Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.przed zasianiem.- Nie! - wychrypiał Tibor, broniąc się przed tym koszmarem.Obrona nie zdała się na nic.Poszukał w oczach Faethora zapowiedzi tego, co ma nadejść.Czyniąc to, popełnił straszliwy błąd.Usidlenie i hipnoza były sztukami, które Ferenczy zgłębił do końca.Oczy wampira, żółte i wielkie, stawały się z chwili na chwilę coraz większe.- Mój synu - zdawały się mówić - chodź, ucałuj swego ojca.Perłowa kropla nabiegła szkarłatem, a wargi Faethora zacisnęły się na ustach Tibora, rozwartych w krzyku, który mógł odtąd trwać wiecznie.Harry Keogh milczał już od kilku minut, ale Kyle i Quint wciąż siedzieli bez ruchu, owinięci w koce i przepełnieni grozą owej opowieści.- To najbardziej.- zaczął Kyle.- Nigdy w życiu nie słyszałem.- niemal równocześnie stwierdził Quint.- Musimy tu przerwać - wtrącił Keogh, a w jego telepatycznym głosie zabrzmiała nuta napięcia.- Mój syn nam przeszkadza, wkrótce obudzi się na czas karmienia.- Dwa umysły w jednym ciele - zamyślił się Quint, jeszcze zdumiony tym, co usłyszał.- Mówię o tobie, Harry.W pewien sposób nie różnisz się.-Nie mów tak! - ponownie przerwał mu Keogh.- W żaden sposób ich nie przypominam! Nawet pozornie.Ale słuchajcie, spieszę się.Macie mi coś do powiedzenia?Kyle okiełznał galopujące myśli, zmuszając je do powrotu na ziemię, do teraźniejszości.- Jutro spotykamy się z Krakowiczem - rzekł.- Trochę się jednak niepokoję.Uzgodniliśmy, że w rozmowie wezmą udział wyłącznie ludzie z branży, nieco polityki odprężenia w dziedzinie badań psychotronicznych, ale Rosjanie włączyli w to przynajmniej jednego oprycha z KGB.- Skąd wiecie?- Mamy obstawę, ale ściśle tajną.Człowiek tamtych chce mieć nas na talerzu.Widmo Keogha wyglądało na zakłopotane.- Za czasów Borowica byłoby to nie do pomyślenia.Nienawidził ich! Mówiąc szczerze, wątpię, by i teraz było tak, jak sądzicie.Kontrola umysłów w stylu Andropowa i w naszym to dwie zupełnie różne sprawy.Mówiąc "w naszym", nam na myśli także rosyjskich esperów.Alec, nie pozwól, żeby jutrzejsze spotkanie przerodziło się w pyskówkę.Musisz działać ręka w rękę z Krakowiczem.Zaoferuj mu swoją pomoc.- W czym? - obruszył się Kyle.- Krakowicz musi oczyścić grunt.A ty znasz przynajmniej jedno z pól działania.Możesz mu w tym pomóc.- Oczyścić grunt? - Kyle wstał z łóżka.Otulony ciasno kocem zbliżył się do zjawy.- Harry, musimy oczyścić grunt u siebie, w Anglii! Podczas gdy ja siedzę tu, we Włoszech, gdzieś tam panoszy się Juliusz Bodescu! To mi nie daje spokoju.Najchętniej wypuściłbym na niego swoich ludzi i.- Nie! - zaprotestował Keogh.-Nie, dopóki nie dowiemy się wszystkiego.Nie wolno ci ryzykować.W tej chwili Bodescu stanowi centrum małego ogniska, ale jeżeli zechce, rozniesie tę plagę.Kyle wiedział, że Keogh ma rację.- W porządku - stwierdził - ale.- Nie mogę dłużej rozmawiać - przerwała mu zjawa.- Harry Junior zbyt mocno mnie przyciąga.Budzi się, bada swoje zdolności i chyba uważa mnie za jedną z nich.Narysowana światłem sylwetka zaczęła falować.Zamieniała się w rozwibrowany błękit.- Harry, o jakim właściwie "gruncie" mówiłeś?- O Starym Stworze spod ziemi.- Głos Harry'ego przypominał zniekształcony sygnał radiowy.Hologram dziecka zajmujący dolną część jego torsu wyraźnie się wiercił i przeciągał."Ta rozmowa już kiedyś się zdarzyła!" - pomyślał Kyle.- Powiedziałeś, że znamy przynajmniej jedno z jego pól działania.Pól? Myślisz o grobowcu Tibora? Przecież Ferenczy nie żyje.- Wzgórza.rozgwiazdy.pnącza.ukryte w ziemi.- rozległ się głos.- On jeszcze tam jest? - Kyle'owi zabrakło tchu.Keogh początkowo przytakiwał, ale zmienił zdanie i pokręcił głową.Próbował jeszcze coś powiedzieć, ale jego zarys zadrżał i rozpadł się na mrowie jaskrawo niebieskich punkcików.Zniknął.Przez chwilę wydawało się jeszcze Kyle'owi, że umysł nekroskopa nie opuścił ich, ale to tylko Carl Quint drżał w oszołomieniu.- Nie, nie Tibor.Jego już tam nie ma.Nie on, ale to, co po sobie pozostawił! - wyszeptał.ROZDZIAŁ 7Godzina dwudziesta trzecia, pierwszy piątek września 1977.Alec Kyle i Carl Quint spieszyli przez brukowane zaułki Genui do spelunki "Frankie's Franchise", na spotkanie z Feliksem Krakowiczem.O siedemset mil dalej, w angielskim hrabstwie Devonshire, była dziesiąta.Duszny, tak typowy dla babiego lata wieczór nie dobiegł jeszcze kresu.Julian Bodescu leżał nagi na łóżku w swym przestronnym pokoju na poddaszu Harkley House i rozważał wypadki ostatnich dni.Pod wieloma względami były to dni satysfakcjonujące, choć najeżone niebezpieczeństwami.Przedtem nie miał okazji poznać swoich sił, gdyż zarówno ludzie ze szkoły, jak i Georgina byli zbyt słabi, by mógł ich uznać za godnych partnerów.Dopiero Lake'owie stanowili prawdziwy sprawdzian, któremu jednak podołał bez większych trudności.Najwięcej kłopotu sprawił mu George Lake, jedynie dlatego, że zaatakował niespodziewanie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript