Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nie brzmi to specjalnie zachęcająco.Ale masz rację, powinniśmy się spieszyć.Co, nie zamajaczyła ci gdzieś na horyzoncie jakaś wioska? No, jeśli nie zabrnęliśmy na błędne szlaki, to powinna się znajdować przednami. Na błędne szlaki?  uśmiechnęła się Tiril. Chyba już dawno znajduje-my się na błędnych szlakach.Zcieżka stawała się coraz węższa, więc nie mogli już jechać jedno obok dru-giego, musieli się też wspinać po coraz bardziej stromym zboczu.Dawno opuścilidno doliny, choć Tiril tego nie zauważyła, bo przez cały czas rozmawiała z Erlin-giem.Teraz zobaczyła nareszcie, jak pięknie jest wokół nich.Jechali pośród wyso-kich, prześwietlonych słońcem sosen, wśród młodych drzewek i alpejskich kwia-127 tów, których nazw Tiril nie znała, a leśne poszycie zdawało się pełne tajemnic.Ziemia pod sosnami była brunatnoczarna, wilgotna i wydzielała wspaniałe zapa-chy.Do wsi było dalej, niż sądzili, ale przynajmniej podążali właściwą drogą.W końcu znalezli się na bardzo pochyłym zboczu.W dole widać było wieś.Skła-dała się z kilku zaledwie chłopskich gospodarstw, niemieckie budynki typowe dlaAargau ze słomianymi dachami tak wielkimi, że nie widać było spod nich ścian.Wcześniej widywali bardziej pospolite chłopskie domostwa z rozległymi gankamiod strony doliny.Na pobliskim polu trójka przyjaciół spotkała dwóch pracującychmężczyzn.Trzeba było zsiąść z koni i podejść kawałek piechotą, by się do nichzbliżyć. Graben?  powtórzył pytanie jeden z nich, zsuwając filcowy kapelusz natył głowy. Owszem, jadą państwo we właściwym kierunku, ale nie powinniściesię tam wybierać, chyba żeby Najświętsza Panienka była z wami, to tak, ale sami,nigdy. A to dlaczego? Nikomu nie wolno się tam zbliżyć.Tam rządzą inne niż człowiecza moce.Chłop uczynił pospieszny znak krzyża. Czy tam straszy?  zapytał Móri wprost. To miejsce jest zaklęte  rzekł chłop. Odwiedziłem je kiedyś jako mło-dy chłopiec i moja noga nigdy więcej tam nie postanie.Tiril chciała się dowiedzieć, co wówczas przeżył, lecz Móri odezwał się pierw-szy: A historia zamku.Czy opowiada się w niej o jakimś mnichu?Drugi chłop wyprostował z wolna swój pochylony od pracy grzbiet. Historia zamku? Jest tak stara, że nikt nie pamięta więcej niż tylko jakieśoderwane fragmenty.Ale to prawda, mój dziadek wspominał o mnichu.Móri wpił w niego swoje najintensywniejsze, najbardziej sugestywne spojrze-nie.Mówił przymilnym głosem:Bardzo byśmy chcieli dokładnie usłyszeć, co mówił wasz dziadek o zamkuGraben.Chłop drapał się po głowie.Eee, jako się rzekło, nie za dużo już pamiętam.Jakby przypadkiem Móri położył mu rękę na ramieniu.Człowiek nagle się rozjaśnił. To dziwne  powiedział zdumiony  ale nieoczekiwanie wydało mi się,że pamiętam więcej, niż myślałem.Aż trudno uwierzyć. Czy możemy posłuchać?  nalegał Erling. Bo widzicie, my spisujemytakie różne historie i zapłacimy wam sowicie za dobre informacje. Ja przecież też coś wiem  wtrącił pospiesznie drugi chłop.128  Znakomicie  ucieszył się Móri, ale najwyrazniej czekał przede wszyst-kim na opowiadanie tego pierwszego. O Graben zawsze krążyły niesamowite historie  zaczął tamten. I tylkobardzo ciekawi albo naprawdę odważni młodzi chłopcy tam chodzili.Ale zawszetylko raz, i potem już nigdy więcej.Wszyscy ludzie ze wsi trzymali w tajemnicyto, co się dzieje na wzgórzach ponad nami.Nigdy nie słyszałem o żywym czło-wieku, który odważyłby się iść tam dwa razy.Ksiądz, który chodził z krzyżemi z zamiarem przegonienia duchów, został wyrzucony z ruin i stoczył się dalekow dół tak, jakby ktoś go zepchnął ze wzgórza. A co przeżyłeś ty sam podczas swojej wyprawy?  To Tiril pytała, bardzochciała wiedzieć.Chłop zamyślił się.Najwyrazniej miał kłopoty ze znalezieniem odpowiednichsłów. Ja.ja nie widziałem nic  powiedział z wolna. Ale kiedy razemz kolegami podeszliśmy do polanki, na której znajdują się ruiny, było tak, jakbyuderzył w nas jakiś silny strumień, nie wiem, co to było, ale, zdawało mi się, żeto samo zło.Nie, może nie zło, może gniew? Albo wrogość.W każdym raziesprzeciw.Jakby ten, ktokolwiek to był, nie chciał nas tam widzieć, chciał nasodpędzić.samą tylko.samą. Siłą myśli?  podsunął mu Erling. Tak, właśnie!  zawołał chłop ucieszony, że nareszcie potrafił się wy-słowić. To była tak wielka siła, że chłopaki uciekli w popłochu z krzykiem.A przecież nawet nie zdążyliśmy wejść na polankę. Co się stało z tymi, którzy podeszli bliżej?  zapytał Móri.Chłopi popatrzyli po sobie.W końcu jeden rzekł: Słyszałem o jednym takim, imieniem Dieterl, on żył, zanim ja się uro-dziłem.w Dieterl mimo wszystko starał się dotrzeć dalej.Pózniej jego rodzicechodzili go szukać i znalezli go, leżał jak nieżywy, i najbardziej odważni męż-czyzni z całej parafii długimi drągami próbowali go ściągnąć z polany.Chorowałaż do Bożego Narodzenia. Opowiadał sam coś o swoich przeżyciach? Nie mieli odwagi go o to pytać, bo jak ktoś się odważył, to on dostawałtakich dzikich oczu i zaczynał toczyć pianę, więc się bali, że mu się rozum po-miesza [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript