Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pierwszym przedmiotem, jaki wykonał, było długie pudło z dykty o zwężających się ku dołowi bokach i złagodzonych rogach.To była forma, którą następnie wysmarował parafiną i wyłożył czterema warstwami szklanej tkaniny, sklejając je żywicą epoksydową.Potem wyciął prostokąt, także z dykty, którą w podobny sposób laminował, a następnie przymocował dodatkowo dwa chromowane kątowniki.To była pokrywa.Teraz trzeba było czekać na reakcję chemiczną i wyschnięcie.Czas ten wykorzystał na zakupy elementów elektronicznych i sprzętu w Plymouth i Bristolu.Wreszcie mógł już wydobyć z formy pudło ze szklanego włókna.Cieniutkim nożem wypiłował wąski tył pudła, a pokrywę przykleił żywicą wraz z chromowanymi kątownikami.Ponownie dopasował wycięty tył, zakładając nań gumową uszczelkę, i wyposażył go w zawiaski i zatrzask, które także przymocował żywicą.W ten oto sposób powstał wodoszczelny kadłub blisko dwumetrowej długości, mający w szerszej górnej części około pięćdziesięciu centymet­rów, zwężony z przodu i u dołu, z wodoszczelnymi drzwiczkami z tyłu i uchwytami do przyśrubowania w pokrywie.Zaniósł to pudło na brzeg, wypełnił kamieniami i zanurzył w wo­dzie, aby sprawdzić, czy nie przecieka.Przy tej robocie zastał go Culling, który kręcił się po przystani, ciekawy, co Hardin robi.Pomógł mu wyciągnąć pudło z kamieniami z wody.Zwinął sobie w bibułce papierosa i stał bez słowa komentarza przyglądając się, jak doktor otwiera tylną klapę i wysypuje zupełnie suche kamienie.Wreszcie nie wytrzymał i zapytał: - Trumna?Hardin zignorował pytanie.Miał pełne uznanie dla umiejętności Cullinga, ale świadomie utrzymywał dystans, gdyż starzec za bardzo się wszystkim interesował.- Może pan ściągnąć jacht na brzeg?- Teraz? - spytał Culling.- Teraz.- Hardin specjalnie czekał z tym do czwartej, aż wyjdą z przystani pracownicy.Byli teraz sami.- Dobrze.Nie ma przeszkód.- Będę go potrzebował przez jakieś dwie godziny.- Dobrze, dobrze.- Potem mogę sam spuścić na wodę.- Będę czekał.Hardin powiosłował bączkiem do Łabędzia i wprowadził go na podwodny wózek.Po wyciągnięciu jachtu na ląd wyborował w jego nadstępce cztery otwory i czterema chromowanymi śrubami przykręcił laminatowe pudło do dna pomiędzy wałem śrubowym a finkilem.Przez cały czas Culling przyglądał się z dużym zainteresowaniem.- Przepraszam stokrotnie, doktorze, ale niech mi pan powie, co to ma być?- Łożysko sonaru.- Sonaru? To jest takie duże, że można trupa wozić! Przemycać też.Hardin się roześmiał.- Musi być duże.Jak by to wytłumaczyć.To jest takie wielkie podwodne ucho.W środku będzie wyłożone metalową folią.Podoba się panu?- Jeszcze nie wiem.- Ja nie wynajduję niczego nowego - kontynuował Hardin.- Tylko chcę mieć aparaturę skuteczną, łatwą do obsługi i względnie tanią.- No a co z tym radarem?- W następnej kolejności, według tych samych zasad.Proste, tanie, praktyczne w użyciu, skuteczne.A ponieważ urządzenie będzie zamontowane na jachcie, nie może potrzebować dużo energii elekt­rycznej.- I to właśnie ma pan tam, na warsztacie?- Jedne elementy do sonaru, inne do radaru.Czarne pudełko to czarne pudełko, i kłamstwo przychodziło w tym wypadku łatwo.Jako lekarz i konstruktor przyzwyczajony był do życia w elitarnym świecie.Jego codziennym chlebem były sekrety biologii i fizyki, które dla większości ludzi są nie do przeniknięcia, podobnie jak łacina dla niewolnika w średniowieczu.Culling wciąż przyglądał się pudłu, które uwieszone za kilem zupełnie przypominało gondolę Zeppelina.Palcami obmacał chromo­wane kątowniki.- Może ja nie wiem dużo o radarach i sonarach - powiedział - ale jedno to wiem na pewno.Tej wielkości wodoszczelne pudło wyrwie się.Mając taką pławność, musi się wyrwać z uchwytów.Chyba że będzie miało balast.Hardin otworzył wodoszczelną komorę.- Wezmę je na próbę wypełnione wodą.Jeśli z wodą wytrzyma, to potem wyłożę je warstwą ołowiu.Sądzi pan, że może ściągać jacht?Culling obejrzał pudło ze wszystkich stron.- Trudno teraz powiedzieć, doktorze.Jacht ma wypracowany profil kadłuba.Trudno powiedzieć, co taka mała zmiana może spowodować.- Ukucnął i wymacując dłońmi, obliczał objętość, a czynił to w sposób, w jaki dobry kucharz ocenia wagę kury.- Ja bym to zrobił trochę mniejsze.Hardin przykucnął przy nim i krytycznie spojrzał na swoje dzieło.- Chyba ma pan rację, psiakrew!Culling wycofał się powoli spod jachtu jak krab i ostrożnie wyprostował swoje stare kości.Masując dół pleców kościstymi dłońmi powiedział: - Będzie pan wiedział, jak pan sprawdzi na morzu.Po raz pierwszy od dnia katastrofy był znów na wodzie.Wypływając na kanał La Manche wąskim przesmykiem między skałami przeraził się widoku wielkiego tankowca.Na tle wysłonecznionego lustra wody statek rysował się ostro jak zabawka na gładkiej stalowoniebieskiej desce.Tankowiec był pusty, rdzawoczerwony i czarna część kadłuba siedziała wysoko nad falą.Nadbudowa kłuła oczy bielą.Inne statki w kanale wydawały się przy nim malutkie, a przecież mógł mieć najwyżej jedną czwartą wielkości Lewiatana.Strach szybko jednak wyparował dzięki sprawności Łabędzia.Dzielnie przebijał się przez stłoczoną falę, tnąc ją bez przechyłów i kołysania na burty.A w kanale nieregularna ostra fala właśnie wzbierała.Dobry żaglowiec, pomyślał Hardin, bez skłonności do dryfu.Miał włączony silnik pomocniczy, gdyż początkowo nie był pewien, czy nie będzie mu potrzebny przy wydostawaniu się wąskim przesmykiem portowym, ale okazało się, że jacht dobrze idzie do nawietrznej i aby wpłynąć do kanału wystarczył jeden prawy hals.Mając teraz wiatr z rufy i płynąc pod grotem i fokiem, skierował się na wschód trzymając się blisko angielskiego brzegu.Z lekkim niepokojem obserwował procesję statków na zewnętrznym torze wodnym.Jeszcze nigdy nie widział tylu wielkich statków w jednym miejscu i w jednym czasie.Przeważały tankowce, rudowce i zbożowce, epatując głęboką czernią na tle roziskrzonej wody.Były wielkie, wysokie.Frachtowce wydawały się przy nich małe [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript