[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .Mury wieży zaczęły wyczuwalnie wibrować.Horn zaklÄ…Å‚.Tomasz Alfa zasko-wyczaÅ‚.Jeden z debili zapÅ‚akaÅ‚ gÅ‚oÅ›no, zaczÄ…Å‚ krzyczeć.Szarlej zerwaÅ‚ siÄ™ jaksprężyna, doskoczyÅ‚, krótkim ciosem pięści w skroÅ„ zwaliÅ‚ go na barłóg, uciszyÅ‚. Bosmoletic, Jeysmy, Eth Reynevan pochyliÅ‚ siÄ™, dotknÄ…Å‚ czoÅ‚em Å›rodkapentagramu.Potem, wyprostowany, siÄ™gnÄ…Å‚ po wyszlifowanÄ…, wyostrzonÄ… na ka-mieniu zÅ‚amanÄ… główkÄ™ hufnala.Mocnym pociÄ…gniÄ™ciem przeciÄ…Å‚ skórÄ™ na opusz-ku kciuka, dotknÄ…Å‚ krwawiÄ…cym palcem czoÅ‚a.NabraÅ‚ powietrza, Å›wiadom, żedochodzi do momentu najwiÄ™kszego ryzyka i niebezpieczeÅ„stwa.Gdy krew po-pÅ‚ynęła dostatecznie obficie, namalowaÅ‚ niÄ… w Å›rodku krÄ™gu znak.Tajemny, budzÄ…cy grozÄ™, zakazany znak Scirlin. Veni Mersilde! krzyknÄ…Å‚, czujÄ…c, jak fundament Narrenturmu zaczynatrząść siÄ™ i dygotać.Tomasz Alfa zaskowyczaÅ‚ znowu, Å›cichÅ‚ natychmiast, gdy Szarlej pokazaÅ‚ mupięść.Wieża dygotaÅ‚a coraz wyrazniej. Taul! ewokowaÅ‚ Reynevan, gardÅ‚owo i chrapliwie, jak kazaÅ‚y grymuary. Varf! Pan!KrÄ…g Goetyjski buchnÄ…Å‚ silniejszÄ… jasnoÅ›ciÄ…, oÅ›wietlone przezeÅ„ miejsce naÅ›cianie pomaÅ‚u przestawaÅ‚o być tylko plamÄ… Å›wiatÅ‚a, zaczynaÅ‚o nabierać ksztaÅ‚tówi konturów.Konturów czÅ‚owieka.Nie do koÅ„ca czÅ‚owieka.Ludzie nie miewali anitakich wielkich głów, ani takich dÅ‚ugich rÄ…k.Ani wielkich rogów, wyrastajÄ…cychz czoÅ‚a sklepionego jak u woÅ‚u.Wieża dygotaÅ‚a, debile wyli na różne gÅ‚osy, wtórowaÅ‚ im gÅ‚oÅ›no Tomasz Alfa.Horn zerwaÅ‚ siÄ™. Dość tego! wrzasnÄ…Å‚, przekrzykujÄ…c haÅ‚as. Reynevan! Zatrzymaj to!Zatrzymaj, psiakrew, to diabelstwo! Zginiemy przez ciebie! Varf! Clemialh!Dalsze sÅ‚owa ewokacji uwiÄ™zÅ‚y mu w gardle.Zwietlista postać na Å›cianie by-Å‚a już na tyle wyrazna, by móc spojrzeć na niego dwojgiem wielkich wężowychoczu.WidzÄ…c, że postać nie ogranicza siÄ™ do patrzenia, lecz i wyciÄ…ga rÄ™ce, Rey-nevan wrzasnÄ…Å‚ ze strachu.Zgroza sparaliżowaÅ‚a go. Seru.geath! wybeÅ‚kotaÅ‚, Å›wiadom, że plÄ…cze. Ariwh.Szarlej doskoczyÅ‚, chwyciÅ‚ go od tyÅ‚u za gardÅ‚o, drugÄ… dÅ‚oniÄ… zakneblowaÅ‚usta, odciÄ…gnÄ…Å‚, bezwÅ‚adnego ze strachu powlókÅ‚ po sÅ‚omie w najdalszy kÄ…t, miÄ™-418dzy debili.Tomasz Alfa uciekÅ‚ na schody, przerazliwym wrzaskiem wzywajÄ…cpomocy.Horn zaÅ› widać byÅ‚o, że w zupeÅ‚nej desperacji porwaÅ‚ z podÅ‚ogikibel i chlusnÄ…Å‚ jego zawartoÅ›ciÄ… na wszystko: na occultum, na krÄ…g, na pentagrami na wyÅ‚aniajÄ…cÄ… siÄ™ ze Å›ciany aparycjÄ™.Ryk, który siÄ™ rozlegÅ‚, sprawiÅ‚, że wszyscy zakryli uszy dÅ‚oÅ„mi i skurczyli siÄ™na klepisku.Nagle powiaÅ‚o okropnym wichrem, zaszalaÅ‚a kurzawa poderwanejsÅ‚omy i kurzu, pyÅ‚ wdarÅ‚ siÄ™ do oczu, oÅ›lepiÅ‚.OgieÅ„ na Å›cianie przygasÅ‚, stÅ‚umionykÅ‚Ä™bami Å›mierdzÄ…cej pary, syczaÅ‚, wreszcie zgasÅ‚ zupeÅ‚nie.Nie byÅ‚ to jednak koniec.Bo nagle huknęło, huknęło straszliwie, ale nie odstrony zasnutego cuchnÄ…cym dymem occultum, lecz z góry, ze szczytu schodów,od drzwi.SypnÄ…Å‚ siÄ™ gruz, istny grad ociosanych kamieni w biaÅ‚ej chmurze tynkui zaprawy.Szarlej chwyciÅ‚ Reynevana i skoczyÅ‚ wraz z nim pod arkadÄ™ schodów.W samÄ… porÄ™.Na ich oczach spadajÄ…ca z góry, obciążona zawiasem gruba dechaz drzwi ugodziÅ‚a jednego ze spanikowanych debili prosto w czaszkÄ™, rozÅ‚upujÄ…cjÄ… jak jabÅ‚ko.W lawinie gruzu spadÅ‚ z góry czÅ‚owiek, z rÄ™koma i nogami rozpostartymiw ksztaÅ‚t krzyża.Narrenturm wali siÄ™, przemknęło przez gÅ‚owÄ™ Reynevana.Rozpada siÄ™ w gru-zy turris fulgurata, wieża trafiona piorunem.Biedny Å›mieszny bÅ‚azen spada z roz-latujÄ…cej siÄ™ w zÅ‚omy Wieży BÅ‚aznów, leci w dół, ku zagÅ‚adzie.Ja jestem tymbÅ‚aznem, spadam, lecÄ™ w otchÅ‚aÅ„, na dno.ZagÅ‚ada, chaos i destrukcja, winnymktórych jestem ja sam.BÅ‚azen i szaleniec, wywoÅ‚aÅ‚em demona, otwarÅ‚em wrotapiekieÅ‚.CzujÄ™ smród piekielnej siarki. To proch. odgadÅ‚ jego myÅ›l skurczony obok Szarlej. KtoÅ› prochemwysadziÅ‚ drzwi.Reinmarze.KtoÅ›. KtoÅ› nas uwalnia! krzyknÄ…Å‚, gramolÄ…c siÄ™ z gruzowiska, Horn. Toratunek! To nasi! Hosanna! Hej, chÅ‚opy! krzyknÄ…Å‚ ktoÅ› z góry, od strony wysadzonych drzwi, skÄ…dbiÅ‚a już jasność dnia i mrozne, Å›wieże powietrze. Wychodzić! JesteÅ›cie wolni! Hosanna! powtórzyÅ‚ Horn. Szarleju, Reinmarze! Wychodzimy, ży-wo! To nasi! Czesi! JesteÅ›my wolni! Dalej, żywo, na schody!Sam pobiegÅ‚ pierwszy, nie czekajÄ…c.Szarlej pobiegÅ‚ za nim.Reynevan rzuciÅ‚okiem na wygasÅ‚e, wciąż jeszcze parujÄ…ce occultum, na skulonych w sÅ‚omie de-bili.PospieszyÅ‚ na schody, po drodze przestÄ™pujÄ…c nad zwÅ‚okami Tomasza Alfy,któremu rozbijajÄ…ca drzwi eksplozja przyniosÅ‚a nie wolność, lecz Å›mierć. Hosanna! na górze Urban Horn witaÅ‚ już oswobodzicieli. Hosanna,bratrzy! Witaj, Halada! Na Boga, Raabe! Tybald Raabe! To ty? Horn? zdziwiÅ‚ siÄ™ Tybald Raabe. Ty tutaj? Ty żyjesz? Chryste, pewnie! Jak to wiÄ™c? WiÄ™c to nie z mojego powodu.419 Nie z twojego wtrÄ…ciÅ‚ nazwany HaladÄ… Czech z wielkim czerwonymkielichem na piersi. Radem, Horn, ciÄ™ widzieć caÅ‚ym, ano.A i knez AmbrożsiÄ™ uraduje.Ale napadliÅ›my na Frankenstein z drugiego powodu.Dla nich. Dla nich? Dla nich potwierdziÅ‚, przepychajÄ…c siÄ™ przez zbrojnych Czechów, ol-brzym w pikowanej przeszywanicy, czyniÄ…cej go jeszcze wiÄ™kszym. Szarleju.Reinmarze.Witajcie. Samsonie. Reynevan poczuÅ‚, jak wzruszenie Å›ciska mu gardÅ‚o.Samsonie.Przyjacielu! Nie zapomniaÅ‚eÅ› o nas. A bo to uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ szeroko Samson Miodek da siÄ™ zapomnieć?O takich dwóch jak wy dwaj?RozdziaÅ‚ 29w którym bohaterowie wyswobodzeni z Narrenturmu sÄ… wolni ale, jak siÄ™okazuje, nie caÅ‚kiem.BiorÄ… udziaÅ‚ w wydarzeniach historycznych, dokÅ‚ad-niej: w puszczaniu z dymem kilku wsi i miasteczek.Potem Samson ratuje to,co można, potem dziejÄ… siÄ™ różne rzeczy, aż wreszcie na koniec bohaterowieodchodzÄ….Droga ich, by użyć metafory poety, wiedzie in parte ove non é cheluca.Leżący na dachach Å›nieg zakÅ‚uÅ‚ w oczy oÅ›lepiajÄ…cÄ… bielÄ….Reynevan zachwiaÅ‚siÄ™, gdyby nie ramiÄ™ Samsona, byÅ‚by jak nic spadÅ‚ ze schodów.Od strony hospi-cjum dobiegaÅ‚ wrzask i huk wystrzałów.JÄ™czaÅ‚ boleÅ›nie dzwon koÅ›cioÅ‚a szpital-nego, biÅ‚y też na alarm dzwony wszystkich Å›wiÄ…tyÅ„ Frankensteinu. PrÄ™dzej! krzyknÄ…Å‚ Halada. Ku bramie! I kryj siÄ™! StrzelajÄ…!Strzelali.BeÅ‚t z kuszy Å›wisnÄ…Å‚ im nad gÅ‚owami, rozÅ‚upaÅ‚ deskÄ™.KulÄ…c siÄ™,zbiegli na podwórze.Reynevan potknÄ…Å‚ siÄ™, upadÅ‚ na kolano w bÅ‚oto zmieszanez krwiÄ….W okolicach bramy i przy szpitalu leżeli zabici kilku bożogrobcóww habitach, kilku pachoÅ‚ków, kilku żoÅ‚nierzy Inkwizycji, pozostawionych widaćprzez Grzegorza Hejncze. PrÄ™dzej! ponagliÅ‚ Tybald Raabe. Do koni! Tutaj! wryÅ‚ przy nich wierzchowca Czech w zbroi, z pochodniÄ… w rÄ™ku,osmolony i okopcony jak diabeÅ‚. %7Å‚ywo, żywo!ZamachnÄ…Å‚ siÄ™, cisnÄ…Å‚ pochodniÄ™ na strzechÄ™ szopy.Pochodnia stoczyÅ‚a siÄ™ pomokrej sÅ‚omie, zasyczaÅ‚a w bÅ‚ocie.Czech zaklÄ…Å‚.ZaleciaÅ‚o dymem i pożarem, ponad dachy stajni wystrzeliÅ‚ pÅ‚omieÅ„, kilkuCzechów wywodziÅ‚o stamtÄ…d tupiÄ…ce konie.Znowu huknęły strzaÅ‚y, rozbrzmiaÅ‚wrzask, Å‚omot, walczono, jak można siÄ™ byÅ‚o domyÅ›lić, przy szpitalnym koÅ›ciele,z koÅ›cioÅ‚a wÅ‚aÅ›nie, z okienek wieży i z okien chóru strzelano z kusz i hakownic,biorÄ…c na cel wszystko, co siÄ™ ruszaÅ‚o.U wejÅ›cia do pÅ‚onÄ…cego budynku medicinarium leżaÅ‚ oparty o mur bożogro-biec.ByÅ‚ to brat Trankwilus.Mokry habit tliÅ‚ siÄ™ na nim i parowaÅ‚.Mnich oburÄ…cz421trzymaÅ‚ siÄ™ za brzuch, spomiÄ™dzy palców obficie laÅ‚a siÄ™ krew
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|