Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy wreszcie zdołał wydostać się z tłoku, na ulicy nie było widać nikogo z podejrzanych.Hodża Nasreddin i jego czterej towarzysze jak gdyby rozpłynęli się w upalnym powietrzu.*Mąż doświadczony wie, jak odróżnić jajko gotowane od surowego.A ty, śledzący przygody Nasreddinowe, czy jesteś też i doświadczonym?NAD MOGIŁĄ RUDAKIEGOOpowieść osiemnasta o nieśmiertelnym sułtanie poetów,któremu nie poświęcono ani grubej, ani nawet cienkiej księgioraz o dziwnym przeczuciu RachimaPowiedział Mahomet, Prorok samego Allacha:“Stwórca Najwyższy ofiarował niebiosom słońce, księżyc, a także gwiazdy.Ziemię zaś przyozdobił trzema wartościami: uczonym czło­wiekiem, deszczem oraz sprawiedliwym władcą".O sprawiedliwym władcy na ziemi dawno już nikt: nie słyszał.Desz­czu w środku lata również trudno się było spodziewać.Nie zawodziła jedynie obecność uczonego męża z Buchary.Nic zatem dziwnego, że jego przede wszystkim słuchano podczas wieczerzy w domu kaligrafa Furkata.- Dwa mamy wyjścia.Albo siedzieć pod tym dachem przez siedem dni, aż do powrotu głównego sędziego Pendżykentu - wyjaśniał Hodża Nasreddin przyjaciołom - albo niepostrzeżenie opuścić bramy miasta i powędrować ku mogile Rudakiego, by pokłonić się wielkiemu poecie.Co radzicie, o druhowie?- Jedźmy.Nie będziemy przecież gnuśnieć w miejskich murach.Nikt z nas nie jest wszakże kucharzem przywiązanym do warząchwi i kotła - odpowiedział natychmiast Mohammad Mag pamiętający o pla­nach bucharskiego mędrca.- W domu pisarza sądowego chyba bezpieczniej niż na górskiej drodze.Czyżbyście zapomnieli o szpiegach tropiących wszędzie afandiego? - zaniepokoił się garncarz.- W mieście także nie brak szpicli.Zasnąłeś, gdym opowiadał o dwukrotnej przeprawie z Wielkim Uchem? Owym zezowatym garbusie w stroju poganiacza wielbłądów?- Hm, a nie boisz się, że ludzie chana rozpoznają afandiego? I że mogą go uwięzić? Albo skrócić o głowę?- Łatwiej wodę czerpać sitem, łatwiej wiatr złapać do ptasiej klatki, łatwiej wodę tłuc w moździerzu i węzeł wiązać na silnym wietrze niźli schwytać naszego Hodżę Nasreddina - pan domu roześmiał się serdecz­nie, sięgając po pękaty imbryk ze świeżym naparem zielonej herbaty.- Poddaję się.Uczynię, co będziecie chcieli - garncarz uniósł ręce na znak rezygnacji.- Pozostaniecie w domu, zostanę i ja z radością.Posta­nowicie jechać za miasto, pojadę z ochotą.Zwłaszcza jeśli czcigodny Furkat wypożyczy mi osła na tydzień.W górach, w których znam każdą ścieżynę, przydać się wam mogę nie raz i nie dwa razy.- A więc zdecydowaliśmy.Jutro o świcie wyruszamy ku mogile Rudakiego.Teraz pora kończyć z opychaniem się łakociami.Najwyższy czas wsunąć się pod kołdrę, by odpocząć przed podróżą - oświadczył Hodża wstając od półmisków.- Na gospodarstwie pozostawimy jedy­nie Furkata.Miejmy nadzieję, że szpiedzy chanowi nie zorientowali się jeszcze, że w jego domu znaleźliśmy schronienie.Noc minęła wszystkim spokojnie.Wszystkim z wyjątkiem Rachima grubaska, który rano zbudził się cały roztrzęsiony.Nic dziwnego, ujrzał we śnie dwa skarby Aleksandra Macedońskiego, ten znaleziony przez młodego Radżaba i ten przez sędziwego Arsłana.“Posłuchaj - szepnął mu jakiś głos we śnie - jeżeli młodzik ze swego skarbu oddałby staruchowi dziesięć złotych monet, obydwaj mieliby tę samą ilość złota.Natomiast jeśli Arsłan oddałby ze znalezionego skarbu dziesięć monet Radżabowi, wówczas młodzik miałby dwa razy więcej złota niźli staruch.Jeżeli odgadniesz, zbójniku, ile monet liczyły obydwa skarby, podpowiem ci, gdzie szukać skarbu trzeciego, tego wyłącznie dla ciebie".Akurat w chwili, gdy Rachim miał już odpowiedź na końcu języka, zaszczekał pies.Grubas podniósł powieki.I, oczywiście, sen i złoto diabli wzięli.Jakże więc się nie denerwować?Słońce, które po nocnej drzemce zaczęło wspinać się po drabinie niebios, w pewnym momencie omal nie ugryzło się ze zdumienia w palec Mimo wczesnej pory, bardziej stosownej do spania niż uciążliwej podroży, wzdłuż rzeki Złoto Niosącej wędrowała ludzka gromadka;Trzech jeźdźców na osiołkach i jeden piechotą.Hodża Nasreddin i jego towarzysze nie zwracali najmniejszej uwag ani na chłód poranny, ani - później - na wzmagający się upał, lecz żwa­wo podążali naprzód [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript