[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Kiedy dotarłam do green roomu, Vigga połknął jużtłum, więc poprosiłam długowłosego chłopaka z kluczykamido sedana, żeby odwiózł mnie do domu.Wtedypostanowiłam, że pewnego dnia w końcu nauczę sięprowadzić i nie będę zdana na niczyją łaskę.Dopiero w Belsize Park zauważyłam, że Viggo dzwoniłi nagrał mi wiadomość. Hej, maleńka zanucił. Przyprowadzę parę osób.Zatańczysz dla nas?Na moment zamarłam, zastanawiając się nad tympomysłem.Od tamtej nocy w Amsterdamie nie tańczyłam dlaprawdziwej widowni.A jednak czułam w sobie iskrę, którapowoli zmieniała się w potężny płomień.Ta perspektywamnie rozemocjonowała, a czający się gdzieś cień strachu, żecoś może pójść nie tak, tylko nakręcił mnie do działania.Nieboję się, mówiłam sobie.Zwalczę każdą obawę i roztańczonąstopą wgniotę ją w ziemię.Kiedy przyjechali, stałam już w pozycji i zaczynałammieć skurcze.Postanowiłam wystąpić w salonie na drugimpiętrze, wystylizowanym na wnętrze haremu.To był innyświat w porównaniu z ascetycznym i prostym dołem.Tutajleżały grube dywany, stały kandelabry i zdobione meble, no ioczywiście fontanna na środku pokoju, którą wybrałam naswoją scenę.Woda mnie uspokajała.Fontanna nie dawaładużego pola manewru, ale to miał być krótki pokaz.Poza tymnie zamierzałam popisywać się akrobacjami, bo wymyśliłamnumer, w którym będę wyglądać jak pomnik budzący się dożycia pod wpływem wody.Za akompaniament wybrałam LaMer Debussy ego; przy tym utworze niemal zawszerozpoczynałam występ.Pierwsze nuty, które zwykle mnie uspokajały, terazsprawiły, że serce zaczęło mi bić szybciej.Przed oczamipojawiły mi się obrazy.Trzaskanie bata cyrkowejkonferansjerki.Nieludzkie twarze w procesji zwierząt.Odurzający zapach tropikalnych kwiatów.Muśnięcie liściapaproci na skórze.Ucisk palców nieznajomego faceta naramieniu.Gorący oddech na mojej twarzy.Za pózno, żeby się teraz wycofać.Słyszałam głosy osóbwchodzących po schodach.Mieszanka akcentów: antypody,Ameryka, Anglia, skandynawskie nuty Dagura, perkusistypochodzącego z Islandii, i oczywiście transatlantyckauniwersalność Vigga.Przybyła moja nieznana widownia izgodnie z zapowiedzią było ich kilkoro.Zamknęłam oczy i stałam całkiem bez ruchu, siłą woliopanowując myśli.Starałam się nie zwracać uwagi nakoszmary, które pięły się po mnie jak trujące pędy i wysysałyze mnie życie.Skupiłam się na pierwszych wspomnieniachzwiązanych z tą melodią.Byliśmy z Cheyem na plaży, onodtwarzał muzykę na iPodzie, a ja tańczyłam dla niego i tylkodla niego.Pozwalałam, żeby impresjonistyczne, niemalkryształowe odłamki dzwięku przepływały przez moje ciałojak fale, naśladowałam rytm tak naturalnie, jak jedna falapodążająca za drugą.Tamtej nocy tańczyłam łagodnie.Poruszałam sięostrożnie jak płytka woda w chronionej z każdej stronyzatoce.Tańczyłam dla siebie, dla Cheya.Kiedy otworzyłam oczy, zobaczyłam ją: rudowłosądziewczynę, która stała za kulisami na koncercie Vigga.Iprzypomniałam sobie, gdzie ją widziałam wcześniej.W NowyRok obserwowałam jej taniec w The Place w NowymOrleanie, a dzień wcześniej ona patrzyła na mój występ.Gapiła się na moją cipkę.Potem skupiła wzrok natatuażu i zrenice się jej rozszerzyły, bo też mnie poznała.Podchwyciłam jej wzrok i się uśmiechnęłam.Viggo był wybornym mistrzem ceremonii i kiedymuzyka już cichła, nie musiałam mu mówić, żeby zgasiłświatło, bo sam zatopił pomieszczenie w teatralnej ciemności,dając mi chwilę, abym wymknęła się tylnymi drzwiami i niemusiała psuć efektu, gramoląc się z fontanny na oczachwidzów.Szybko przebrałam się w długą czarną sukienkę zszyfonu, nie zawracałam sobie głowy zakładaniem stanika animajtek.Spieszyłam się, żeby wrócić na imprezę i dowiedziećsię więcej o rudowłosej i jej towarzyszu z tamtej nocy.A pozatym i tak wszyscy już widzieli mnie nago.Mimo że mójpokaz się skończył, czułam się w obowiązku podtrzymaćwrażenie widowni.Gdybym pokazała się w dżinsach ipodkoszulku, odebrałabym całą magię zjawisku o nazwieLuba, którego właśnie doświadczyli.Dziewczyna rozmawiała z jednym z muzyków zsupportu.Minę miała żałosną.Zatrzymałam się w drzwiach,żeby podsłuchać, co mówi, zanim podejdę się przedstawić.Wyglądało na to, że zgubiła skrzypce.Potem przypomniałam sobie nietypowy utwór, doktórego tańczyła.Cztery pory roku Vivaldiego.Przed oczamistanęło mi zdjęcie na okładce starej płyty zbierającej kurz wsali prób w Petersburgu. Powinnaś częściej z nami grać, Sum powiedziałchłopak z loczkami.Siedział obok niej, ale prawie nie zwracałna nią uwagi, tak był wpatrzony w krótkowłosą blondynkę,która po drugiej stronie pokoju robiła słodkie oczy do Dagura.Powoli elementy układanki nałożyły się na siebie.Sum.Summer.Tą tancerką amatorką była Summer Zahova,seksowna skrzypaczka.Słyszałam, że było o niej głośno wStanach, gdzie pozowała nago do plakatu reklamującegokoncert.Jeden z bogatych klientów klubu zaprosił mnie na jejkoncert po tym, jak widział mój taniec do utworuDebussy ego.Wyraził szczere zdziwienie, że da się zrobićstriptiz do muzyki klasycznej, niekoniecznie do jakiegośpopowego przeboju.Powiedział, że przypominam muSummer Zahovę.A potem ona wypowiedziała moje imię, obracając je wustach jak zwykli to robić napaleni na mnie faceci.Najwidoczniej mój taniec przetrwał w jej pamięci, tak jak jejtaniec w mojej. Jest nasza Luba.Chłopak z loczkami spojrzał na nią ze zdziwieniem. Skąd wiesz, jak ma na imię? spytał.Zaczęła się jąkać, usiłując zamaskować kulisy naszegowcześniejszego spotkania.Weszłam do pokoju, żeby ją uratować. Poznałyśmy się przelotnie w Nowym Jorku powiedziałam. Byłam na jej koncercie.Na twarzy Summer pojawił się wyraz ulgi, ale teżrumieniec.Nie tylko głos ją zdradzał.Z zachwytemobserwowałam, jak stara się oderwać wzrok od moich piersi,wyraznie rysujących się pod cienkim materiałem sukienki
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|