Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kocham cię.Gdyby nie ten okropny ból głowy. Przyniosę ci aspirynę.Kiedy prosił Edith o proszki, przyszło mu na myśl, że teraz każda rozmowa z Annkończy się zażywaniem aspiryny. Rozdział dziewiąty1Przez dwa dni w domu Ann panował niezwykły spokój.Obie strony złożyły broń,Richard uzbroił się w cierpliwość, więc Ann zaczynała wierzyć, że sprawy przyjmądobry obrót.Za tydzień powinni być po ślubie, no a potem życie znormalnieje i poto-czy się własnym torem.Jej córce nie będzie już wypadało wiecznie kłócić się z ojczy-mem.W nowej sytuacji Sarah prawdopodobnie będzie częściej wychodzić z domu, leczto może jej tylko wyjść na dobre. Dzisiaj czuję się o wiele lepiej  powiedziała do Edith.Przy okazji przyszło jej na myśl, że dzień, w którym nie boli ją głowa, zdarza sięostatnio bardzo rzadko. Cisza przed burzą, jak to się mówi  zauważyła służąca. Panienka Sarah i panCauldfield to jak pies z kotem.Nie inaczej, taka już ich natura. Nie uważasz, że Sarah trochę spuściła z tonu? Na pani miejscu nie byłabym taką optymistką  powiedziała posępnie Edith. Ale chyba taki stan nie może trwać wiecznie? Nie liczyłabym na to, na co pani liczy.Ach, ta Edith, pomyślała Ann, nic tylko kracze; uwielbia przepowiadać nieszczęścia. Ostatnio jednak jest trochę lepiej  nie dawała za wygraną. To tylko dlatego, proszę pani, że pan Cauldfield bywa u nas przeważnie za dnia,kiedy panienka Sarah zajęta jest w kwiaciarni, a wieczorami to ona już ma panią dla sie-bie.No i po prawdzie, teraz nasza panienka zaprząta sobie głowę panem Gerrym i tym,że pan Gerry wyjeżdża tak daleko.Ale po ślubie nie pozbędzie się pani ani jednego,ani drugiego.Wejdą pani na głowę.Rozerwą między siebie na kawałki.To do nich po-dobne. Och, Edith. Ann ogarnęło przerażenie.Koszmarna wizja, pomyślała.Choć takpo cichu skłonna była zgodzić się z Edith.Wyznała z rozpaczą w głosie:  A mnie bra-kuje sił.Nienawidzę scen ani awantur. Właśnie, proszę pani.Wiem, co pani lubi.Pani lubi, żeby w domu było spokojniei przytulnie jak u pana Boga za piecem.O, to mi dopiero życie dla pani.82  Więc co mam począć, Edith? Co ty byś zrobiła na moim miejscu?Edith, jak zwykle, świetnie się czuła w roli domowego doradcy. Nic po narzekaniu.Wiem to od kołyski.%7łycie ludzkie to dolina łez. I to wszystko, Edith? To żadna rada! Ani tym bardziej pociecha! Bóg zsyła na ludzi nieszczęścia, aby ich wypróbować  Edith popadła w morali-zatorski ton. Dobrze, że z pani nie jest awanturnicą.Wiele jest takich.Jak druga żonamojego wuja, jest zła, to jakby pioruny biły o ziemię, to prawda, ale z drugiej strony,kiedy złość jej mija, nie nosi w sercu urazy i nie rozdrapuje ran.Ona tylko przewietrzadom.Oczyszcza atmosferę.No, ale jej matka pochodzi z Limerick.A irlandzka krew toirlandzka krew.Tamtejsi ludzie zawsze palą się do bitki.Bez urazy, ale sam pan Prenticebył pół-Irlandczykiem, wiem to jeszcze od paninej matki, to czego można się spodzie-wać po panience Sarah? Panienka Sarah też musi się wyładować, ale nie ma na świeciemłodej panny, która miałaby lepsze od niej serce.Jak chce pani wiedzieć, to dobrze sięstało, że młody pan Lloyd ruszy za morze.On się nigdy nie ustatkuje.Już prędzej pa-nience Sarah to się uda. Nie sądzisz, Edith, że ona za bardzo się w nim zadurzyła? Ja bym się tam nie przejmowała. Rozłączeni kochankowie usychają z miłości ,mówi stare porzekadło, ale moja ciotka Jane dodaje zwykle:  do kogoś innego.A jamówię, jak chce pani wiedzieć:  Co z oczu, to z serca.Teraz niechże pani się nie mar-twi ani o panienkę, ani o nikogo innego.Ma pani pod ręką książkę z biblioteki, co to takbardzo chciała ją pani przeczytać, a ja już lecę po filiżankę kawy i po parę biskwitów.Proszę sobie odpocząć, dopóki nic się nie dzieje. Jesteś dla mnie wielką pociechą, Edith  powiedziała Ann, ignorując brzmiącąw ostatnich słowach służącej lekko złowieszczą nutę.Gerry Lloyd odjechał we wtorek, a jeszcze tego samego wieczoru Sarah pokłóciła sięz Richardem tak jak nigdy dotąd.Ann zostawiła ich samych w salonie i skryła się w swojej sypialni.Leżała terazw ciemności, zaciskając pulsujące bólem skronie.Po policzkach potoczyły się pierw-sze łzy.Powtarzała w kółko:  Nie zniosę tego, nie zniosę, nie zniosę. , kiedy dobiegły jągniewne słowa, wykrzyczane przez wypadającego z salonu, Richarda: .dla two-jej matki, jak widać, jedynym sposobem na zakończenie sporu jest ucieczka w ten jejwieczny ból głowy.Trzasnęły frontowe drzwi.W korytarzu rozległy się kroki Sarah, przemykającej do swojego pokoju.Ann zawo-łała: Sarah!Otworzyły się drzwi i Sarah, głosem zdradzającym nieczyste sumienie, zapytała: Nie za ciemno ci, mamo?83  Boli mnie głowa.Zapal małą lampkę w kącie pokoju.Sarah spełniła prośbę matki i, unikając jej wzroku, zbliżyła się do łóżka.W jej posta-wie było coś z opuszczonego, bezbronnego dziecka, coś, co ukłuło Ann w samo serce,choć nie dalej jak pięć minut temu, z jej powodu Ann płonęła gwałtownym gniewem. Sarah  szepnęła. Naprawdę musisz? Co muszę, mamo? Kłócić się z Richardem przez cały czas? Czy naprawdę nie masz dla mnie odro-biny serca? Nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo unieszczęśliwiasz własną matkę? Nieżyczysz mi szczęścia? Ależ życzę ci, mamo.Jest jak jest, nic na to nie poradzę. Nie rozumiem cię.Dlaczego doprowadzasz do tego, że zaczynam się litować samanad sobą? Wiesz, czasami odnoszę wrażenie, że dłużej nie wytrzymam.Nasz dom takbardzo się zmienił. Tak, dom się zmienił i wszystko się zmieniło.On zepsuł wszystko.On chce, żebymsię wyprowadziła.Ale ty chyba na to nie pozwolisz, prawda?Ann zezłościła się. Oczywiście, że nie pozwolę.Kto ci to powiedział? On.Właśnie teraz.Przed chwilą.Ale ty tego nie chcesz, prawda? To wszystko jestniby zły sen. Dziewczyna rozpłakała się. Wszystko obraca się na gorsze.Wszystko.Od kiedy wróciłam ze Szwajcarii.Nawet Gerry odjechał i już pewnie nigdy go nie zoba-czę.A jakby tego było mało, moja rodzona matka zwraca się przeciwko mnie. To nieprawda! Nie wolno ci tak mówić!Dziewczyna osunęła się na kolana i zaniosła płaczem.Szlochając, powtarzała jednojedyne słowo: mamo.2Następnego dnia, kiedy Ann zeszła na śniadanie, znalazła na tacy krótki list odRicharda.Droga Ann.Tak dłużej być nie może.Musimy się na coś zdecydować [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript