[ Pobierz całość w formacie PDF ] .W ognisku projekcyjnym aparatu pojawiła się trójwymiarowa rysunkowa postać wyobrażająca tradycyjną sekretarkę.- Z przykrością informuje panią (pana) - oznajmiła energicznie - że jest już po godzinach urzędowania i pracownicy Korporacji Farma zakończyli prace.Będą ponownie do dyspozycji dokładnie od godziny dziewiątej trzydzieści.- Mam bardzo pilną sprawę służbową do pana Barenboima.- Postaram się pomóc w miarę swoich możliwości.Czy zna pani (pan) kod uprzywilejowany?Carewe podał kod celowo skomplikowany, którego uczyli się na pamięć wszyscy pracownicy Farmy wyższego szczebla, służący do kontaktowania się w sprawach nie cierpiących zwłoki.Sekretarka, będąca obrazem w mózgu komputera Farmy, pokiwała w zamyśleniu głową.- Mniej więcej do północy pana Barenboima będzie można zastać w domu pana Emanuela Pleetha - poinformowała go.- Mam połączyć?Kiedy Carewe w odpowiedzi wyłączył aparat, rozczarowana zniknęła rozpływając się w świetlistej mgiełce.W pierwszej chwili chciał zadzwonić do Barenboima, ale ponieważ zniknięcie Ateny mogło mieć związek z wynalazkiem E.80, postanowił działać jak najostrożniej.Trudno było założyć podsłuch na łączach wideofonów, dopuszczał jednak taką możliwość.Wrócił do bolidu szybkim, niezbyt skoordynowanym i dopiero co wyuczonym krokiem, dzięki któremu mógł się poruszać dostatecznie prędko, a nieczynne płuco nie obijało mu się o żebra.Nogi miał jak z waty, co przypomniało mu, że od dwóch dni właściwie nic nie jadł.Ponieważ jeszcze nigdy nie był w domu Pleetha, z grubsza tylko orientował się w jego położeniu, ale drogowskaźnik w bolidzie podał mu adres i pouczył go, którędy najlepiej się tam dostać.Pół godziny potem wjechał przez bramę niewielkiej posiadłości leżącej około dziesięciu kilometrów na północ od Three Springs.Dom, zbudowany z prawdziwego kamienia, był niski, ale obszerny.Z jego okien padało na schodzące tarasami trawniki ciepłe światło.Bujna roślinność i niezwykle ciepłe jak na tę porę roku wieczorne zefirki zdradzały, że cała posiadłość jest klimatyzowana.Wysiadając z bolidu Carewe rozejrzał się dokoła z podziwem i odetchnął głęboko wonnym powietrzem.Nie wątpił, że wiceprezes Farmy zarabia bardzo dużo, nie podejrzewał jednak, że sztucznie uśmiechający się Pleeth żyje aż tak dostatnio.Przeszedł przez małe patio i już podchodził do drzwi, kiedy te otworzyły się nagle.Wybiegł przez nie z wyciągniętymi do Carewe'a rękoma Barenboim, zaś rumianolicy Pleeth przyglądał się temu z nieprzeniknioną miną, stojąc w progu.- Willy! Mój drogi! - zawołał Barenboim, a jego oczy, osadzone głęboko w oczodołach, wyrażały wielkie zaniepokojenie.- Co ty tu robisz?- Muszę z tobą pomówić - odparł Carewe, który spostrzegając zatroskanie Barenboima pojął, że tamten odgrywa je specjalnie dla niego, nie potrafił jednak przejrzeć zamiarów dwustuletniego ostudzeńca i domyślić się, co się za tym kryje.- Ależ proszę, proszę, wchodź i siadaj - zapraszał go Barenboim, biorąc pod rękę i wprowadzając do środka za idącym w milczeniu Pleethem.- Doszły mnie wieści z Afryki, że raniono cię i trafiłeś tam do szpitala, potem znów, że zniknąłeś czy cos takiego.Martwiliśmy się o ciebie.Weszli do dużego pokoju pełnego książek, w którym z lamp sączyło się łagodne światło, dobywając błyski z drewnianych mebli.Na samym środku na stole stał nieduży globus.Pozwalając się bezwolnie prowadzić, Carewe usiadł w fotelu na wprost kominka, na którym płonęły bierwiona łudząco podobne do prawdziwych.- To nie ja zniknąłem, tylko moja żona - sprostował.- Niemożliwe, Willy, w naszych czasach kobieta nie może zniknąć.Zawsze pozostawia wyraźny trop w postaci operacji kredytowych w.- Ja nie żartuję - przerwał mu ostro Carewe, odkrywając ze zdumieniem, że szacunek, jaki budził w nim kiedyś Barenboim, zniknął bez śladu.- Ależ naturalnie, Willy.Nie chciałem wcale.- urwał i spojrzał na Pleetha, który stał w kącie przysłuchując się pilnie rozmowie.- Może w takim razie opowiesz mi, co się stało.- Od jakiegoś czasu ktoś chce mnie zabić, a teraz na dobitkę zniknęła Atena - powiedział Carewe i zawiesił głos, żeby przyjrzeć się minie Barenboima, po czym przedstawił mu w skrócie wydarzenia minionych dwu dni.- A więc to tak - rzekł Barenboim, kiedy Carewe skończył opowiadać.- I przypuszczasz, że ma to coś wspólnego z wynalazkiem E.80?- A ty jak uważasz?- Przykro mi to mówić, Willy - odparł Barenboim z twarzą zastygłą w wyrazie troski - ale skłonny jestem przyznać ci rację.Stało się dokładnie to, czego za wszelką cenę pragnęliśmy uniknąć.- Ale.- W głębi ducha Carewe liczył na to, że jego domysły zostaną odrzucone.- Jeżeli ktoś uprowadził Atenę, to co się z nią stanie?Barenboim podszedł do barku i nalał whisky.- Jeżeli boisz się, że porywacze ją skrzywdzą, to możesz spać spokojnie - rzekł
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|