[ Pobierz całość w formacie PDF ] .- Czy nie będziesz miała nic przeciwko temu, jeśli zapytam, co takiego właściwie jest w tej skrzynce?- Z moich lektur wynika - powiedziała Roz - że może to być serce dziecka, lub jego głowa.Założę się, że to serce.Wątpię, by moja świętej pamięci babka miała na tyle silne nerwy, żeby odciąć głowę własnemu dziecku.- Przecież ona żyje! - zawołała Rowena.Quentin odwrócił się, by spojrzeć na kobietę stojącą w cieniu, w najdalszym rogu pokoju.Kuliła się jakby coś ją bolało.Lub jakby chciała uniknąć bólu.- Już nie, matko - powiedziała Roz.- Użyłam władzy, jaką miałaś nad swoim dawnym chłopakiem.Mam nadzieję, że nie miałaś nic przeciwko temu.Był z niego pierwszorzędny strzelec.Do tej roboty potrzebowałam fachowca.- Kłamiesz - wyszeptała Rowena.- Jak mogłaś zamordować własną babcię?- Czy sama mnie nie uczyłaś, że Babcia była wcielonym złem? Dzieciobójczynią.Ja tylko wyrównałam rachunki.Jeśli mi nie wierzysz, spytaj Quentina.On ma jej szczątki.Może ją teraz wezwać.- Roz obróciła się do niego.- Dalej, Quentinie.Wezwij ją po imieniu.- Pani Tyler - wyszeptał Quentin.- Mówiłam, po imieniu - powtórzyła Roz.- Anno Laurent! - zawołał Quentin.- Anno!Pani Tyler zjawiła się po drugiej stronie skrzynki, tak jak za pierwszym razem.- Czy to prawda - spytał - że pani nie żyje?- Tak - potwierdziła.- Biedny Mike.Tak się martwi o swoją rodzinę.- No proszę, posłuchajcie jej tylko! - zawołała drwiąco Roz.- Udaje, że troszczy się o faceta, który ją zabił.On wcale jej nie obchodzi.Jej nic nie obchodzi.Oprócz tego, że przegrała! Nigdy nie wiedziała, że walczy przeciwko mnie.Pani Tyler odwróciła głowę i spojrzała na nią beznamiętnym wzrokiem.Nawet jeśli była zaskoczona, Quentin nie był w stanie tego zauważyć.Ale w końcu, cóż może zaskoczyć umarłego?Roz wciąż napawała się swoim zwycięstwem.- Zawsze myślała, że to jej własna, słaba i tępa córunia stawia jej czoło! Spójrz na swoją córkę, Babciu!Teraz pani Tyler spojrzała na Rowenę i oczy jej złagodniały.Czy był to wyraz miłości? Czy chociaż żalu?- Oto ona, twoja córa o miękkim serduszku! Ta, która nie mogła znieść myśli o skrzywdzeniu kogokolwiek.Ale to ja jestem twoim prawdziwym dzieckiem, Babciu.Mam taką samą siłę jak ty.tyle że mam jej więcej! To, co ci zrobiłam nie było niczym innym, jak wymierzeniem ci sprawiedliwości! Czy możesz temu zaprzeczyć?- Niczemu nie zaprzeczam - powiedziała pani Tyler cicho.- Och, Roweno, gdybyś tylko mi uwierzyła.Rowena patrzała w okno, a łzy strumieniami spływały jej po twarzy.- Co za strapienie, dla naszych staruszek - drwiła Roz.-W jaki straszny dramat się wplątały.Ale coś wam powiem, drogie panie.To wszystko i tak was nie dotyczy.Wy byłyście jedynie narzędziami albo przeszkodami, to wszystko.Matka była narzędziem, które wykorzystałam do swoich celów.Babcia była przeszkodą, ale usunęłam ją z drogi.Ponieważ to, co właśnie zamierzam naprawdę ma znaczenie dla całego świata.Od początku było mi zbyt ciasno w tej waszej żałosnej mydlanej operze.Urodziłam się większa, niż wasze umysły były to w stanie pojąć.Więc zostańcie tu i zobaczcie, do czego naprawdę służy moc.Pani Tyler rzuciła Quentinowi spojrzenie ponad szkatułką i posłała mu blady uśmiech.- Dalej, Quentinie! - wrzasnęła Roz.- Otwórz mój skarb! Pani Tyler lekko kiwnęła głową.Roz wybuchnęła śmiechem.- Och, Babciu, czy ty naprawdę sądzisz, że wciąż bierzesz udział w tej grze?Quentin wyciągnął ręce i chwycił za boczne ścianki szkatułki.Już wcześniej stał w tej pozie, ale wtedy nie miał pojęcia, co może znajdować się w środku.Teraz czuł nagość swojej skóry kiedy dotykał ciepłego, miękkiego drewna.- Unieś wieczko - poleciła Roz.Tym razem nie było wuja Paula, który by go zatrzymał.Uniósł lekko wieczko.Przez chwilę nic się nie działo.Podniósł wzrok i spojrzał na panią Tyler.W tym czasie długa, giętka, czerwona tętnica wypełzła wężowym ruchem spod pokrywy i podłączyła się do jednej z żył na grzbiecie prawej dłoni Quentina.Wrzasnął, bardziej ze strachu, niż z bólu.Drugą ręką spróbował strącić tętnicę, ale ta stała się już częścią jego własnego ciała.Kiedy za nią pociągał, jego ręka poruszała się wraz z arterią.Następne dwie tętnice wypełzły ze skrzynki czepiając się jego lewej ręki.- Trzeba było zostać w rękawiczkach - szydziła Roz
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|