Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale nie, od początku wiemy, że żadna z nas nie waliła Wandzi w łeb, chociaż chęć miały wszystkie.Ponadto, może sprawię panu przykrość, ale powiem, to od pana wiemy, że ona miała czterdzieści milionów, nikt nam tego wcześniej nie powiedział.Myślałyśmy, że może z milion, w ostateczności dwa, pomijając Dorotkę wypadłoby nam jakieś trzysta tysięcy na głowę, a to nie jest suma, dla której warto siedzieć.A propos, kiedy pogrzeb?- Dorotka musi załatwić w ambasadzie - powiedziała Felicja, która nie słuchała gadania Melanii i wpadły jej w ucho tylko ostatnie słowa.- Ciało mogą panie odebrać już jutro - odparł grzecznie Bieżan, słuchający z uwagą, ale cały czas wpatrzony w Marcinka, który systematycznie, bez pośpiechu, z wyraźną błogością poruszał szczękami.- I co z nim zrobimy? - spytała z niesmakiem Sylwia.-Położymy w salonie i wszyscy sąsiedzi przyjdą obejrzeć?- Oszalałaś! - otrząsnęła się Felicja.- I na Wandzi będziemy jadły? Takie rzeczy załatwia zakład pogrzebowy, a im jest potrzebny papier z ambasady.Gdzie ta Dorotka.?!Dorotka weszła właśnie z herbatą dla siebie i Roberta Górskiego.Robert po drodze pozbył się futra Melanii.- Jestem przecież.Kota już nie ma, wyniosłam go.Dobrze, pójdę jutro do tej ambasady, ale muszę chyba mieć przy sobie jakieś dokumenty.?Bieżanowi w trakcie całego przemówienia Melanii robiło się źle w środku, ale zdołał się opanować.Znów te straszne baby zgadły wszystko, a w dodatku sam je niepotrzebnie powiadomił o wysokości spadku.Uwierzył, że wcześniej nie wiedziały, potwierdzała to rozmowa z notariuszem.Wyrwało mu się głupio, dobrze, że nie więcej.- U nas w sekretariacie dostanie pani wszystko co trzeba - zapewnił.- Jeśli ambasada nie stawi przeszkód, a sądzę, że nie, pogrzeb odbędzie się za trzy, cztery dni.Grób panie mają?- Nawet dwa - powiedziała Sylwia, przechylając się przez stół i sięgając po zakalec.- A może nawet trzy, bo Rojkowie też chyba mieli.Mam na myśli, rodzina Wandzi.Trzeba sprawdzić na Powązkach.Dorotka.- Doskonale, poszarpię się na części i jeden kawałek pojedzie na Powązki - powiedziała Dorotka z ponurą uprzejmością.- W razie czego nie zginę w całości.- Skończ te brednie, bo słuchać nie mogę! - zirytowała się Felicja.- Grób Rojków trzeba znaleźć, bo jak ich znam, na pewno mają czarne marmury i opłacili miejsce na dziewięćdziesiąt dziewięć lat.Nie wiem, dlaczego wymyślono taki kretyński okres, może po to, żeby się trzy wojny zmieściły, ale mogli przecież wymyślić sto, nie? Byłoby prościej.A ty nie pyskuj, tylko załatw co trzeba, weź sobie tego swojego Jacka, stać cię teraz na taksówki!Wspomnienie Jacka przypomniało Bieżanowi, po co tu w ogóle przyjechał.Melanii, uparcie dopytującej się, czy ma rację, udzielił wymijającej odpowiedzi, odczekał, aż Robert wypije herbatę i zakąsi zakalcem, i podniósł się od stołu.- Nie chcę paniom zabierać więcej czasu, a mam jeszcze parę pytań do pana - rzekł, zwracając się do Marcinka.-Gdyby pan mógł pojechać z nami.- Aresztuje go pan? - ucieszyła się Sylwia.- Niech Bóg broni! Naprawdę tylko parę pytań.- Niech go pan odda jutro, bo umywalka zdjęta i myjemy ręce i zęby nad wanną - zażądała stanowczo Felicja.-Wspornik musi osadzić.Kątownik już mamy.- Ależ oddam pana jeszcze dzisiaj.Robert Górski zasygnalizował mu twarzą i oczami jakąś wieść, po czym odwrócił się do rodziny.- Prosilibyśmy także - powiedział z wielkim naciskiem - żeby pani Dorota nie opuszczała już dzisiaj domu, bo możemy mieć pilną potrzebę kontaktu z nią.Przez telefon.Więc gdyby pani zechciała poczekać.To jest bardzo usilna prośba.Zaskoczony nieco Bieżan potwierdził kiwnięciem głową.Zabrali Marcinka i wyszli.- Areszt domowy! - wykrzyknęła z uciechą Melania, kiedy już zostały same.- No to się dorobiłaś!- Wszystko przez głupie i histeryczne gadanie - poparła ją Felicja z satysfakcją.- W życiu nie przypuszczałam, że policja może być taka użyteczna i sympatyczna - wymamrotała pod nosem Dorotka i sięgnęła po kawałek zakalca.* * *Bieżan jakoś wywęszył psychikę Marcinka i zaczął jak trzeba.- Musimy ustalić ścisłą chronologię - oznajmił, znalazłszy się za swoim biurkiem i usadziwszy go naprzeciwko.-I mam nadzieję, że pan nam w tym pomoże.Kiedy pan się po raz pierwszy dowiedział o pani Wandzie Parker?- Jak trzeba było półkę w spiżarni przybijać - odparł Marcinek bez wahania.- Pośpiech z tym się zrobił okropny i okazało się, że gościowa przyjeżdża.- Rozmawiał pan z kimś o tym?- No pewnie, z panią Felicją.- Nie.Poza ich domem.Z kim innym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript