[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Cały jego rozwój umysłowy ostatnich kilku lat dokonywał się pod wyłącznym wpływem proboszcza.W miarę swoich sił, a często i ponad nie, podążał chłopiec za opiekunem drogą trudną, w nieskończoność piętrzącą się coraz wyżej, a ciągle zawieszoną ponad mrocznymi przepaściami.Niewinność serca pozwalała dziecku w chwilach żarliwego uniesienia oglądać niebo nasycone słodką jasnością, niebo świętych i błogosławionych, którym dane jest, aby w zwycięskim i triumfalnym orszaku otaczali wieczną glorią Chrystusa.Ale na codzień niebo było dalekie niby echo, pozostawała za to owa zdradziecka droga i świadomość, iż każdy niebaczny krok może wtrącić w upadek.Zdarzało się, że wiele godzin spędzał Michaś na modlitwie.Pragnął być świętym.Ale było to jego tajemnicą, której nawet księdzu Siecheniowi nie chciał zawierzyć.Gdy czytał żywoty męczenników, zazdrościł im okrutnych cierpień i czuł się niegodnym miłości Boga, ponieważ nie mógł dla tej łaski ponieść największej ofiary.Wśród swoich rówieśników czuł się obco.W każdym większym zbiorowisku ludzi, a więc i w szkole, stawał się nieśmiały, tracił natychmiast żywość swego usposobienia i szczerą bezpośredniość reakcji.Uchodził też za odludka.Nieraz mu dokuczano, ale w tych żartach nie było niechęci, dyktowała je raczej sympatia, która jeśli znajdowała sobie podobną, przykrą nierzadko formę, to tylko dlatego, iż odmienność proboszczowego wychowanka trzymała kolegów w pewnym dystansie, onieśmielała, a jednocześnie pociągała.Tkliwość nieraz przemawia okrucieństwem.Ale Michaś o tym nie wiedział.Sądził, że jest nielubiany, i ta świadomość ciążyła mu bardzo.Księdza Siechenia w te sprawy nie wtajemniczał.Wiedział, że odczułby je przykro, a chciał mu oszczędzić zmartwień i kłopotów.Zresztą winy doszukiwał się w sobie, nie w kolegach.Oskarżał się o wady, których nie miał, lecz które, jak sądził, musiały być wielkie.Jednocześnie widział, że w podobnym osamotnieniu żyje i jego opiekun.Coraz częściej dostrzegał na twarzy proboszcza znużenie, wyraźnie też rzucało się w oczy, iż w ciągu paru ostatnich lat ksiądz bardzo się postarzał.Z dawnych wspomnień dziecinnych pozostał Michasiowi w pamięci ksiądz Siecheń jako człowiek młody jeszcze, pełen energii, o oczach rozbłyskujących w czasie rozmowy żywym błyskiem i ruchach silnych i sprężystych.Obecnie proboszcz chodził przygarbiony, z głową pochyloną, krokiem zmęczonym.Z daleka, gdy widział go wracającego z kościoła albo ze wsi, robił wrażenie starca.Wprawdzie i teraz zdarzały mu się chwile pogody, nawet wesołości, były jednak rzadkie i trwały tak krótko, iż w te przelotne minuty wkradał się smutek chwil następnych.Znajomość z Siemionem otworzyła Michasiowi oczy na inny świat.Gdy późnymi wieczorami lata wracał z długich włóczęg po lasach lub z wyprawy po Zelwiance, plebania wydawała mu się szara, ogród ubogi, a pokoik, w którym przeżył tyle lat, ciasny i smutny jak cela odciętego od świata klasztoru.I zaledwie chwilę posiedział w domu, już myślał o jutrze, o nowej wyprawie.Gdy zdarzało się, że pilne zajęcia nie pozwalały Siemionowi w ciągu kilku dni na spotkania, Michaś chodził posępny, nieswój, obojętny na wszystko, co się działo dokoła.Myślami był ciągle przy Siemionie.Nie zastanawiał się, za co go lubi.Lubił w nim wszystko i wszystko również, co z nim razem robił.Zdawało mu się, że gdyby mógł się nie rozstawać z Siemionem, życie stałoby się jednym nieprzerwanym szczęściem.Radością.Ciągłym zachwyceniem.Poddając się urokowi gajowego Michaś miał wrażenie, iż wszystko, co dotąd przeżywał, było jak gdyby okryte mrokiem.I teraz dopiero świat ukazał mu się w świetle i stał się prawdziwy, podobny do ogromnej rzeki toczącej równe i szerokie wody w pełnej jasności pogodnego dnia.W świecie Siemiona panowała prostota i zrozumiałość.Rozpięty wśród rozległych pól, niesiony wiatrami, złączony harmonią dnia i nocy, stale inny, a jednocześnie zawsze ten sam, wszystkiemu przychylny i wszystko ogarniający, stał ten świat w miejscu i płynął.Chłopiec nawet nie spostrzegł, jak w ciągu kilku miesięcy szybko począł się oddalać od opiekuna.Pozornie bowiem nic się w ich stosunku nie zmieniło, a przecież, choć obaj o tym nic nie wiedzieli, zmieniło się wszystko.Jeśli starcie nie wybuchło zaraz, to dlatego, iż nie odchodzi się, gdy już się nie kocha.Jedna chwila odrywa człowieka od człowieka i jedno drgnięcie serca zrywa więzy, które splatały całe lata.Jest się już tak daleko, iż nie czuje się nawet potrzeby porzucenia i odejścia.To z początku nie istnieje.Zresztą ta chwila decydująca pozostaje najczęściej nieznana.Odnajdujemy ją nieraz po latach dopiero, gdy wszystko się już dokonało i niczego zmienić nie można.Upłynie też dużo czasu, zanim Michaś będzie umiał wrócić po przebytych śladach do miejsca, które tak wiele w jego życiu zmieniło.Cóż wtedy odkryje?Chłopiec, który dotąd nigdy nie kłamał i kłamstwem, jeśli z nim spotkał się pomiędzy kolegami, pogardzał, teraz bez żadnej zresztą świadomości winy zatajał przed proboszczem spotkania z Siemionem, a zapytany wprost, co robił, odpowiadał wykrętami.Wydawało mu się, że gdyby ksiądz Siecheń dowiedział się o wszystkim, zabroniłby tych wycieczek.Zagrożony w wolności, nie odczuwał fałszu swoich tłumaczeń.Jak każdy, kto kłamie wiedziony instynktem samoobrony, nie miał świadomości, iż oszukuje.Był w nim zbyt wielki głód życia, aby wśród pragnień ledwie rozwiniętych mogły znaleźć oddźwięk skrupuły.Gnało go naprzód.Bo to, co ukazywał mu Siemion, nie miało końca, nie zamykało się niczym.Poza zasięgiem swego wzroku wyczuwał świat jeszcze inny, niezbadany i jak sądził, nietknięty ludzką stopą, świat, który pragnął poznać i zdobyć, a o którego istnieniu świadczyły tylko tajemnicze echa.Pełne ich było powietrze, jakieś głosy rozbrzmiewały dokoła, a cisza nocy, gdy nie spał, wyłuskiwała ze swojej głębi nieznane dźwięki, daremnie proszące o wyrażenie ich w słowach
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|