Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Z jednej strony ulice wypełniają się bezrobotnymi i pogarsza się wciąż sytuacja na rynku.- Oczywiście, oczywiście, zawsze można uzasadniać tak czy siak.Ale nie macie żadnego prawa utrzymywać w tajemnicy tak straszliwych planów.Absolutnie nie macie prawa!- Jednak mamy.To prawo dane akwanom przez maszynę prognostyczną.Poza tym, gdy nadejdzie właściwy czas, ogłosimy je publicznie.- Kiedy?- Gdy większość matek będzie miała chociaż jedno dziecko żyjące w wodzie.Kiedy uprzedzenia do akwanów znikną, gdy minie lęk, który zniekształca rzeczywistość.Do tego czasu strach przed potopem stanie się realny i ludzie będą musieli wybierać między wojną o resztki lądu a akwanami jako przedstawicielami przyszłości.Oczywiście, lud - dodał, odsuwając hałaśliwie krzesło - lud wybierze akwanów.Gdy skończył mówić, odwrócił się, rozejrzał i dał jakiś znak Aibie.Ten gest wydał mi się okropnie bezlitosny, przestraszyłem się go tak, jakbym w ciemności uderzył się o róg budynku.Aiba w mgnieniu oka zerwał się z miejsca i włożył do maszyny wcześniej przygotowaną kartę z programem.Poruszył kilka przycisków, patrząc przez okienko kontrolne.Nagle w lewym boku poczułem ból, jakby mnie ktoś ukłuł igłą.To nie była igła, lecz prawa ręka Tanomogiego.Nie zauważyłem, kiedy stanął obok mnie, pochylił się i cicho powiedział:- Profesorze, to prognoza przyszłości.To blue print prawdziwej przyszłości.Wyobrażam sobie, jak bardzo chciał pan ją poznać.35Maszyna opowiedziała następującą historię:Na głębokości pięciu tysięcy metrów nagle uniosła się równina pokryta grubą, podziurawioną warstwą błota, niby sierścią wymarłego zwierzęcia.I natychmiast rozsypała się, zmieniła się w ciemną chmurę, zabulgotała i wygasiła gwiazdki planktonu przepływającego ławicą przy czarnej przezroczystej ścianie.Obnażyła się popękana skalna płyta.Ze szczelin wypłynęła iskrząca się brązowa, galaretowata masa, która plując ogromnymi bąblami powietrza nabrzmiewała na obszarze kilku metrów, a następnie rozpostarła gałęzie jak korzenie starej sosny.Jaśniejąca w mroku magma znikała z pola widzenia.Po niej pozostał ogromny słup pary, który przebił warstwę marine snow, zamienił się w wir i rozpadając się bezgłośnie parł do góry.Lecz ten słup też zniknął pośród cząsteczek wielkiej wody i nigdy nie dotarł do odległej powierzchni morza.Właśnie w tym momencie, dwie mile morskie dalej, statek frachtowo-pasażerski “Nanchô-maru" płynął w stronę Jokohamy.Niespodziewane drżenie i skrzypienie statku, trwające krótką chwilę, zaniepokoiło pasażerów i załogę.Nawet stojący na mostku drugi oficer zwrócił uwagę na stado wyskakujących bezładnie w górę delfinów i nagłą zmianą barwy morza.Nie uznał jednak za stosowne zanotować tego w księdze pokładowej.Na niebie świeciło lipcowe słońce podobne do roztopionej rtęci.W tym czasie niewidoczne pulsowanie morza już przekształciło się w długie fale tsunami, które z niewiarygodną szybkością siedmiuset dwudziestu kilometrów na godzinę zmierzały w stronę lądu.Tsunami przeszły jak powiew wiatru ponad kilku pastwiskami podwodnymi, nad polami naftowymi i lasem “tulipanów".Wielu akwanów pochłoniętych poszukiwaniem rybiej ikry nawet nie zauważyło jakiejkolwiek zmiany.Następnego ranka fale tsunami zalały wybrzeże od Shizuoki po Bôsô.Statek “Nanchô-maru" otrzymał wiadomość, że Jokohama nie istnieje, zatrzymał się więc na otwartym morzu.Kapitan statku całkowicie zdezorientowany wyrażeniem “Jokohama nie istnieje" jeszcze bardziej zdziwił się postawą pasażerów.Co oznacza ich spokój? - zastanawiał się.To dziwne zachowanie charakteryzowało ich od początku.Pasażerowie, którzy wynajęli ten statek, załadowali nań ogromną maszynę i gdy przybyli do celu, nawet nie zamierzali jej wyładować.Kazali zawrócić statek, a podczas podróży wciąż wchodzili i wychodzili z ładowni, zamienionej przez nich na jakąś pracownię, i coś robili przy tej maszynie.Kim jest ten Tanomogi i jego ludzie? - rozmyślał kapitan.- Ach, to ty jesteś?- Oczywiście.- Milczałeś wiedząc, że port w Jokohamie zostanie zniszczony.- Nie, nie milczałem.Większość się uratowała, ponieważ ostrzeżono ich wcześniej.- Więc ja też znalazłem się na tym statku?- Nie, profesorze, pan już dawno.Fala powodzi się nie cofała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript