Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy znalazł się już koło Pa-tience, przechylił się przez ścianę i wykrzykiwał słowa zachęty do Reck.Naglez drugiej strony muru rozległ się krzyk. Trafili ją  powiedział Ruin.Potem zawołał w stronę siostry:  To nic,wcale cię nie boli, wspinaj się dalej, no już.Po ciężarze skonstruowanej z materiału drabiny Patience czuła, że Reck prze203 w górę.Ruin wychylił się, złapał siostrę za ramię i pomógł jej się wdrapać.Strzałatkwiła w jej lewym udzie, ale gebling miał rację, bez kłopotu dało sią ją wycią-gnąć.Reck dyszała ciężko, jej oczy wyrażały przerażenie. Nigdy  powiedziała  nigdy więcej nie będę nigdzie się wspinać.Mamlęk wysokości. I ty chcesz traktować Spękaną Skałę jak dom?  spytała Patience.Spraw-dzała sukienkę.Materiał nie wytrzymał tarcia o mur, rozpadła się po prostu w rę-kach. Cieszę się, że było was tylko dwoje  powiedziała. Trzecie po prostuby spadło.Odwiązała płaszcz od sukienki.Strzała upadła jej pod nogi.Przerzuciła jąz powrotem ponad ścianą. Mam nadzieję, że trafi w czyjeś oko.Ruin przyglądał się jej. Dlaczego nie zostawiłaś nas? Myślałam o tym  przyznała. Wiem, czuliśmy cień myśli, które ci przesyłał. No cóż, jeśli mam brać ślub, to potrzebuję gości na wesele.Muszę wziąćwas ze sobą. %7łart zabrzmiał gorzko.Zawinęła płaszcz wokół bioder, żeby chro-nić choć kawałek ciała przed zimnym wiatrem, który hulał po nie osłoniętej dro-dze. Muszę też ogrzać się przy ogniu. Przynajmniej przez chwilę nie musimy gnać do przodu. Reck próbowałastanąć na zranionej nodze. Boli  jęknęła.Ruin rozejrzał się wokół. Gdybym tylko znalazł odpowiednie ziele. Mówią, że cokolwiek rośnie na tej planecie, rośnie też w Spękanej Skale. Gdzieś w Spękanej Skale. Tam widać kępę drzew  wskazała Patience. I jeśli będziemy mieliszczęście, nie natkniemy się na nikogo nasłanego przez Nieglizdawca.Tutaj domy stanowiły już rzadkość, po kilku minutach marszu znalezli siępomiędzy ogrodami.Szli drogą wiodącą skrajem dużego sadu.Drzewa były kar-łowate, bo tylko takie mogły rosnąć na tej wysokości.Dawno już straciły liście.Ruin szwendał się pomiędzy nimi.Wreszcie zawołał Reck i przyłożył włochatąroślinkę do jej rany. Nie możemy się tu na długo zatrzymać  powiedziała przytrzymując liść. Niedługo kogoś na nas naśle. Nigdy w życiu nie pracowałam tak ciężko  wyznała Patience. Jestemtaka zmęczona. Nie spaliśmy od chwili zejścia z łodzi  rzekł Ruin. Nieglizdawiec jużsię cieszy.Wie, że kiedyś musimy się wreszcie zdrzemnąć. Teraz  powiedziała Patience.204  Nie  odparła Reck. Idzmy wyżej.Tam, gdzie nie ma ani ludzi, anigeblingów, których by mógł przeciwko nam użyć.Patience zobaczyła, że na ich poziomie nadciągają z zachodu ciężkie chmury. Idzie mgła  stwierdziła. Możemy schować się we mgle. To nie będzie mgła, tylko śnieg  poprawił ją Ruin. Potrzebujemyschronienia.I rzeczywiście musimy dostać się wyżej. Czy nadal nie możemy skorzystać z tuneli?  zapytała Patience. Tuneldawałby schronienie, a jednocześnie byłby najprostszą drogą wiodącą do Niegliz-dawca. O tak, oczywiście  powiedział Ruin. Tyle tylko, że wejścia zdarza-ją się rzadko na tej wysokości.Dotarliśmy prawie do granicy zamieszkiwanegoobszaru.Musimy znalezć inną drogę.Ziele podziałało i Reck mogła już za nimi nadążyć.Nie dokuczał jej ból, cho-ciaż nadal krwawiła.Wreszcie znalezli schody prowadzące po stromym zboczuna następny poziom.Brama na dole była zachęcająco otwarta.Brama na górzenie witała równie gościnnie. Mogliby być przynajmniej na tyle przyzwoici i zamknąć również wejściena dole  powiedziała Reck [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript