Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyświetlana informacja rozwijała się i oślepiała.Obecna chwila przestała istnieć.Mirski opowiadał historię na swój własny sposób, Korzeniowski i Lanier stali się jej uczestnikami.“Nazwijcie to ucieczką lub największą dezercją wszystkich czasów.Odwrót przed potworną przeszłością, własną śmiercią i śmiercią własnego narodu, niemal zagładą całej planety.Jeśli można nazwać “ucieczką” lot połowy miasta, wypełnionego dziesiątkami milionów dusz i kilkunastoma milionami cielesnych bytów ludzkich, w głąb nieskończonego, czasoprzestrzennego tunelu, przez rozszalałe serce gwiazdy, wzdłuż rozciągniętego węzła, pępowiny niemożliwości.Tunel, jak ogromny tasiemiec zwinięty w jelitach realnego wszechświata, z porami otwierającymi się na inne wszechświaty, równie realne, lecz nie nasze, inne czasy, też realne.Pory wypalone po naszym przelocie, tunel zmieniał się pod naszym wpływem, wypaczał i rozciągał od chwili powstania, z góry wiedząc o naszej ucieczce; jak to wyjaśnić normalnym ludziom?Nie da się wyjaśnić.Musiałem się zmienić, by to zrozumieć.I zmieniłem się.Wiele razy w ciągu dziesięcioleci lotu.Stałem się wieloma 126 ludźmi i, czasem, jeden ze mnie nie znał drugiego, zanim się nie zetknęliśmy i nie wymieniliśmy plotek.Nie byłem też Rosjaninem Mirskim - nie byłem nim prawdopodobnie już od czasu zamachu na bibliotekę Thistledown - lecz mieszkańcem okolic Geszel w Axis Nader i Central City.Obywatelem nowego świata, przystosowującym się do nieprawdopodobnego środowiska.Nie byliśmy już władcami naszego świata, jak kiedyś Axis City.Obserwowałem, jak ludzie, którzy przybyli ze mną z Ziemi, ewoluują, podobnie jak ja, i w końcu blakną i znikają - umierają w jedyny możliwy sposób, jaki pozostawiono nieśmiertelnym, zapominają o sobie i są zapomniani przez innych.Pozostali żyli i łączyli się ze sobą.Wydawało nam się, że podróż trwała całe wieki.Czas to sprawa względna, i daleko mniej istotna niż zazwyczaj myśleliśmy w młodości.Czas był elastyczny, lecz zawsze obecny, wypaczony i poskręcany w trudne do rozpoznanie formy.Żyłem wielokrotnie w różnych czasach: w czasie miasta oddalającego się w głąb drogi z relatywistycznymi prędkościami, w moim czasie wysokiej prędkości w pamięci miejskiej, w czasie bezpośredniego kontaktu z towarzyszami podróży, jak teraz z panami.Czas zwijał się i naprężał jak sprężyna.Gdyby cały mój czas rozprostować, żyłbym według waszej skali dziesięć tysięcy lat.Dawno już minęliśmy w Drodze miejsca, skąd można by osiągnąć ostatnie chwile tego wszechświata.Gdybyśmy otworzyli tam jakąś bramę - nie było to zresztą możliwe - bylibyśmy świadkami śmierci wszystkiego, co kiedykolwiek znaliśmy, z czym się zetknęliśmy.A wciąż pędziliśmy dalej.Droga otwarła się na ogromny, poskręcany tunel.Dalsza podróż stała się niezrozumiała z geodezyjnego punktu widzenia.Nie było już prądu, który nas niósł.Generatory nie miały źródła energii, więc próbowały ją czerpać z bardzo cienkiej atmosfery cząstek elementarnych i z zabłąkanych atomów wewnątrz Drogi.Gwałtownie zwolniliśmy pęd.Przez dziesięć naszych lat rozwijaliśmy prędkość niższą od relatywistycznej.Droga stawała się szersza wokół nas.Przyglądaliśmy się temu i z niepokojem próbowaliśmy odgadnąć, co nas czeka.Wielki pęcherz czasoprzestrzeni, przykrywający Drogę, choć nie kończący jej, skończony, lecz nie ograniczony.Wtargnęliśmy do jaja nowego wszechświata.Nie moglibyśmy przetrwać w nim jako przedmioty materialne.Mogliśmy zostać rozpuszczeni przez plazmę potencjalnej masy i energii, jak sól w wodzie, ale nauczyliśmy się radzić sobie z tą sytuacją.Całe miasto, wszyscy obywatele pracowali nad samoprzekształceniem.Spodziewaliśmy się śmierci w każdej chwili, byliśmy dziećmi na wprost hutniczego pieca.Była jednak jeszcze inna możliwość, choć bardzo nikła.Mogliśmy przystosować się do kosmicznego jaja, żyć w nim i wpływać na kształt wszechświata, który miał się z niego wyłonić.Jajo odłączyłoby się od Drogi, unosiłoby się w superprzestrzeni, a my bylibyśmy jak poczwarki, które przemienia się kiedyś w motyla i ożyją.Czy to nieskromne, że planowaliśmy stać się bogami? Nie mieliśmy wyboru.Dotarliśmy do kresu Drogi, jeśli to można nazwać kresem, i nie mieliśmy żadnej drogi powrotu.Musieliśmy stworzyć własny wszechświat.Aby to osiągnąć, musieliśmy porzucić wszystkie materialne cechy.Musieliśmy sięgnąć fundamentów czasu i przestrzeni, poniżej poziomu materii i energii, poniżej plazmy.Obserwowałem, jak moi towarzysze stawali się światłem na ścianach, zamieniali się w wielkie różowe okna osobowości, które pęczniały i rozmazywały się na murach miasta, wykorzystując jego materię jako tymczasowe ograniczenie, by nie zniknąć zupełnie.Światło każdego z nas mieszało się ze światłem wszystkich.Byliśmy pijani jednością.To była orgia o niewiarygodnych rozmiarach.Wszystkie pozostałości naszego człowieczeństwa destylowały się w ogromną zjednoczoną seksualność.Prawie zapomnieliśmy o naszym celu.Mogliśmy zostać oszołomieni, zanurzając się w rozpoznaniu, przyjemności i miłości i wpaść jak ćma do pieca.Na szczęście opamiętaliśmy się i zrobiliśmy następny krok.Staliśmy się bardzo kruchą i delikatną tkanką myśli snującą się po ruinach miasta.Rozpostarliśmy ją w poprzek wiatru cząstek w Drodze, który był teraz dużo gorętszy z powodu bliskości kosmicznego jaja.Sztywnieliśmy, gęstnieliśmy i ostatecznie znaleźliśmy się na poziomie poniżej światła i energii.Dostaliśmy się do pieca, rozkwitaliśmy, narzuciliśmy swoją wolę, nadaliśmy mu pęd do rozwoju zamieniając ruiny miasta w energię, zaburzyliśmy równowagę.Nieograniczone jajo zaczęło puchnąć i stygnąć, jego plazma gęstniała i przybierała kształt.Staliśmy się twórcami świata.W pierwszej chwili chcieliśmy po prostu odtworzyć rodzinny wszechświat, stworzyć gwiazdy, galaktyki, zacząć wszystko od początku.Jednak wkrótce okazało się to niemożliwe.Ten wszechświat miał o wiele więcej ograniczeń.Jego korzenie nie sięgały superprzestrzeni, lecz docierały tylko do Drogi.Będzie mniejszy, prostszy, mniej ambitny.Mimo to, mogliśmy zrobić z niego fascynujące miejsce, wszechświat, który pomieści wszystkie nasze twórcze możliwości.gdybyśmy byli uważni.Być bogiem, to coś trudniejszego niż nam się wydawało.Na początku założyliśmy, że nasza świadoma, połączona wola, będzie kształtować wszechświat i kierować nim.Koncentrowaliśmy wolę, budowaliśmy, kierowaliśmy; nie umiem powiedzieć jak, bo w tym ciele, w jakim mnie widzicie, nie pamiętam tego, a gdybym nawet pamiętał nie mógłbym tego wtłoczyć w nasz system myśli i mowy.Przez pewien czas wszystko szło dobrze.Cieszyliśmy się z naszych sukcesów.Byliśmy jak dzieci na boisku szkolnym.Wszechświat stawał się piękny [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript