[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Ja sam do trzydziestego roku życia nie piłem prawie nic.Później czasami używałem alkoholu przy pisaniu pierwszego szkicu rzeczy scenicznych.Bynajmniej nie pisałem po pijanemu — tylko wskutek chęci szybkiego naszkicowania całości musiałem się wzmocnić paroma wódkami, po prostu dla dodania sobie sił.Powieści moje, wbrew mniemaniu niektórych, są kompletnie “narkotik — und alkoholfrei”.Rysowałem zaś po pijanemu, to przyznaję, i to nie tylko po pijanemu, ale eksperymentowałem ze wszystkimi znanymi narkotykami i mimo że stanów tych jako takich nie uznaję, w portretach w tych właśnie stanach robionych dokonałem na bardzo małą skalę rzeczy, których bym jednak bez tego nigdy wykonać nie potrafił.Zaznaczę tylko, że nie uważam prac tych za skończone dzieła sztuki, ale za coś w swoim rodzaju zupełnie odrębnego.Portret jako taki jest psychologiczną zabawą przy pomocy artystycznych środków, ale nie dziełem sztuki — mógłby nim być oczywiście przy pewnych warunkach, jak i trzy jabłka na serwecie czy walka byków.Ale dość o tym — nudne to jak cholera — ani sztuką, ani teorią nie myślę się więcej zajmować.A więc któż nie zna dziwności pierwszych chwil poznania się z alkoholem.Nie będę wdawał się tu w analizę tych momentów, aby nie zachęcić kogo do ich zakosztowania.W ciągnięcie się w alkoholizm postępuje daleko szybciej niż przyzwyczajenie się do nikotyny.Byłem pijakiem bardzo początkującym, ale wiem coś o tym.Alkohol działa potężniej niż nikotyna — dodaje tzw.“skrzydeł” myśli i uczuciom.Wszystko zdaje się łatwym i bliskim, po najtrudniejsze rzeczy wydaje się, że trzeba tylko sięgnąć.Sięga się i nawet za pierwszym, drugim razem coś w tej ręce zostaje.Sięga się trzeci i czwarty — zostaje coraz mniej.Ale przyjemność łatwego sięgania jest wielka i tak się szybko człowiek “wysięga”, że potem nie zostaje mu nic, a sięganie trwa dalej i ogranicza się tylko do zamiarów.Alkoholicy żyją zamiarami — przestają oceniać obiektywne wyniki swych własnych, pozornych wysiłków.Bo wysiłek jest pozorny i za każdym razem spuszczenia się na pomoc “przezroczystego płynu” osłabia się zdolność dokonania prawdziwego aktu woli, który stwarza podstawę do dalszego działania.Alkohol tę podstawę niszczy, przyzwyczajając nałogowca do zastępowania autentycznej woli przez protezę.O ile nikotyna jest tylko środkiem pomocniczym, dopinguje, ale ostatecznie wykonać trzeba wszystko samemu, o tyle alkohol daje złudzenie stwarzania i w tym leży jego wyższe niebezpieczeństwo.Jest to jednak tylko złudzenie: pozwala on kombinować dany materiał, ale nie stwarza rzeczy nowych, chyba tam gdzie w grę wchodzą kwestie techniczne, po prostu zręczność rąk (czy innych członków) przy szybkim rysunku (i to specjalnie przy rysowaniu z natury), improwizacji np.fortepianowej, przy grze w bilard (małe dawki!!), w tańcu improwizacyjnym i innych mniej szlachetnych czynnościach.Ale bezwzględnie zgubnym jest wszędzie tam, gdzie chodzi o operowanie pojęciami.Ułatwia połączenia — może pomóc do skonstruowania ad hoc humorystycznej mowy np., ale nie pomaga tam, gdzie chodzi o sprawność ośrodków najwyższych, przy komponowaniu poezji, dramatów i powieści, wszystko jedno, że dwie pierwsze istności są dziełami sztuki, a trzecia nie — materiałem ich są pojęcia.Uczuciowe skojarzenia następują szybko i bez wysiłku i często z nich jeszcze, jako z materiału, dadzą się wyrobić na trzeźwo wyższe wartości, ale jeśli chodzi o samo “koncypowanie”, działanie alkoholu jest złudą, szczególniej dla typów schizoidalnych.Jeszcze pyknik łatwiej sobie poradzi z krótkim spięciem mózgowym, na tle zwałów lipoidów, którymi są obłożone jego nerwy i gangliony.Ale dla początkującego nawet “schyzia” alkohol jest zabójczy.Obnaża nerwy, które wprawdzie drygają i dygocą, ale jak części jakiegoś rozklekotanego gruchotu, a nie zdrowym tętnem potężnej machiny.Ale przyjemność doraźna jest większa — alkohol usuwa nudę, tę integralną część prawdziwie wielkiej twórczości, bawi zbyt samym aktem tworzenia, a nie daje skontrolować wyników przez ogólnie optymistyczny ton całości procesu — dotyczy to nie tylko pracy, ale wszystkiego.Nie pozwala on bowiem widzieć ujemnych stron żadnego zjawiska, pozbawia krytycyzmu, każe się zachwycać najbezecniejszymi bzdurami, zmusza do widzenia utajonych konstrukcji tam, gdzie jest śmietnikowy chaos, dezorganizacja i zgnilizna
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|