[ Pobierz całość w formacie PDF ] . Nie z weselem, tylko ze ślubem poprawiłam. Widzę, że ty też bardziej nawykłaśdo rozmawiania o wódce niż o kościele? Widząc jej rosnące poirytowanie, zaczęłam szybkoopowiadać: W dniu tego ślubu Viola obdzwoniła z samego rana nas wszystkiei zaproponowała, żebyśmy zrobiły im numer i pojechały do kościoła.Ponieważ był to pomysłspontaniczny, to mało której pasowało.Pojechałyśmy we trzy, czyli Dorocia, Viola i ja.Kierowcą był Andrew& No potwierdziła Viola. Akurat zszedł z morza i zaczął wolne.W sumie to&przyznam z bólem serca& to był jego pomysł, a nie mój.To mój mąż wymyślił, żeby zrobićniezapowiedziany nalot na kościół. Najśmieszniejsze, że kiedy już wszystko było ustalone, dostałam koło południa SMS: Siedzimy razem z synową u fryzjera.Dom i kościół toną w kwiatach i tiulach.Napięcierośnie..Odpisałam jej: Nie denerwuj się! Będziemy z Tobą!.Pamiętasz? popatrzyłamna Ziutę. Pamiętam zamachała rękoma. Ale ja myślałam, że chodzi o takie metafizycznei psychiczne bycie ze mną.Fizyczne nie przyszło mi do głowy. Potem było jeszcze lepiej opowiadałam coraz szybciej. Mniej więcej w połowiedrogi między Szczecinem a Gorzowem odebrałam od niej kolejnego SMS-a: Przed chwilą byłaogromna burza.Reszta tekstu nie nadaje się do zacytowania, ale chodziło z grubsza o to, żewszyscy są zdenerwowani, bo niebo czarne, a na chodnikach ogromne kałuże.To znowu jejodpisałam: Nie histeryzuj! W Szczecinie piękna pogoda.Zapakowaliśmy słońce w bagażniki już do was jedziemy. I znowu niczego się nie domyśliłaś? zapytała rozbawiona Ela. Zupełnie! pięść Ziuty huknęła o klatkę piersiową. Nawet przez sekundę! Niech ciBelcia opowie, jak ich w kościele powitaliśmy. Najpierw zaznaczę, że nie byliśmy gołosłowni i gołoczynni , bo kiedy dojechaliśmydo celu, to niebo było takie jak teraz.Nawet byśmy nie uwierzyły w tę wiadomość o burzy, alekałuże faktycznie słały się po ulicach gęsto.Czyli co? Przywiezliśmy słońce?! Przywiezliście! Ziuta z Kazimierzem odezwali się jednocześnie. W czeluść malutkiego i uroczego kościółka weszłam pierwsza opowiadałam dalej. Tuż przy kropielnicy wpadłam na Atrakcyjnego.Dasz wiarę, że mnie nie poznał?! I wcale niedlatego, że Trinny i Susannah zajęły się mną na trasie Szczecin Gorzów.Po prostu: nie tomiejsce akcji, nie ten czas, nie ci bohaterowie.Więc mu się obrazek nie zgodził.Popatrzyłna mnie, jakbym była przezroczysta, i rzucił tylko: Zapraszamy, zapraszamy.Tym samymtonem co do każdego wchodzącego!!! Mnie tak samo potraktował pochwaliła się cichutko Viola. Prawdę mówią! Atrakcyjny śmiał się chyba najbardziej z nas wszystkich. Miałemtaką zaćmę z nerwów, że ich nie skojarzyłem& Dopiero jak Andrew za nimi wszedł, to coś mnieza mózg szarpnęło. %7łeby własnych żon nie skojarzyć? Wstydz się! No i co? I co? dopytywała się Ela. No i ślub się odbył.Zliczna oprawa, bo to malutki przytulny kościółek, a nie jakiśwynaturzony Licheń.Ksiądz był rewelacyjny, organista też.Viola i ja tak się spłakałyśmy, żechyba wzięli nas za dwie matki młodej pary& Albo za kochanki młodego! przerwała mi Caryca, stukając palcem w zegarek. Słuchajcie.Wprawdzie nowożeńcy się jakoś tutaj nie spieszą, ale za kwadrans powinno zacząćsię przedstawienie.Chodzmy już do środka.Tam na pewno jest chłodniej, więc nawet jeśli sięokaże, że oni się rozmyślili i wcale nie przyjdą, to przynajmniej przestaniemy się pocić w tymobleśnym skwarze. Nie czekając na nasze opinie, ruszyła w kierunku urzędu stanu cywilnego,klnąc po drodze na brukowane kostki, a my poszliśmy za nią.Wnętrze zamku, zgodnie z przypuszczeniami, uwolniło nas od lepkiego ciepła.Minęliśmy schowaną w kąciku kwiaciarnię, a potem salę, w której wznoszonoszampański toast za świeżo upieczoną młodą parę.Zajrzałam tam na chwilkę.Zobaczyłam paniew służbowych uniformach, uwijające się z tacami między roześmianymi gośćmi.Jeden z nichnajwyrazniej zaczął obchody dużo wcześniej, bo ledwo trzymał się na nogach
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|