił się.- To rozsądna uwaga.Nie jestem pewien, czy to by się udało, skoro nie wiem, jakiego użyto zaklęcia.- Ja też nie jestem pewien, a chodzi tu o moje życie.- Czy wypróbował pan tę rzekomą nieśmiertelność?- Nie.Jak mógłbym ją wypróbować? W końcu można mniej zranić.- Mógłby pan przyjąć truciznę i zobaczyć, co się stanie.- A potem spędzić resztę życia z wypalonym żołądkiem? Właśnie takich rzeczy wolałbym uniknąć.- Niech pan nie przesadza, jest mnóstwo śmiertelnych trucizn, nie mających żadnych długotrwałych efektów ubocznych, ale rozumiem pana.Krótko mówiąc, nie próbował pan.- Nie.- I szuka pan wyjścia z obecnej sytuacji, która polega według pana na tym, że będzie się pan normalnie starzał, ale nigdy nie umrze.- Właśnie tak.- Czy uważa pan samobójstwo za akceptowalne rozwiązanie?- Bez entuzjazmu, lecz uważam, że jest lepsze niż pozostałe możliwości.Tagger przyjrzał mu się w zadumie.- Czy znajdzie pan w sobie dość siły, by to zrobić? Nie tak łatwo jest zabić się własnym mieczem.Valder poruszył się niespokojnie.- Nie jestem pewien - przyznał.- Może mógłby pan kogoś wynająć, żeby pana zabił?- Nie, naprawdę nie.Nikt więcej nie może używać tego mie­cza, gdy działa zaklęcie, a pozostało mi jeszcze kilka zabójstw.- Kilka zabójstw? O czym pan mówi?- Nie wyjaśniłem do końca działania czaru, a jest dość skom­plikowany.Pomiędzy chwilą, gdy otrzymałem miecz w jego za­klętej postaci, a moją śmiercią, za każdym razem, gdy go doby­wam, musi zabić człowieka.I tak mniej więcej sto razy.Potem zwróci się przeciwko mnie i zginę.Pomyślałem, że mogę żyć wiecznie, zwyczajnie nie wyjmując go z pochwy, ale teraz uwa­żam, że to jeszcze gorsze od śmierci.Zresztą już to mówiłem.- Jeśli dobrze pana zrozumiałem, to muszę ostrzec, że raczej nie uda się panu zabić tym mieczem samego siebie.Słyszałem o takich zaklęciach, choć nie dokładnie w tej formie.Odkryto je pod koniec Wielkiej Wojny.Ten miecz jest na wpół ożywiony, ma własną wolę, prawda?-Tak.- A zatem nie pozwoli się panu zabić, dopóki nie odsłuży pełnej liczby zabójstw z pańskiej ręki.Nieważne, jak bardzo by pan się starał.To fizycznie niemożliwe, żeby popełnił pan sa­mobójstwo tym mieczem; jestem tego pewien.Będzie pan mu­siał zabić tylu ludzi, ilu pozostało z wyznaczonej liczby, a po­tem miecz trafi do nowego właściciela, który pana zabije.Nie ma innego rozwiązania, dopóki istnieje miecz i zaklęcie.Valder zastanowił się nad tym.Jakoś nie był zaskoczony.Podświadomie spodziewał się czegoś podobnego, a może sły­szał takie wyjaśnienie dawno temu, gdy jakiś mag oglądał miecz.Wstał wreszcie.- Dziękuję bardzo - powiedział uprzejmie.- Chciałbym pro­sić o jeszcze jedną przysługę.Czy może mnie pan skierować do jakiejś dobrej wróżki czy jasnowidza?Tagger także wstał.- Oczywiście.Polecam albo Sellę Czarodziejkę, po drugiej stronie, dwie przecznice dalej na wschód, albo Lurenne z Tantasharu, cztery przecznice na zachód.- Lurenna jest magiem czy czarodziejką?- Magiem.Jest też kilku teurgów, którzy zajmują się przepo­wiedniami i proroctwami.- Nie, mag mi wystarczy.- Valder skłonił się i wyszedł.Zatrzymał się na moment w drzwiach.Teraz dostrzegł, że kiedy rozmawiał z magiem w czerwonej szacie, zapadła noc.Bolały go nogi, był zmęczony i czuł ciężar wieku.Przez chwi­lę zastanawiał się, czy nie znaleźć noclegu i nie odłożyć wszyst­kiego do rana.Jednak rozświetlone pochodniami ulice wyglądały zachęca­jąco.Lśniły witryny sklepów.Postanowił więc załatwić sprawę jeszcze teraz, skoro zwlekał już tak długo.Znajdzie Lurenne z Tantasharu nie w nadziei, że zdoła usunąć zaklęcie z miecza, ale raczej dlatego, że potrafi mu znaleźć potężniejszego maga, który będzie do tego zdolny.Tagger twierdził, że tacy magowie istnieją.Niewiele mógł ofiarować w zamian, to prawda, ale tym problemem zajmie się we właściwym czasie.Znajdzie jakiś sposób.Tagger spoglądał przez chwilę na odchodzącego starca z mie­czem, potem wrócił do salonu i odkrył, że Yarrin wśliznął się niezauważony tylnym wejściem.- Kto to był? - zapytał starszy mężczyzna.- Och, stary weteran z magicznym mieczem i rzuconą na nie­go klątwą.Nic, z czym chciałbym mieć do czynienia.Mówił, że to zaklęcie ósmego rzędu.Yarrin pokręcił głową.- Ci idioci podczas wojny nie wiedzieli, co robią.Ciskali do­okoła takimi zaklęciami.Zadziwiające, że przeżyliśmy, nie mówiąc o zwycięstwie.Tagger, którego nie było jeszcze na świecie, gdy wojna się skończyła, wzruszył tylko ramionami.- Skoro tak twierdzisz - mruknął i sięgnął do słoja z cukier­kami.rozdział 27Valder z trudem odszukał pracownie Lurenny.Czytanie w migotliwym świetle pochodni było zbyt trudne dla je­go słabych oczu, a w dodatku szyld okazał się dyskret­ny i niewielki - zwykła płyta z napisem “Lurenna z Tantasharu: Odpowiedzi na twoje pytania”.Na szczęście, w oknach za grubymi ciemnoczerwonymi za­słonami wciąż paliło się światło.Niebieskie drzwi były jednak zamknięte.Zastukał mocno.Minęła dłuższa chwila, nim ktoś odsunął skobel i otworzył.Szczupła kobieta w lawendowej sukni - Valder jeszcze nigdy nie widział całej sukni w takim kolorze - wyjrzała zza progu.- Zamknęłam już na noc - powiedziała.- Proszę o wybaczenie, że przeszkadzam, ale przeszedłem dzi­siaj z dziesięć mil, żeby znaleźć odpowiedzi na swoje pytania.- Więc musi pan być Valderem Oberżystą, który przyszedł zapytać o Wirikidora.- Zawahała się na chwilę.- Proszę wejść, ale ostrzegam, że nie potrafię panu pomóc.- Nie powiedziałem jeszcze, czego chcę.- To prawda, ale wiem, że cokolwiek to będzie, i chociaż od­powiem na pańskie pytania, odpowiedzi nie będą takie, jakich pan szuka.- Skąd może to pani wiedzieć? - zapytał, zanim zdołał się powstrzymać.Nie był magiem, ale dokładnie wiedział, co mu odpowie.- To moja praca wiedzieć takie rzeczy.Inaczej, po co by pan przychodził? Mogę odpowiedzieć na własne pytania tak samo dobrze jak na cudze, a lubię wiedzieć, kim będą moi klienci i czy wyjdą zadowoleni [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript