[ Pobierz całość w formacie PDF ] . Ale czy ma pieniądze na drogę? Ja mu zapłacę podróż aż do.Nantes.Eugenia rzuciła się ojcu na szyję. Och, ojczulku, ty jesteś dobry.Zciskała go tak, że Grandet, którego sumienie dręczyłotrochę, uczuł się niemal zawstydzony. Czy dużo czasu trzeba, aby zebrać milion? spytała. Ba rzekł bednarz wiesz, co to złoty napoleon? No, więc trzeba takich pięćdziesiąt ty-sięcy, żeby zrobić milion. Mamo, odprawimy nowennę na jego intencję. Myślałam o tym rzekła matka. Właśnie! Wciąż wyrzucać pieniądze! wykrzyknął ojciec. Czy wy myślicie, że tu, wtym domu, przelewają się tysiące?W tej chwili głucha skarga, posępniejsza od wszystkich innych, rozległa się na poddaszu iścięła lękiem Eugenię i jej matkę. Nanon, idz na górę, zobacz, czy on się nie zabija rzekł Grandet. No, no dodał obra-cając się do żony i córki, które pobladły na jego słowa żadnych głupstw, hę? Zostawiamwas.Muszę przypilnować trochę naszych Holendrów, którzy dziś jadą.Potem pójdę do re-jenta Cruchot pogadać z nim o tym wszystkim.Wyszedł.Skoro zamknął drzwi, Eugenia i jej matka odetchnęły swobodniej.Przed tymdniem Eugenia nigdy nie czuła przymusu w obecności ojca, ale od kilku godzin uczucia, my-śli, wszystko się w niej przeobrażało. Mamo, za ile ludwików sprzedaje się beczkę wina?44S o f i z m a t (z gr.) na pozór poprawne, a w istocie fałszywe rozumowanie w dyskusji, umyślnie tak skon-struowane, aby wprowadzić w błąd przeciwnika.41 Ojciec sprzedaje je po sto i sto pięćdziesiąt franków, czasami dwieście, wedle tego, cosłyszałam. Jeżeli zbiera tysiąc czterysta beczek wina. Doprawdy, dziecko, nie wiem, co to daje; ojciec nie mówi nigdy o swoich interesach. Ale w takim razie tatuś musi być bogaty? Może.Ale rejent Cruchot mówił mi, że kupił Froidfond przed dwoma laty.Ma z tymkłopoty.Eugenia, nie mogąc obliczyć majątku ojca, utknęła na martwym punkcie w swoich ra-chunkach. Nawet mnie nie widział, kochaneczek rzekła Nanon wracając. Leży bez pamięci nałóżku i płacze jak ta Magdalena, tylko go uściskać! Cóż za zmartwienie ma ten śliczny chło-pyś! Chodzmy prędko, mamo, pocieszyć go.Skoro ktoś zapuka, zejdziemy na dół.Pani Grandet była bezbronna wobec przymilnego głosu córki.Eugenia była wspaniała,była kobietą.Obie z bijącym sercem weszły do pokoju Karola.Drzwi były otwarte.Młodyczłowiek nie widział ani nie słyszał nic.Tonąc we łzach, wydawał niezrozumiałe jęki. Jak on kocha swego ojca rzekła Eugenia z cicha.Niepodobna było nie poznać w tonie tych słów nadziei serca, bezwiednie rozpalonego na-miętnością.Toteż pani Grandet rzuciła na nią spojrzenie nabrzmiałe macierzyństwem, poczym rzekła jej do ucha: Uważaj, dziecko, gotowaś go pokochać. Pokochać! odparła Eugenia. Och, gdybyś wiedziała, co ojciec powiedział!Karol obrócił się, ujrzał ciotkę i kuzynkę. Straciłem ojca, mego biednego ojca! Gdyby mi był powiedział sekret swego nieszczę-ścia, bylibyśmy pracowali razem, aby je naprawić.Och, mój dobry ojcze, tak byłem pewny,że cię ujrzę niebawem, iż zdaje mi się, że cię pożegnałem dość chłodno!Szloch przerwał mu słowa. Będziemy się modliły za niego rzekła pani Grandet. Poddaj się woli bożej. Kuzynie rzekła Eugenia odwagi! Strata twoja jest niepowetowana; myśl teraz o tym,aby ocalić swój honor.Wiedziona tym instynktem, tą wrażliwością, dzięki którym kobieta ma zmysł każdej sytu-acji, nawet kiedy pociesza, Eugenia chciała oszukać boleść kuzyna zajmując go jego własnąosobą. Mój honor?. wykrzyknął młody człowiek odgarniając włosy nagłym ruchem i usiadłna łóżku krzyżując ramiona. Ach, prawda.Ojciec, opowiadał mi stryj, zbankrutował. Wy-dał rozdzierający krzyk i ukrył twarz w dłoniach. Zostaw mnie, kuzynko, zostaw mnie! Bo-że, Boże, przebacz memu ojcu, musiał bardzo cierpieć!Było coś straszliwie przejmującego w tej boleści, młodej, szczerej, bez wyrachowania, bezubocznej myśli.Była to boleść wstydliwa, którą proste serca Eugenii i jej matki zrozumiały,skoro Karol uczynił gest, jakby prosząc je, aby go zostawiły samego.Zeszły, siadły w milczeniu przy oknie i pracowały blisko godzinę nie zamieniając ani sło-wa.W ukradkowym spojrzeniu, jakim objęła pokój młodego człowieka owo spojrzeniemłodej dziewczyny, które widzi wszystko w jednym mgnieniu oka Eugenia spostrzegła ład-ne bagatelki toaletowe, nożyczki, brzytwy wykładane złotem.Ten błysk zbytku, widzianypoprzez ból, uczynił jej Karola jeszcze bardziej interesującym, może przez kontrast.Nigdytak poważny fakt, nigdy tak dramatyczny widok nie uderzył wyobrazni dwóch istot, bezustanku pogrążonych w spokoju i samotności. Mamo rzekła Eugenia będziemy nosiły żałobę po stryju. Ojciec zdecyduje o tym odparła pani Grandet.42Znów zamilkły.Eugenia przewlekła igłę z regularnością, która zdradziłaby obserwatorowinapór jej myśli.Pierwszym pragnieniem tej wspaniałej dziewczyny było podzielić żałobę ku-zyna.Około czwartej silne uderzenie młotka rozległo się w sercu pani Grandet. Co się stało ojcu? rzekła do córki.Winiarz wszedł rozradowany.Zdjąwszy rękawiczki zatarł ręce tak, iż zdawało się, żezdarłby z nich skórę, gdyby naskórek nie był wygarbowany jak rosyjski jucht, z wyjątkiemzapachu modrzewia i kadzidła.Przechadzał się, wyglądał oknem.Wreszcie zdradził swój se-kret. %7łono rzekł jąkając się wykiwałem ich wszystkich.Sprzedałem wino.Holendrzy iBelgowie odjeżdżali dziś, przechadzałem się po rynku pod ich gospodą z miną jakby nigdynic.Ten tam, wiesz który, podszedł do mnie.Wszyscy więksi winiarze postanowili schowaćswój zbiór i czekać; nie przeszkadzałem im.Nasz Belg był zdesperowany.Widziałem to ponim.Dobiliśmy targu, bierze mój zbiór po dwieście franków beczka, połowa gotówką.Płaciw złocie.Weksle już wystawiono, oto sześć ludwików dla ciebie.Za trzy miesiące winospadnie.Te ostatnie słowa wypowiedziane były tonem spokojnym, ale tak głęboko ironicznym, żemieszkańcy Saumur, zebrani w tej chwili na rynku i ogłuszeni wiadomością o targu, któregodobił Grandet, zadrżeliby, gdyby je usłyszeli.Panika byłaby przyprawiła wino o spadek dopołowy ceny. Miałeś tysiąc beczek w tym roku, ojcze? spytała Eugenia. Tak, córuchno.To zdrobnienie było wyrazem najwyższej radości u starego bednarza. To czyni dwieście tysięcy sztuk po dwadzieścia su. Tak, panno Grandet. W takim razie, ojcze, możesz łatwo dopomóc Karolowi
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|